Gmina "zwija" asfalt. Okazało się, że zaoferowała zbyt mało za prywatny grunt, zajęty pod drogę
Finał batalii o drogę w gminie Górno na Kielecczyźnie. Co ciekawe nie chodzi o jej budowę, czy remont, a o... rozebranie. Po pięciu latach sąd zdecydował, że pas asfaltu musi zostać zerwany wraz z podbudową, bo bezprawnie położono go na działce kobiety, która sobie tego nie życzyła. Gmina oferowała jej kwotę 40 zł za metr, ale właścicielka nie przyjęła oferty, uznając ją za zbyt małą.
Władze gminy Górno na Kielecczyźnie rozbierają fragment drogi i zrywają z niej położony kilka lat temu asfalt
Gmina przeprowadziła remont pięć lat temu, gdy dostała rządową dotację na naprawę i odtworzenie dróg zniszczonych przez powodzie i nawałnice. Na utwardzenie duktu i położenie asfaltu poszło 400 tys. zł.
Właścicielka parceli zażądała pieniędzy
Okazało się jednak, że droga przebiega przez prywatny grunt, do którego gmina nie miała żadnego prawa.
Właścicielka parceli zażądała pieniędzy za zabrany jej grunt. Przegrała pierwszy proces, ale po odwołaniu uzyskała przychylny werdykt, który nakazał gminie rozebranie kawałka drogi asfaltowej. Choć jest równa i względnie nowa - zapadł na nią wyrok.
Droga niezgody decyzją sądu rozmontowywana jest kawałek po kawałku. Na nic zdały się protesty mieszkańców. Przemysław Łysak, wójt gminy Górno powiedział "Echu Dnia", że gmina chciała płacić 40 zł za metr kwadratowy drogi, byle ją uratować, bo jest potrzebna mieszkańcom. Jednak właścicielka parceli nie zgodziła się, żądała znacznie więcej.
- To nieprawda, że nie miałam woli, aby się dogadać. Po prostu uważam, że kwota jaką mi zaproponowano jest zdecydowanie za niska. Działki przy łące są sprzedawane po 80 złotych za metr kwadratowy, a ja dysponuję dobrą działką budowlaną. Myślę więc, że zaproponowana przeze mnie kwota 120 złotych była odpowiednia - powiedziała pani Bożena dziennikarzom "Echa Dnia".
- Granica działki prywatnej przebiega pół metra od krawędzi asfaltu - wyjaśnił jeden z gminnych urzędników.
Asfalt znika wraz z podbudową
Trwa zrywanie nawierzchni bitumicznej.
- Dla nas to jest koszmar, to jest nie do powiedzenia, jak można - mówi jedna z osób mieszkających w gminie. - Mam córkę niepełnosprawną, nie wezmę jej na ręce i nie doniosę jej ten kilometr, trochę jest to przykre - twierdzą mieszkańcy. Ta droga - jak mówią mieszkańcy - była tu zawsze. I nikomu nie przeszkadzała.
- Z wyrokiem się nie dyskutuje, musimy go wykonać - powiedział reporterowi Polsat News wójt Łysak.
Operację zerwania utwardzonej warstwy wyceniono na 30 tysięcy złotych. Ale gmina zapłacić będzie musiała znacznie więcej. To dlatego, że podbudowa jest głębiej niż przewidywał jej projekt. By dokopać się do gruntu rodzimego działki rolnej wybrać trzeba warstwę sięgającą około 70 cm w głąb.
- Zgodnie z wyrokiem prace powinny zostać przeprowadzone do końca maja tego roku - powiedział gminny urzędnik.
Aby droga była przejezdna, gmina planuje teraz poszerzenie i utwardzenie pobocza z drugiej strony drogi.
Czytaj więcej
Komentarze