Wójcik: Piotrowicz nie przeprowadzał czynności w śledztwie ws. księdza z Tylawy. To nie jego słowa
- Poseł Piotrowicz nie przeprowadził ani jednej czynności w tym śledztwie. Według mojej wiedzy wypowiedziane przez niego słowa pochodziły z akt sprawy. To nie są jego słowa - mówił w "Polityce na Ostro" wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik odnosząc się do decyzji Stanisława Piotrowicza z 2004 r. o umorzeniu śledztwa księdza z Tylawy skazanego za pedofilię.
- Nie prowadziłem śledztwa ws. księdza z Tylawy skazanego za pedofilię, nie podejmowałem merytorycznych decyzji - mówił w Sejmie szef komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz. Dopytywany przez dziennikarzy tłumaczył, że na ówczesnym etapie decyzję o umorzeniu śledztwa uznawał za słuszną, ale wnioskował o przekazanie sprawy innej prokuraturze ze względu na skargi i zażalenia.
Na początku środowego posiedzenia Sejmu posłanka PO-KO Kamila Gasiuk-Pihowicz złożyła wniosek o odroczenie posiedzenia Sejmu do czwartku.
"Jesteśmy w wyjątkowej sytuacji"
- Jesteśmy w wyjątkowej sytuacji. Do polskiego Sejmu wpłynęła ustawa podwyższająca karę za pedofilię i ta ustawa ma być procedowana w komisji, której szefuje człowiek, który na konferencji prasowej - jak sam przyznał - jako rzecznik bagatelizował, rozmydlał winę księdza z Tylawy, który został skazany za pedofilię - stwierdziła.
- Nie prowadziłem śledztwa ws. księdza z Tylawy skazanego za pedofilię, nie podejmowałem merytorycznych decyzji - mówił w Sejmie szef komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz. Dopytywany przez dziennikarzy tłumaczył, że na ówczesnym etapie decyzję o umorzeniu śledztwa uznawał za słuszną, ale wnioskował o przekazanie sprawy innej prokuraturze ze względu na skargi i zażalenia.
Według Gasiuk-Pihowicz, Piotrowicz "nie ma zdolności", aby prowadzić komisję, która ma się zająć sprawą pedofilii, dlatego zażądała wraz z innymi posłami PO-KO odwołania posła z funkcji przewodniczącego.
"Części polityków nie interesują fakty"
Szef komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz (PiS) powiedział, że rozumie, iż "części polityków nie interesują fakty". - W szczególności te, które nie są wygodne z góry założonymi przez nich tezami - dodał.
- W tej sprawie fakty polegają na tym - nie prowadziłem śledztwa w tej sprawie, wielokrotnie informowałem o tym media, nie wykonywałem w tej sprawie żadnych czynności procesowych i nie podejmowałem merytorycznych decyzji. Nadużyciem jest przypisywanie mi sformułowań, które nie są sformułowaniami mojego autorstwa - oświadczył Piotrowicz.
Z kolei poseł PO-KO Borys Budka złożył wniosek o przerwę w obradach Sejmu do godz. 12, aby - jak mówił - "państwo z klubu PiS mieli czas na refleksję". - W waszych szeregach jest osoba, która usprawiedliwiała pedofila z Tylawy, która broniła tego typu zachowania - zaznaczył.
"Państwa rozum opuścił przed wyborami"
Na wystąpienia polityków opozycji zareagował szef gabinetu politycznego premiera.
- To wszystko, co się dzieje, to wiemy, że za chwile są wybory. Państwa rozum po prostu opuścił przed wyborami - powiedział Marek Suski.
Jego zdaniem "tłumaczyć powinien się Borys Budka.
- Powinien się wytłumaczyć, ponieważ kiedy był ministrem (sprawiedliwości-red.), wypuścił pedofila, który napadał dziecko, zgwałcił, nie dał dozoru. Niech pan za to przeprosi, bo wy żeście pedofili bronili - oświadczył Suski.
Wniosek do komisji ws. wystąpienia Budki
Marszałek Kuchciński zapowiedział jednocześnie, że złoży do Prezydium Sejmu wniosek o skierowanie do komisji etyki sprawy wystąpienia Budki.
Gasiuk-Pihowicz i Budka powtórzyli później swe zarzuty wobec Piotrowicza na konferencji prasowej. - Niestety standardy PiS są takie, że zamiast doprowadzić do tego, by przewodniczący komisji sprawiedliwości złożył dymisję z tego stanowiska, to niestety chcą nas, posłów opozycji karać za mówienie prawdy - mówił Budka.
W ubiegłym roku posłanka Joanna Scheuring-Wielgus (Teraz!) opublikowała na swoim profilu na facebooku nagranie, w którym znalazła się informacja o tym, że Sąd Rejonowy w Krośnie 25 czerwca 2004 roku uznał proboszcza z Tylawy za winnego molestowania seksualnego sześciu dziewczynek i skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i na 8 lat zakazu wykonywania zawodu nauczyciela.
"Według sądu ksiądz Michał M. brał je na kolana, wkładał ręce pod bluzkę i dotykał piersi, wkładał rękę do majtek i dotykał krocza, całował w usta z penetracją językiem jamy ustnej, wkładał palec do pochwy, dotykał nóg powyżej kolan" - podano w materiale.
W materiale widać też Piotrowicza, który mówi: "Ksiądz w swoich zeznaniach potwierdził, że istotnie brał dzieci na kolana a czynił to podczas lekcji religii. Dzieci spontanicznie przybiegały do niego, obejmowały go, on również dzieci przytulał do siebie, głaskał. Zdarzało się tak, że i pocałował. Zdarzało się i tak, że jednocześnie na kolanach siedziało kilkoro dzieci. Dzieci były szczęśliwe, zadowolone. Nie było w tym żadnego podtekstu seksualnego".
Do nagrania i sprawy księdza z Tylawy Piotrowicz odniósł się w środę w Sejmie [zobacz główne wideo w depeszy], tłumacząc dziennikarzom, że na opublikowanym przez Scheuring-Wielgus wideo posługiwał się również sformułowaniami przytoczonymi przez świadków. - Uważałem, że rzetelna informacja powinna i tego dotyczyć. Natomiast nadużyciem ze strony mediów jest to, że te słowa na skutek manipulacji przypisuje się mnie. Ja takich sformułowań nie używam - przekazał, zaznaczając, że dosłowne brzmienie wypowiedzi oddaje poziom intelektualny świadka i jego postrzeganie rzeczywistości.
Piotrowicz przekazał, że na tamtym etapie "uznawał za słuszną decyzję prokuratury", którą kierował o postępowanie ws. księdza z Tylawy. - Ale potem sprawa została na mój wniosek do innej prokuratury. Bo jeżeli są skargi i zażalenia, to w imię obiektywizmu nie chciałem uczestniczyć w tym - powiedział.
Dopytywany przez dziennikarzy, czy widział film braci Sekielskich, odparł, że "nie" oraz że "nie zamierza tego zrobić, bo szkoda czasu".
Czytaj więcej