"Hazard wciągnął mnie jak odkurzacz okruszki". Były dziennikarz sportowy w "Skandalistach"

- To nie jest żaden problem dla hazardzisty, żeby zdobyć pieniądze. Przecież ja tak funkcjonowałem przez 10 lat. Hazardzista jest mistrzem kłamstwa i robi to z zimną krwią. W większości przypadków pożyczałem pieniądze z chwilówek, z banków. Od osób fizycznych pożyczałem na samym końcu, jak już tam nie miałem możliwości – opowiadał Bartnicki.

Zapytany przez Agnieszkę Gozdyrę, czy miał kiedyś przebłysk, że coś jest nie w porządku, odpowiedział: "bardzo szybko".

- Hazard wchłonął mnie, jak odkurzacz okruszki. To był moment. Miałem obawy przed pierwszym zagraniem, ale szybko się z nich wyleczyłem, widząc, że koledzy potrafią wygrać. Uznałem, że ja też potrafię, bo znam się lepiej od nich - tłumaczył Bartnicki.

- Człowiek wyobraża sobie wtedy że skoro wygrałem dzisiaj, to mogę wygrywać cały czas, a nawet jak raz się przegra, to prędzej czy później z moją wiedzą się odkuję - dodał.

 

"Wykrzyczała, że mnie z tym nie zostawi"

Zapytany przez prowadzącą, "co powiedziała Twoja dziewczyna, jak się dowiedziała, jak wygląda twoje życie?", Bartnicki długo milczał.

- Wybuchła płaczem. Płakała, ja płakałem razem z nią, ale gdy wydawało mi się, że za chwilę wyjmie walizki i się spakuje, wykrzyczała, że nie zostawi mnie z tym. Nie zrobiła tego, jesteśmy do dzisiaj razem - podkreślił.

- Mimo wielu złych momentów, kiedy chciałem zabić się przez hazard, kiedy kłamałem w oczy, kiedy widziałem łzy mojej narzeczonej, mamy, brata, osób, które kocham, uważam, że to, co mi się przydarzyło, było moim błogosławieństwem. Gdybym może wtedy nie upadł, to być może już bym nie żył - stwierdził Bartnicki.

Dotychczasowe odcinki programu "Skandaliści" dostępne są w zakładce Programy.

Czytaj więcej