Milicjant podejrzany o strzelanie do górników "Wujka", będzie przesłuchiwany w Katowicach
Roman S. - były funkcjonariusz MO, podejrzany o strzelanie 16 grudnia 1981 r. do protestujących górników kopalni "Wujek" - będzie przesłuchany w najbliższych dniach w Katowicach - poinformował w piątek szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski. IPN ścigał jeszcze jednego b. zomowca, który wyjechał za granicę. Jego sprawa została jednak umorzona.
- Na dzień dzisiejszy trudno przewidzieć, kiedy będą wykonywane czynności procesowe, ale oczywiście one będą wykonywane w ciągu najbliższych dni z uwagi na to, że obecnie podejrzany przebywa w Areszcie Śledczym w Warszawie i należy dokonać jego przetransportowania z Warszawy do Katowic - powiedział dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zastępca prokuratora generalnego prok. Andrzej Pozorski.
Dodał też, że w Katowicach Roman S. zostanie przesłuchany; obecnie prokuratorzy IPN zlecili kompanii konwojowej jego przetransportowanie.
W Chorwacji - jak dowiedziała się wcześniej Polska Agencja Prasowa - 17 maja br. zatrzymano Romana Zdzisława S., byłego funkcjonariusza plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach, który 16 grudnia 1981 r. podczas stanu wojennego - według ustaleń prokuratury - strzelał do górników kopalni "Wujek". W śledztwie IPN Roman S. był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania.
Władze Chorwacji zdecydowały o wydaniu podejrzanego polskim organom wymiaru sprawiedliwości. Od czwartkowego wieczoru jest już w rękach policji w Polsce.
Prokuratura w Dortmundzie umorzyła postępowanie
Roman S. jest jednym z dwóch b. członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy wyjechali z kraju na początku lat 90., kiedy ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Katowicach zajęła się sprawą pacyfikacji śląskich kopalń i zaczęła stawiać zarzuty. S. zmienił nazwisko i zrzekł się obywatelstwa polskiego na rzecz niemieckiego. Do Niemiec, jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, uciekł wówczas także Jan P., który ma podwójne obywatelstwo.
Na początku 2004 r. katowicki sąd wydał na wniosek IPN postanowienie o aresztowaniu b. zomowców, co pozwoliło na wystawienie listów gończych wobec obu podejrzanych. W styczniu 2013 r. Instytut przesłał do sądu wniosek o wydanie za S. i P. Europejskich Nakazów Aresztowania. W przypadku S. sąd się do tego przychylił, nie zgodził się natomiast na ściganie P.
- Wobec Jana P. Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił naszego wniosku. Z uzasadnienia wynikało, że - jak ustalił sąd - postanowieniem prokuratury w Dortmundzie z 10 maja 1995 r. umorzono postępowanie przeciwko Janowi P. - powiedziała naczelniczka pionu śledczego IPN w Katowicach Ewa Koj.
IPN otrzymał kopię postanowienia o umorzeniu sprawy P. - Ponieważ obowiązują nas umowy międzynarodowe, to zgodnie z art. 114 par. 3 pkt 3 Kodeksu karnego jesteśmy związani orzeczeniem sądu innego państwa, które jest w strefie Schengen - powiedziała.
Milicja użyła broni palnej
Przepis przywołany przez prok. Koj stanowi, że do prawomocnych orzeczeń sądów lub innych organów państw obcych kończących postępowanie karne - jeżeli wynika to z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej - nie stosuje się przepisów o ściganiu. W ślad za tym IPN był zobowiązany do uchylenia listu gończego i umorzenie postępowania wobec P. Miało to miejsce we wrześniu 2018 r.
Podczas stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r., w czasie pacyfikacji strajku w KWK "Wujek" w Katowicach milicja użyła broni palnej. Od milicyjnych kul zginęło tam dziewięciu protestujących górników, a ponad 20 innych zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Osądzenie byłych milicjantów okazało się niezwykle trudne. Proces w pierwszej instancji toczył się trzy razy. Dopiero w czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia - wynika z procesu.
Wszystkie procesy Kiszczaka
Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników.
Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w "Wujka". Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 r. - w 1996 r. SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
Czytaj więcej
Komentarze