Wassermann: poświęciłam trzy lata życia dla satysfakcji pokrzywdzonych ws. Amber Gold
- Dla mnie jest istotne, żeby ludzie, którzy byli współwinni ws. afery Amber Gold stanęli przed sądem, a pokrzywdzeni otrzymali materiał, który im służy do odzyskania pieniędzy, które utracili - mówiła w "Wydarzeniach i Opiniach" szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS). Jak dodała, "lada moment kolejne osoby dołączą do ławy podejrzanych".
Szefowa komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) zaprezentowała w środę członkom komisji projekt raportu końcowego. Posłowie mają dwa tygodnie na zapoznanie się z nim i kolejne dwa tygodnie na zgłaszanie ewentualnych uwag. Do projektu raportu dotarła Polska Agencja Prasowa.
Raport ten natychmiast spotkał się z krytyka posłów opozycji. Ostro zaatakował go poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza.
Komisja "do zniszczenia Donalda Tuska"
Przedstawiciel klubu PO-KO w komisji, Krzysztof Brejza ocenił, że powołanie komisji miało służyć zniszczeniu byłego premiera Donalda Tuska i "(byłego prezydenta Gdańska) Pawła Adamowicza".
- Nie udało wam się ani pierwsze, ani drugie - zaznaczył.
- Raport może mieć 700 stron, ale i tak jest jednym wielkim zerem - ocenił Brejza. - Z wielkiego polowania, z wielkiej nagonki, wyszedł kapiszon i to podmokły kapiszon - dodał. Poseł PO-KO zapowiedział jednocześnie, że przygotuje zdanie odrębne do raportu "z dwoma zawiadomieniami" do prokuratury: ws. byłego przewodniczącego KNF Stanisława Kluzy i prokuratora Piotra Wesołowskiego.
"Miał paskudną rolę w tej komisji"
Małgorzata Wassermann odpowiedziała w "Wydarzeniach i Opiniach" na te zarzuty, że Brejza "mijał się z prawdą wielokrotnie, dziś po raz kolejny". Jak dodała, polityk Platformy nie mógł przeczytać raportu, gdyż fizycznie otrzymał go dopiero w momencie, kiedy rozpoczęło się posiedzenie komisji.
- Miał paskudną rolę w tej komisji, bo miał za zadanie bronić sprawy, która jest nie do obronienia - oceniła posłanka PiS w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Wassermann dodała, że nie interesują jej wypowiedzi ani posła Brejzy, ani nikogo innego.
- Ja poświęciłam trzy lata życia dla satysfakcji pokrzywdzonych, w związku z powyższym może poseł Brejza opowiadać te swoje bzdury, które opowiadał przez całą komisję. Dla mnie najistotniejsze jest, żeby ludzie, którzy byli współwinni, piętnaście osób ma zarzuty, stanęło przed sądem, aby pokrzywdzeni otrzymali materiał, który im służy do odzyskania utraconych pieniędzy i aby prokuratura i sąd wymierzyli sprawiedliwość - tłumaczyła.
"Nie chcę być okrutna dla Zembaczyńskiego"
Przedstawiciel Nowoczesnej w komisji, Witold Zembaczyński ocenił z kolei, że projekt raportu to "autorskie dzieło" szefowej komisji.
- Taki kryminał archeologiczny, z którego założenia miało wynikać, że superzłoczyńcą był Marcin P. a we wnioskach końcowych okazuje się, według pani przewodniczącej, że superzłoczyńcą jest Donald Tusk. To jest szczególnie przykre - powiedział polityk.
Małgorzata Wassermann odpowiedziała, że "nie chce być okrutna" w stosunku do posła Nowoczesnej.
- Ja może wykażę listę obecności w ciągu ostatnich wielu miesięcy, kiedy komisja gromadziła się na niejawnych komisjach - dodała.
Posłanka PiS stwierdziła, że obecność Zembaczyńskiego była wówczas "zerowa".
"16. osoba lada dzień otrzyma zarzuty"
Prowadzący program Bogdan Rymanowski zapytał szefową komisji o to, czyim - jej zdaniem - słupem był Marcin P.
- Proszę nie zapominać, że komisja śledcza nie posiada uprawnień operacyjnych, jednak komisja pracuje cały czas z prokuraturą, a na zlecenie prokuratury inne służby. Każdy z nas ma określone zadanie - powiedziała polityk PiS.
Jak wyjaśniała, zadaniem jej komisji było "rozliczenie z okresem wstecznym urzędników państwowych za lata 2009-12". - Prokuratura ustala to w zakresie przestępstwa, a służby czynią swoje ustalenia - dodała.
- 15 osób na ten moment ma zarzuty, 16. osoba lada dzień otrzyma zarzuty. Z pisma prokuratury wynika, że sprawy są rozwojowe - powiedziała.
Podkreśliła także, że "lada moment kolejne osoby dołączą do ławy podejrzanych".
"Tusk się pomylił"
Zapytana o rolę Donalda Tuska, odpowiedziała: "Rola premiera jest taka, że jeżeli zarządza państwem i powołuje ministrów oraz innych kierowników różnych instytucji, np. szefa Urzędu Lotnictwa Cywilnego na wniosek ministra, to znaczy, że nadaje pewien ton i kieruje działaniami. W przypadku służb specjalnych sytuacja jest szczególna, ponieważ Donald Tusk nie powołał ministra koordynatora, to oznacza, że on bezpośrednio nadzorował te służby".
Wassermann oceniła także, że Tusk "nie żądał informacji, bo jak sam to określił na posiedzeniu komisji, spodziewał się, że może być podmiotem zainteresowania". - Pomylił się, bo służby nie miały odwagi dotknąć niczego - dodała.
Jak wyjaśniła, w raporcie jest "dość szczegółowo opisana" odpowiedzialność polityczna byłego premiera.
Dotychczasowe odcinku programu "Wydarzenia i Opinie" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej
Komentarze