Ukrainka straciła rękę w pracy. Kobieta chce, żeby przedsiębiorca sfinansował jej protezę
- Chcę sprawiedliwości - powiedziała Alona Romanenko w rozmowie z Polsat News. Ukrainka w grudniu 2017 roku straciła rękę w maglu przemysłowym w Luboniu koło Poznania. Kobieta chciała wyciągnąć zawinięty kawałek materiału z maszyny. Prokuratura zarzuca właścicielowi pralni Robertowi S. dopuszczenie kobiety do pracy bez wymaganego przeszkolenia.
Prokuratura oskarżyła również właściciela zakładu o narażenie Ukrainki na utratę życia i ciężki uszczerbek na zdrowiu. Śledczy wykazali, że kobieta pracowała bez pozwolenia o pracę. Magiel wciągnął jej rękę, a uwolnienie kończyny zajęło prawie 45 minut. Robert S. nie przyznaje się do winy. Sędzia odczytała jego zeznania: "Przyjąłem ją do pracy, bardzo o to prosili, a ja potrzebowałem pracowników".
Przedsiębiorca twierdzi, że maszyna była sprawna, a Ukrainkę przeszkolono.
Zebrano 130 tys. zł
Ze względów bezpieczeństwa oraz troskę o życie i zdrowie pacjentki ratownicy zdecydowali, że zmiażdżona ręka zostanie wyciągnięta z prasowalnicy magla powoli. W maszynie włączono tzw. awaryjny bieg wsteczny. Ukrainka przez prawie trzy kwadranse była uwięziona. Przez ten cały czas była świadoma i cierpiała z bólu.
29-letnia Alona z zawodu jest kelnerką. Do Poznania przyjechała w listopadzie 2017 roku, gdzie od sierpnia pracował jej mąż. Chcieli polepszyć swój byt, bo z pracy na Ukrainie nie mogli się utrzymać. Kobieta pracę w pralni rozpoczęła cztery dni przed tragedią - 11 grudnia. Miała otrzymywać 13 złotych za każdą przepracowaną godzinę.
W internecie, na pomoc kobiecie, udało się uzbierać ponad 130 tysięcy złotych. Ukrainka od przedsiębiorcy Rafafa S. domaga się jedynie sfinansowanie protezy.
Czytaj więcej
Komentarze