"Ze sprawcy zrobiono bohatera. Politycy PiS mają w tym swoją winę". Wojtunik o Falencie
- Proszę się nie dziwić, że sprawca, który był bohaterem, obraca się przeciwko osobom, od których mógł wyczuwać pewne sygnały sympatii, czy które czyniły z niego osobę nie tak do końca winną, jak powinna być uznawana - powiedział w programie "Graffiti" były szef CBA Paweł Wojtunik, komentując sprawę Marka Falenty, który zagroził, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, ujawni swoich zleceniodawców.
- Często jest tak w skomplikowanych sprawach, że prawda leży pośrodku. Dziś to ludzie władzy, którzy są wymienieni są w liście Marka Falenty do prezydenta mają wszelkie instrumenty i możliwości, by tę sprawę wyjaśniać. Ja jestem chyba osobą, która najmniej wie, czy Falenta blefuje czy nie - powiedział Wojtunik.
Jak dodał, "często przestępcy imają się wszelkich sposobów i metod, żeby się bronić". - Niezależnie od tego co opowiadają i o kim opowiadają, osoby pomawiane czy te, o których mówią, muszą to udowodnić - podkreślił.
"Rządzący bagatelizują to, co mówi Falenta"
- Mówię to jako doświadczony policjant: tak się kończą sytuacje, kiedy ze sprawcy robi się bohatera, a z ofiar - sprawców przestępstw. Tak uczyniono z nami w tej sprawie i politycy PiS mają swoją winę w takim ustawieniu tych ról. Proszę się nie dziwić, że sprawca, który był bohaterem obraca się przeciwko osobom, od których mógł wyczuwać pewne sygnały sympatii, czy które czyniły z niego osobę nie tak do końca winną, jak powinna być uznawana - powiedział Wojtunik.
Jak dodał, "nie chcę mówić o obłudzie i hipokryzji osób, które to komentują dzisiaj, w szczególności osób z PiS". - Często się zdarza tak, że nawet zabójcy przekazują informacje na temat innych przestępstw i doświadczeni funkcjonariusze państwa nigdy nie bagatelizują takich informacji. Ocena tego, czy blefują czy nie, jest wynikiem weryfikacji tych informacji - stwierdził.
- Oczywistym jest, że rządzący bagatelizują to, co mówi Falenta, bo jest to dla nich niewygodne. Jest wiele takich elementów, które mogą być dla obecnej władzy niewygodne - zaznaczył Wojtunik.
"Jeśli Ziobro pójdzie na wojnę z Morawieckim"
- Mógłbym powiedzieć dzisiaj złośliwie, że pan Zbigniew Ziobro powiedział wczoraj coś, co mnie jako obywatela niepokoi: "nadałem bieg tej sprawie, jestem o jej wynik spokojny". - Albo został postawiony krzyżyk polityczny nad tą sprawą albo nie - dodał.
Wojtunik zwrócił uwagę, że osoby które w liście wymienia Falenta mają kilka wariantów obrony do wyboru. - Są bardzo wyrywni, jeśli chodzi o pozwy cywilne wobec dziennikarzy i innych osób, w tym przypadku o takim pozwie nie słyszałem. Po drugie, nie ma postępowania ws. kierowania gróźb karalnych - dodał.
Zapytany przez Wojciecha Dąbrowskiego, czy wierzy, że praca operacyjno-śledcza zostanie w tej sprawie przeprowadzona rzetelnie, Wojtunik odpowiedział: "absolutnie nie".
- Prokuratura jest dzisiaj kontrolowana przez polityka. Takie postępowanie może mieć miejsce tylko, kiedy ośrodek skoncentrowany wokół ministra Ziobry podejmie decyzję pójścia na wojnę z ośrodkiem skoncentrowanym wokół premiera Mateusza Morawieckiego, bo w tej groźbie wysłanej przez Falentę do prezydenta, pojawia się nieznana rozmowa premiera polskiego rządu nagrana w jednej z restauracji, o której ponoć kelnerzy mówią, że jest krytyczna dla premiera - tłumaczył Wojtunik.
"Powinna zadziałać niezależna prokuratura, której nie ma"
- Ja się brzydzę nagraniami, mnie nie interesuje, co tam jest. Bycie podsłuchanym nie jest niczym miłym i oczekiwanie na publikację swojego nagrania. Ja to przeżyłem i wyobrażam sobie teraz, co się dzieje w rządzie, ale i co się dzieje w głowie premiera i innych osób, które zostały podsłuchane i o tym wiedzą, i czytają, że znowu ktoś eskaluje groźby na temat publikacji ich nagrań - dodał.
Jak podkreślił, "oczekuję radykalnej reakcji państwa". - Reakcja, że "jakiś skazany mówi o nas brzydko, ale to nieprawda, bo jest niewiarygodny", nie jest reakcją właściwą - powiedział.
Według Wojtunika komisja śledcza w tej sprawie nie jest koniecznym rozwiązaniem. - Tu powinna zadziałać niezależna prokuratura, której w tej chwili w Polsce nie ma i procedury państwa, które również nie zadziałają, bo są zawłaszczone przez polityków - dodał.
"Nie mam się do czego przyznawać"
Zapytany przez prowadzącego o jego nagranie z Elżbietą Bieńkowską, Wojtunik odpowiedział: "ja się przyznaję, że byłem w tej restauracji i rozmawiałem". - Często rozmawiam z różnymi osobami na temat budki i mam wrażenie, że te osoby nie wysłuchały całego nagrania. Trzeba posłuchać całości, a nie wyciętych z kontekstu fraz. Nie mam się do czego przyznawać, bo niczego złego nie zrobiłem, a rozmowa o budce nie dotyczy policjantów, tylko manifestantów i jest wyrwana z kontekstu - tłumaczył.
- Chyba premier Bieńkowska inaczej by zareagowała, gdybym jej powiedział, że minister Bartłomiej Sienkiewicz wysłał policjantów żeby coś zrobili. To nieprawda i manipulacja tymi słowami. Sugeruję odsłuchać rozmowę od początku do końca - dodał.
Dotychczasowe odcinki programu "Graffiti" dostępne są w zakładce Programy.
Czytaj więcej
Komentarze