Trzy lata więzienia dla Arabskiego. O tyle wnioskuje pełnomocnik części rodzin ofiar ze Smoleńska

Polska
Trzy lata więzienia dla Arabskiego. O tyle wnioskuje pełnomocnik części rodzin ofiar ze Smoleńska
Polsat News

O karę trzech lat bezwzględnego więzienia m.in. dla Tomasza Arabskiego zawnioskował ws. organizacji lotu do Smoleńska w 2010 r. pełnomocnik części bliskich ofiar katastrofy mec. Stefan Hambura. "Najwyższej kary" za zarzucany czyn w tej sprawie chce także Piotr Walentynowicz.

We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował wysłuchiwanie mów końcowych w procesie byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników oskarżonych o niedopełnienie obowiązków w związku z organizacja tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010 r. Przed sądem głos zabrał ostatni z pełnomocników oskarżycieli - mec. Hambura, oraz niektórzy spośród bliskich ofiar.

 

Mec. Hambura zawnioskował dla Arabskiego o karę 3 lat więzienia "bez możliwości warunkowego zawieszenia wykonania kary". O bezwzględne pozbawienie wolności zawnioskował także wobec pozostałych oskarżonych. Oskarżeni w tym procesie to, poza Arabskim, dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Pełnomocnik wniósł o karę 3 lat więzienia dla Moniki B., 2,5 roku dla Miłosława K., 2 lat i trzech miesięcy dla Grzegorza C. i 2 lat więzienia dla Justyny G. Jak podkreślił mec. Hambura, wszyscy oskarżeni "działali na szkodę interesu prywatnego i publicznego pokrzywdzonych".

 

"U oskarżonych nie zauważyłem ani smutku, ani żalu"

 

Dwa tygodnie temu - gdy sąd rozpoczął wysłuchiwanie mów końcowych - prokurator Przemysław Ścibisz zawnioskował wobec Arabskiego o karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Kar w zawieszeniu zażądał także dla pozostałych oskarżonych. Pełnomocnicy oskarżycieli, którzy wygłaszali mowy dwa tygodnie temu, wnieśli zaś o uznanie winy wszystkich oskarżonych kwestię kar pozostawiając do decyzji sądu.

Z kolei ze strony rodzin ofiar we wtorek głos zabrali: wnuk opozycjonistki z czasów PRL Anny Walentynowicz - Piotr Walentynowicz, ojciec stewardessy Natalii Januszko - Grzegorz Januszko, oraz żona osobistego lekarza prezydenta Lecha Kaczyńskiego Wojciecha Lubińskiego - Beata Lubińska.

 

"Ja u oskarżonych nie zauważyłem ani smutku, ani żalu, ani skruchy, pomimo tego, że w mojej ocenie ponad wszelką wątpliwość wykazano, że nie dopełnili oni swoich obowiązków i miało to charakter ciągły. Nie dopełnili, bo nie mogli, gdyż jedni nie znali procedur, wobec których winni się stosować, a inni - nawet jeśli coś słyszeli - to i tak postępowali w sposób utarty i umowny" - ocenił Walentynowicz.

 

Jak podkreślił, "działania oskarżonych podlegałyby karze niezależnie od tego, czy doszłoby do tragedii, czy też gdyby samolot bezpiecznie wylądował", lecz "trudno sobie wyobrazić, jaka większa tragedia musiałaby się stać, niż śmierć prezydenta RP, śmierć najwyższych oficerów Wojska Polskiego, śmierć elity narodu, abyśmy mogli sięgnąć po najwyższy wymiar kary" w ramach postawionego oskarżonym zarzutu. "Wobec oskarżonych powinna być zastosowana najwyższa kara przewidziana (za taki czyn - PAP) w polskim prawie" - mówił.

 

"Ten wyrok zapisze się na kartach polskiej historii i kartach polskiego wymiaru sprawiedliwości. Czy to będzie kolejna karta wstydu, z którego będziemy się musieli tłumaczyć młodszym pokoleniom, czy też nie - dowiemy się już niedługo" - zakończył swą mowę Walentynowicz.

 

Grzegorz Januszko przekonywał, że w ocenie działań oskarżonych "brak wiedzy w żadnym razie nie powinien być okolicznością łagodzącą". Jak podkreślał, przez dziewięć lat niemożliwe było wskazanie osób winnych wydarzeń, które miały miejsce 10 kwietnia 2010 r. - Teraz Wysoki Sąd może przywrócić poczucie wiary w sprawiedliwość, wierzymy w sprawiedliwy wyrok - podkreślił.

 

"Smutny obraz funkcjonowania państwa"

 

Zdaniem Beaty Lubińskiej zeznania oskarżonych i świadków w procesie Arabskiego pokazują "smutny obraz funkcjonowania państwa", "ignorancję i bylejakość". "W naszej ocenie potwierdzili oni brak przestrzegania przepisów, brak jakiegokolwiek nadzoru nad pracą podległych pracowników" - mówiła.

 

Podkreślała przy tym, że szef kancelarii premiera oraz pracownicy ambasady "mają określone kompetencje oraz powinni ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje". "Ten proces obnażył bezkarne lekceważenie przepisów, brak odpowiedzialności, a w konsekwencji - chaos w instytucjach państwowych" - dodała Lubińska.

 

- Naszym bliskim nic nie zwróci życia (...), ale jako obywatele tego państwa domagamy się od urzędników państwowych uczciwości, profesjonalizmu i odpowiedzialności, a tym samym poniesienia kary za działanie, a raczej jego brak, które działa na szkodę innych osób publicznych - powiedziała Lubińska.

 

Jak podkreśliła "nie jest to nasza osobista vendetta, proszę tego tak nie traktować". - Tak naprawdę nikt nie wie, co przez te trzy lata działo się w naszych sercach podczas tego procesu. Jesteśmy tutaj z potrzeby poczucia fundamentalnej sprawiedliwości - wskazała.

 

- Na koniec postawmy sobie takie pytanie: czy dzisiaj, po całym procesie, kiedy dokładnie wiemy, w jaki sposób organizowana była wizyta 10 kwietnia 2010 r., ktokolwiek z państwa obecnych tu na sali dobrowolnie wsiadłby do tego samolotu? - zapytała Lubińska.

 

7 czerwca głos zabiorą obrońcy wszystkich oskarżonych

 

Wtorkowa rozprawa trwała godzinę i była ostatnią, na której sąd wysłuchiwał stronę oskarżycieli. Natomiast 7 czerwca głos zabiorą obrońcy wszystkich oskarżonych, a sąd zapewne wyznaczy termin ogłoszenia wyroku.

 

Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, jak Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.

 

Na początku procesu do sprawy - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się prokuratura. We wrześniu ub.r. w związku ze zmianą stanu prawnego dotyczącego instytucji "rzecznika praworządności" przedstawiciel prokuratury złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie opiera się na przepisie Kodeksu postępowania karnego stanowiącego, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym".

jm/pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie