Protest osób niepełnosprawnych w Warszawie
Ulicami Warszawy przeszła w czwartek manifestacja osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Protestujący chcieli zwrócić uwagę na problemy osób niepełnosprawnych. Domagali się także większego wsparcia ze strony państwa. - Jesteśmy 15 lat w UE i chcemy pomocy kompleksowej. Brakuje nam środków do życia, asystentów, dostępu do rehabilitacji - powiedział Polsat News toruński radny Jakub Hartwich.
Manifestujący zgromadzili się koło południa przed Pałacem Prezydenckim. Następnie przeszli przed Kancelarię Premiera, skąd udali się przed budynek Parlamentu. Nieśli transparenty z napisami: "żądamy godnego życia dla osób z niepełnosprawnościami", "Każdy ma marzenia, nawet my", "Żądamy asystenta dla osoby niepełnosprawnej". Na czele manifestacji ustawiono baner z napisem "O godne życie osób z niepełnosprawnościami".
W niedzielę premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w najbliższych kilku miesiącach osoby niepełnosprawne powyżej 18. roku życia, które są całkowicie niezdolne do samodzielności, otrzymają comiesięczny, stały dodatek w wysokości 500 zł. Premier jako źródło jego finansowania wskazał podatek handlowy i fundusz solidarnościowy.
"Przed wyborami przypomniało się panu o potrzebach niepełnosprawnych"
Liderka ubiegłorocznego protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie Iwona Hartwich przypomniała, że jednym z ich postulatów, był tzw. "dodatek na życie do renty socjalnej w kwocie 500 zł".
- Pan premier Mateusz Morawiecki twierdził, że przyznanie tej drobnej kwoty spowoduje, że państwo polskie zbankrutuje. To był koszt 1 mld 680 mln rocznie. A tymczasem okazuje się, że na politykę społeczną rząd PiS przeznaczył 80 mld zł. Jesteśmy oburzeni tym, że 4 dni przed naszym protestem, a 7 dni przed wyborami, przypomniało się panu o potrzebach niepełnosprawnych - mówiła Hartwich.
Jak dodała, zapowiedź przez premiera dodatku w wysokości 500 zł dla dorosłych osób niepełnosprawnych jest nieprecyzyjna. - Naszym zdaniem kwota 500 zł powinna być dodana do renty socjalnej natychmiast. W podsumowaniu kwoty renty socjalnej wynosiłaby wówczas 1435 zł i byłaby corocznie waloryzowana"- wskazała Hartwich.
Zaznaczyła, że liczy na szybkie przedstawienie przez szefa rządu projektu zapowiadanego przez niego dodatku dla osób niepełnosprawnych.
W manifestacji wzięli także udział politycy, m.in. Michał Szczerba (PO), Marcin Święcicki (PO), Joanny Scheuring-Wielgus (TERAZ!) i Sylwia Spurek (partia Wiosna).
Podczas przemarszu uczestnik protestu niepełnosprawnych w Sejmie Jakub Hartwich powiedział reporterce Polsat News, że propozycja premiera jest "nieprecyzyjna". - Na konwencji słyszymy, że może będzie 500 zł, może mniej - wskazał.
Jak dodał, wśród niepełnosprawnych "jest obawa, że będą stawać na ponowne orzeczenia" przed komisje lekarskie.
- My tu jesteśmy dzisiaj dlatego, że jesteśmy 15 lat w Unii Europejskiej i chcemy pomocy kompleksowej. Nam brakuje środków do życia, asystentów, dostępu do rehabilitacji - tłumaczył.
Iwona Hartwich w rozmowie z reporterką Polsat News Anną Łubian-Halicką wyraziła opinię, że wspomniane przez premiera 500 zł powinno być "włożone" do renty socjalnej, by osoba niepełnosprawna "nie musiała co roku chodzić do pomocy społecznej i wypełniać druki".- Wówczas osoba niepełnosprawna miałaby 1435 zł i to byłoby co roku waloryzowane - dodała.
Podkreśliła jednak, że stały dodatek nie rozwiąże problemów, bo jak obliczyły osoby z niepełnosprawnościami ich minimum socjalne to ok. 4000 - 5000 zł. - A dziś taka osoba dostaje 935 zł renty socjalnej i 183 zł zasiłku pielęgnacyjnego - przekazała.
"Chcą normalnego, przyzwoitego życia"
Do protestu odniósł się w czwartek lider PO Grzegorz Schetyna, który odwiedził osoby niepełnosprawne w ośrodku w Gdańsku prowadzonym przez Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną.
- Osoby z niepełnosprawnościami i rodzice protestują i proszą o godne życie, o szacunek i podmiotowe traktowanie. Widzieliśmy ich protest w Sejmie, widzieliśmy, jak byli traktowani przez obecny rząd, ministrów, posłów rządzącej partii - mówił Schetyna na konferencji prasowej.
Podkreślił, że najważniejsze w relacjach z osobami niepełnosprawnymi są "godność i szacunek".
- One chcą normalnego, przyzwoitego życia, podmiotowego traktowania, chcą szacunku i to im się po prostu należy. I uważam, że musimy jako przedstawiciele państwa polskiego potrafić napisać scenariusz poprawy ich życia (…) Dzisiaj to widzieliśmy. Chciałbym, żeby to była wielka lekcja dla tych wszystkich, którzy tego nie czują, którzy uważają, że traktować dobrze, godnie osoby z niepełnosprawnościami można i trzeba tylko w kampanii wyborczej - dodał.
Zdaniem Schetyny, w tej sprawie nie chodzi tylko o "pieniądze i obietnice wyborcze", ale "elementarny szacunek i wiarygodność".
Rafalska: nieuzasadnione zarzuty polityków
- Zarzuty polityków opozycji dotyczące rzekomego braku zainteresowania MRPiPS sytuacją osób niepełnosprawnych są nieuzasadnione. Wierzę, że taka ocena pani marszałek wynika z braku pełnej informacji na temat działań, jakie zostały podjęte. My te informacje chętnie przekażemy. Potrzeba dużo złej woli, żeby zignorować to, co udało nam się wspólnie ze środowiskiem osób niepełnosprawnych i ich opiekunów wypracować - powiedziała minister rodziny Rafalska.
Szefowa MRPiPS wskazała, że system wsparcia, aby mógł być uznany za skuteczny, musi odpowiadać na różnorodne potrzeby osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. - W tym nurcie zaprojektowaliśmy Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, który obowiązuje od początku roku. Pracom nad Funduszem przyświecała idea, stworzenia przepisów, które będą dawały możliwość wszechstronnego wsparcia osób niepełnosprawnych - bez faworyzowania, ale też przede wszystkim bez dyskryminowania jakiejkolwiek grupy osób niepełnosprawnych - mówi.
Przypomniała, że w maju ub. r. zaprezentowana została mapa drogową budowy systemu wsparcia osób niepełnosprawnych i ich rodzin. Jednym z filarów tego systemu jest Fundusz Solidarnościowy. Pozostałe to pakiet społecznej odpowiedzialności i program "Dostępność plus". Jak zaznaczyła, w tym roku przychody Funduszu mają wynieść ok. 647 mln złotych. W przyszłym, kiedy już najbogatsi podatnicy zapłacą daninę solidarnościową, ma to być ok. 1,8 mld złotych.
Czytaj więcej