Holender zaginął po nocy spędzonej w polskim areszcie. Znaleziono jego ciężarówkę, a w niej telefon
Trwają poszukiwania 52-letniego Holendra, kierowcy ciężarówki, który ostatni raz widziany był w poniedziałek w Polsce - spędził noc w areszcie za jazdę po pijanemu. Po opuszczeniu aresztu zniknął. Ciężarówkę zaginionego odnaleziono w Słubicach przy granicy z Niemcami. W aucie był m.in. telefon komórkowy i rzeczy osobiste, ale samego kierowcy do dziś nie odnaleziono.
52-letni mieszkaniec Limbricht na południu Holandii, kierowca ciężarówki, został zatrzymany przez polską policję po zgłoszeniach otrzymanych przez innych kierowców, którzy twierdzili, że pojazd jedzie "wężykiem" i zapewne prowadzi go pijany kierowca.
Zasypiał podczas badania alkomatem
Po zatrzymaniu tira funkcjonariusze rzeczywiście stwierdzili, że mężczyzna jest nietrzeźwy, choć potwierdzić udało im się to dopiero przy trzeciej próbie zbadania alkomatem, gdyż wcześniej kierowca zasypiał. Zatrzymany miał 2,2 promila alkoholu.
Później pod siedzeniem kierowcy znaleźli pustą butelkę po wódce. Holender trafił do aresztu. Rzecznik holenderskiej policji ma 99,9 procent pewności, że zatrzymany kierowca i zaginiony, to ta sama osoba.
52-latka od wtorku poszukuje córka, z którą kontaktował się regularnie. Od wtorku jego telefon jest głuchy.
Mężczyzna zniknął bez śladu
Ciężarówkę Holendra odnaleziono w Słubicach w pobliżu granicy z Niemcami. Znaleziono w niej telefon oraz rzeczy osobiste. Jednak sam mężczyzna zniknął bez śladu.
Holenderscy mundurowi we współpracy z polskimi funkcjonariuszami rozpoczęli poszukiwania. Śledczy nie zakładają, że doszło do przestępstwa, ale, jak mówił rzecznik tamtejszej policji lokalnym mediom, "nie możemy całkowicie tego wykluczyć".
Poszukiwany ma 179 cm wzrostu. Na prawym ramieniu ma wytatuowaną różę oraz jaskółki, a na nadgarstku literę "M" z małym krzyżem.
Czytaj więcej
Komentarze