Pojechała do szpitala, straciła ciążę. Żąda ponad 5 mln zł odszkodowania
33-letnia pacjentka żąda od szpitala w Szczytnie rekordowego odszkodowania - ponad 5 milionów złotych. Kobieta była w 10. tygodniu ciąży, kiedy trafiła do placówki. Jej zdaniem, na czas nie rozpoznano u niej zakrzepicy. W konsekwencji straciła dziecko i od pół roku jest żywiona pozajelitowo.
Do 10. tygodnia ciąża Anny Włodkowskiej przebiegała prawidłowo. Nagle pojawił się ostry ból brzucha. Kobieta pojechała do szpitala w Szczytnie, gdzie została przyjęta na oddział ginekologiczny.
Lekarz miał stwierdzić, że ciąży nic nie zagraża. Kobieta dostała leki przeciwbólowe i rozkurczowe, ale było tylko gorzej. Z dokumentacji medycznej wynika, że przez cały dzień i noc nie szukano przyczyn ostrego bólu.
- Po 24 godzinach ginekolog przyprowadził chirurga, bo stwierdził, że coś może się dziać. Wcześniej nawet nie było wykonane USG brzucha - mówi pani Anna.
"Ten pan nie powinien leczyć"
Wtedy zaczęła się akcja ratowania życia kobiety. Badanie wykazało martwicę jelita cienkiego, było zagrożenie sepsą. Pacjentka ze szpitala w Szczytnie śmigłowcem została przetransportowana do Olsztyna.
- Lekarze w Olsztynie dawali mi 15 proc. szans na przeżycie - mówi.
Szpital nie poinformował rodziny o pogorszeniu stanu zdrowia pacjentki i o transporcie do innej placówki. - Ten pan nie powinien leczyć. Nie wykazał się żadną empatią. Poszedł sztampowo: jak jest ciąża, to musi kobietę boleć brzuch - twierdzi partner kobiety.
Ciąży pani Anny nie udało się uratować.
"Powołana została komisja"
Beata Kostrzewa, dyrektor szpitala w Szczytnie mówi, że na tyle, na ile zna swoich lekarzy, jest przekonana, że zrobili wszystko tak, jak należy.
Szpital dostał wezwanie do zapłaty zadośćuczynienia. Rodzina żąda ponad 5 mln zł.
- To jest bardzo duża suma, dlatego powołana została komisja, która zbada przebieg i oceni wszystkie procedury, które zostały udzielone tej pacjentce - informuje Kostrzewa.
"Polskie prawo dla takich osób przewiduje 600 zł"
Wydatki rodziny wzrosły o ponad 2 tys. złotych miesięcznie. Pani Anna nie je i nie pije. Odżywia się pozajelitowo za pomocą worka, do którego jest podłączona 18 godzin na dobę. Kobieta nie może wrócić do pracy.
- Polskie prawo dla takich osób przewiduje 600 zł. Naprawdę to nie wystarcza nawet na zakup podstawowych przewodów do przetoczeń. A każdy przewód dziennie to jest 25 zł - mówi partner kobiety.
- Ratuje mnie tylko przeszczep jelita cienkiego. W Polsce się tego nie wykonuje, tylko za granicą - podkreśla pani Anna.
Czytaj więcej
Komentarze