"Jestem katolikiem po przejściach". Bronisław Komorowski o relacjach państwa z Kościołem
- Dla mnie idealnym modelem w relacji państwo-Kościół jest daleko idący rozdział, ale rozdział przyjazny, a nie wrogi, czy oparty o głupie schlebianie. Politycy mają się kierować oczekiwaniami obywateli, a nie hierarchów - powiedział były prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z Piotrem Witwickim na łamach "Plus Minus", weekendowego wydania dziennika "Rzeczpospolita".
- Przychodzę tam, gdzie jestem zaproszony. Chyba nie było tam także pozostałych byłych prezydentów. Nie sądzę, aby tu decydowało myślenie prestiżowe, ale obawa czy się pasuje do zamysłu organizatora wydarzenia - w taki sposób były prezydent odniósł się do kwestii swojej nieobecności 3 maja na wykładzie szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim.
Wystąpienie Tuska poprzedził redaktor naczelny pisma "Liberte" Leszek Jażdżewski. Jego wypowiedź m.in. o tym, że "polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa i gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki do tego, aby zaganiać pokorne owieczki do zagrody", spotkała się z krytyką m.in. polityków obozu rządzącego, opozycji, władz UW, czy Episkopatu.
"Źle mi się go słuchało"
Komorowski przyznał w rozmowie z Piotrem Witwickim, że słuchał wystąpienia Jażdżewskiego, ale zaznaczył, że "źle mu się go słuchało".
- Od początku miałem wrażenie, że ze względu na ostrość sformułowań, przysłoni wystąpienie Donalda Tuska. To nieszczęśliwa okoliczność, która sprawia, że wiele mediów omija wykład Donalda Tuska, koncentrując uwagę na wystąpieniu organizatora - ocenił Komorowski.
Witwicki pytał byłego prezydenta, czy jest we wspólnocie Kościoła Katolickiego i zwrócił uwagę, że Komorowski miał w tej kwestii "swoje przejścia".
- Tak. Ma pan zapewne na myśli zachowanie niektórych hierarchów i kapłanów w czasie kampanii 2015 roku. Pamiętam o nich. Jestem
więc katolikiem po przejściach - mówił Komorowski. Nawiązał w ten sposób do ustawy o in vitro, którą, jako prezydent, podpisał za rządów Platformy Obywatelskiej.
"Księża czasami traktują swoje diecezje jak własne folwarki"
Jak mówił Komorowski, byli wówczas biskupi, którzy "kwestionowali, że w ogóle jest ochrzczony". - Myślę, że liczba osób poranionych przez polityczne zaangażowanie Kościoła po jednej ze stron jest spora. Nie jestem wyjątkiem. Mam świadomość, że istotna część księży i biskupów po prostu ma poglądy polityczne zbliżone do partii rządzącej. Mają do tego prawo, ale czasami traktują swoje diecezje czy parafie jak księstwa udzielne czy własne folwarki oczekując, że wierni będą mieli te same poglądy co oni - powiedział Komorowski na łamach "Plus Minus".
- Tu się zaczyna dramat. Wierni, którzy mają inne poglądy, czują się wtedy wypychani ze wspólnoty. Odnotowuję to z niepokojem o przyszłość Kościoła. Tym bardziej więc cenię sobie przyjaźń, broń Boże nie polityczną, z wieloma duchownymi, którzy, jak to określił
śp. bp Pieronek, nie dali się zaczadzić PiS-em - ocenił były prezydent.
Piotr Witwicki przywołał słowa Jana Rokity, który mówił kiedyś o katolicyzmie "łagiewnickim" i "toruńskim". - Wtedy tak się to jawiło. Dzisiaj, to jest kompletnie passe, bo nie ma już łagiewnickiego Kościoła. Toruński jest i to bardzo widoczny. Ponadto jest hołubiony przez obecną władzę polityczną - mówił.
"Polityk nie powinien się opowiadać za sojuszem tronu i ołtarza"
Zdaniem byłego prezydenta, "idealną sytuacją jest dystans Kościoła od świata polityki". - Jan Rokita podkreślał coś, co wydawało się wtedy oczywistością. Dla mnie oczywistością dziś jest to, że przyzwoity polityk, który chce budować państwo demokratyczne nie powinien się opowiadać za żadną wersją sojuszu tronu i ołtarza, bo każda jego wersja jest szkodliwa i dla Kościoła i dla państwa - mówił.
Dodał, że "z niepokojem przyjmuje deklarację Jarosława Kaczyńskiego kreującego się na bezkrytycznego i bezwarunkowego obrońcę Kościoła w obliczu różnorakich krytyk - także a może przede wszystkim dotyczących zagrożenia pedofilią". - W moim przekonaniu skutecznymi obrońcami Kościoła w Polsce mogą być tylko ci, którzy zachęcają Kościół do głębokich, odważnych zmian i do zachowania dystansu do polityki - mówił w "Rzeczpospolitej" Komorowski.
"Robert Biedroń jest dla mnie przejawem szerszego, niepojącego zjawiska"
Piotr Witwicki zwrócił uwagę na postać lidera partii Wiosna Roberta Biedronia, który - jak mówił - chce w tej kwestii zrobić rewolucję.
