Nie poczuł, że połknął wykałaczkę. Kilka miesięcy później dotarła do biodra i wbiła się w tętnicę
Lekarze z Poznania uratowali pacjenta, który na weselu zjadł tzw. koreczek... razem z wykałaczką. Na dodatek nie poczuł, że połknął kawałek drewienka. Wykałaczka przez kilka miesięcy przesuwała się w ciele, aż utknęła w tętnicy biodrowej, dziurawiąc po drodze jelito cienkie, moczowód i powodując zagrożenie życia. Na szczęście mężczyzna trafił pod opiekę specjalistów z Poznania.
Historię pacjenta opisał prof. Marek Karczewski, chirurg ze Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego, który operował mężczyznę.
Pacjent kilka miesięcy wcześniej na weselu zjadł koreczek i nie poczuł, że z nadzianymi "frykasami" połknął też wykałaczkę. Obustronnie zaostrzony kawałek drewna przesuwał się w układzie pokarmowym aż utknął w końcowym odcinku jelita cienkiego. Następnie - jak opisał profesor - w trzech miejscach przedziurawił jelito cienkie oraz kątnicę.
"Sytuacja zrobiła się naprawdę poważna, bo drewienko przebiło prawy moczowód i wbiło się w tętnicę biodrową wewnętrzną, co spowodowało zagrożenie życia pacjenta" - przekazał chirurg. Mężczyzna przeszedł operację, podczas której lekarze usunęli wykałaczkę wraz z kawałkiem przedziurawionego jelita cienkiego i grubego.
- To jest zdumiewające, że taki mały kawałek drewienka mógł spowodować takie uszkodzenia - powiedział lekarz w rozmowie z Polsat News.
Początkowo chirurdzy próbowali zszyć uszkodzony moczowód na specjalnym cewniku "pig-tail" oraz opatrzyć tętnicę biodrową. Okazało się jednak, że doszło do stanu zapalnego końca moczowodu poniżej przedziurawienia i zapalny odcinek musiał zostać usunięty i ponownie zespolony z pęcherzem.
"Pacjent ma już się dobrze i zapewne bardziej będzie uważał przy jedzeniu" - poinformował lekarz.
Historię opisał ku przestrodze, bo - jak zauważył - podczas zbliżających się finałów Ligi Mistrzów i Ligi Europy "nie tylko wykałaczkę można połknąć z emocji".
Komentarze