Dwie posłanki Platformy wracają do Sejmu. Trzeci mandat jest niewiadomą
- Traktuję to jako zobowiązanie wobec wyborców. Wracam do Sejmu - powiedziała polsatnews.pl Zofia Ławrynowicz, która obejmie mandat poselski zwolniony przez Bartosza Arłukowicza. W miejsce Ewy Kopacz do parlamentu wróci z kolei Alicja Dąbrowska. Obie zapowiedziały, że dołączą do klubu Platformy. Mimo, że jedna z nich w 2017 roku opuściła szeregi tej partii.
Zofia Ławrynowicz startowała z piątej pozycji na liście PO w wyborach do Sejmu w 2015 roku. Otrzymała 6881 głosów - niewystarczająco dużo, by zdobyć mandat poselski.
Była posłanka otrzymała jednak możliwość powrotu na Wiejską. Wszystko przez wybór Bartosza Arłukowicza na posła do Parlamentu Europejskiego. Ławrynowicz i były minister zdrowia startowali w 2015 r. z tego samego okręgu - w Szczecinie.
- Nie zastanawiałam się długo. Ja to traktuję jako zobowiązanie wobec wyborców - powiedziała była posłanka w rozmowie z polsatnews.pl.
Jak podkreśliła, w wyborach parlamentarnych zabrakło jej 266 głosów do objęcia mandatu. - Teraz wracam do Sejmu - podkreśliła.
"Jest mi bliżej poglądom koalicji"
Ławrynowicz w 2017 wystartowała w przedterminowych wyborach na prezydenta Stargardu, zajmując trzecie (ostatnie) miejsce. Na przełomie maja i czerwca tego samego roku utraciła stanowisko przewodniczącej PO w Stargardzie, po czym opuściła partię.
Na pytanie, do jakiego klubu parlamentarnego w Sejmie dołączy, Ławrynowicz odpowiedziała: "Nie ukrywam, że jest mi bliżej poglądom klubu koalicyjnego i powiem z przyjemnością, że wiem, że koleżanki i koledzy na mnie czekają i na pewno swoje kroki skieruje w stronę tego klubu".
Jak dodała, najbardziej interesuje ją praca w komisji edukacji i komisji kultury. - Interesuje mnie też komisja środowiska, bo dosyć mocno się wczytuje i zaczynam patrzeć na to, co się dzieje z ekologią. Zaczynam się martwić o to, co się dzieje z Ziemią - powiedziała.
Za Ewę Kopacz w komisji zdrowia
Pozostałe dwa zwolnione mandaty poselskie Platformy pochodzą z okręgu warszawskiego. To stąd w 2015 r. startowali Ewa Kopacz i Andrzej Halicki, którzy od lipca rozpoczną pracę w Parlamencie Europejskim.
Pierwszym kandydatem na zwolniony mandat był Jacek Kozłowski, który w latach 2007-2015 był wojewodą mazowieckim. W styczniu 2018 r. został wykluczony z PO za zarzucanie władzom partii manipulacji w wyborach w regionie.
W piątek wieczorem Kozłowski zakomunikował, że nie obejmie zwolnionego mandatu.
"Na kilka miesięcy przed wyborami moje miejsce jest nadal na ulicy, przed Sejmem i Senatem, a nie wewnątrz tej pozbawionej możliwości reprezentowania obywateli instytucji" - oświadczył.
W tej sytuacji mandat po Ewie Kopacz przejmie osoba z następnym wynikiem. To Alicja Dąbrowska, która dostała 2483 głosy. Była już posłanką PO w latach 2007-2015.
Dąbrowska w rozmowie z polsatnews.pl przyznała, że we wtorek zamierza podpisać dokument o przyjęciu zwolnionego mandatu. Jak dodała, chciałaby zasiąść w komisji zdrowia. - Z zawodu jestem lekarzem i w poprzednich dwóch kadencjach Sejmu byłam w zdrowiu - podkreśliła.
Nie ma pisma od marszałka
Nie wiadomo jednak, co z trzecim mandatem. Kolejny wynik wyborczy ma były poseł i senator PO Łukasz Abgarowicz (1448 głosów). Jak powiedział w rozmowie z polsatnews.pl, nie dostał dotychczas pisma od marszałka Sejmu ws. możliwości objęcia mandatu po Andrzeju Halickim.
- Jeśli dostanę pismo, będę się zastanawiał. Ja już czuję się emerytem - przyznał.
Dąbrowska stwierdziła z kolei, że Abgarowicz "pomimo wieku emerytalnego, jest naprawdę sprawnym politykiem". - Szkoda by było, gdyby nie przyjął mandatu - dodała.
Czytaj więcej
Komentarze