- Robert Biedroń jest dla mnie przejawem szerszego, niepojącego zjawiska. Uważam bowiem, że dla państwa demokratycznego i dla Kościoła w państwie demokratycznym zagrożeniem jest widoczne narastanie tendencji fundamentalistycznych i radykalnych. Robert Biedroń jest cząstką tej tendencji w swoim radykalnym antyklerykalizmie - stwierdził w "Rzeczpospolitej" Komorowski.
"Polityk najcięższej rangi, taki rycerz ciężkozbrojny"
"Ja tego nie wiem i nie chcę się wypowiadać w imieniu Donalda Tuska, ale chciałbym, żeby kandydował. Jeżeli się zdecyduje, to będzie go wiele osób wspierać. Ja również - mówił Komorowski, odnosząc się do przyszłych wyborów prezydenckich.
Pytany, czy Tusk "po tylu latach przebywania na brukselskich salonach jest w stanie dotrzeć do Polaków i wyczuć ich nastroje" były prezydent przyznał, że były premier "sam musi ocenić i jestem pewien, że intensywnie o tym myśli".
- Wiadomo jednak, że to polityk najcięższej rangi, taki rycerz ciężkozbrojny. Jest to zresztą ten polski polityk, który sięgnął po najwyższe funkcje międzynarodowe w Unii Europejskiej. Ma swoją wyrobioną pozycję w świecie i niewątpliwie jest w stanie zaprzęgać osobiste związki w rydwan polityki państwa polskiego. Strategiczny interes Polski polega na naszym udziale w integracji europejskiej, a Tusk jest politykiem, który może ułatwić przywrócenie należnego nam miejsca w Unii Europejskiej - ocenił Komorowski.
"Powiedziałem to, co powiedziałbym moim własnym dzieciom"
W kontekście programów społecznych wprowadzanych przez obecnie rządzącą partię Witwicki przywołał także słowa Komorowskiego, które padły podczas spaceru ulicami Warszawy. Ówczesny prezydent radził wtedy młodemu człowiekowi, jak żyć za 2 tys. złotych. - Zmienić pracę. Wziąć kredyt - mówił.
- Niewątpliwie z punktu widzenia logiki kampanii wyborczej była to nadmierna szczerość, ale nie cenię sobie polityków, którzy dbając o to aby ich słowa nie zabrzmiały źle w uszach wyborców mówią nieprawdę. Powiedziałem temu młodemu człowiekowi, który był zresztą nasłany przez PiS, to co powiedziałbym moim własnym dzieciom. Przecież tylko na chwilę można stworzyć wrażenie, że posiada się jakieś cudowne leki na wszystkie ludzkie dolegliwości. Tego wrażenia nie da się utrzymać długo. Przykładem jest los zapowiadanego przez mego ówczesnego konkurenta, a dzisiaj prezydenta Andrzeja Dudę, cudownego rozwiązania kwestii "frankowiczów" - przyznał w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Komorowski.
Piotr Witwicki poruszył także kwestię wprowadzenia waluty euro w Polsce. Komorowski podkreślił, że był i jest nadal zwolennikiem euro.
- W 2010 złożyłem projekt nowelizacji Konstytucji z wyeliminowaniem tych zapisów, które czynią z Konstytucji barierę prawną na drodze do wejścia do strefy Euro - przypomniał.
"Nie lecimy na Marsa, bo nie mamy rakiety, a warto ją mieć"
- Dziś bez sensu jest rozważanie, czy wchodzimy do strefy euro czy nie, bo nie możemy tego zrobić. Jest bariera Konstytucyjna, są niespełnione kryteria ekonomiczno-finansowe. Jarosław Kaczyński mówiąc: »nie wejdziemy do strefy Euro« powiedział rzecz oczywistą, ale
jednocześnie coś mało mądrego. Bo to jest tak jakby powiedział, że nie lecimy na Marsa. Pewnie, ze nie lecimy, bo nie mamy rakiety. A ja
zachęcam, że warto by ją mieć. Warto spełniać warunki konieczne aby w ogóle starać się o wejście do strefy euro - mówił były prezydent w rozmowie z Piotrem Witwickim.
Odnosząc się do kwestii nierówności społecznych w kontekście badań, z których wynika, że Polacy pracują ciężej niż inny europejczycy, ale wciąż nie żyją na ich poziomie Komorowski stwierdził, że "różnice w poziomie zamożności i w poziomie zarobków między zachodem, a środkowo-wschodnią Europą były od wieków i będą jeszcze bardzo długo".
"To, że Polska się rozwija nie jest efektem gadania Morawieckiego"
W nawiązaniu do okresu transformacji Komorowski wskazał, że "wszyscy ludzie z »Solidarności« czuli i wiedzieli, że nie ma innej drogi niż przejście przez tę dolinę łez i potu, by dotrzeć do lepszych czasów".
- I to się udało. To, że teraz Polska gospodarka się rozwija nie jest efektem gadania premiera Morawieckiego tylko ciężkiej pracy przez 30 lat III RP - mówił były prezydent w rozmowie z Piotrem Witwickim.
Czytaj więcej