Ks. Isakowicz-Zaleski: księża pedofile często byli powiązani z SB. Sekielski potwierdza
- Już 13 lat temu apelowałem o to, żeby Kościół oczyścił się z tych nielicznych księży, którzy pracowali z SB. Później okazało się, że bardzo wielu z nich, to są ludzie o bardzo złych skłonnościach, pedofilskich - powiedział w Polsat News ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Autor filmu o pedofilii w Kościele Tomasz Sekielski potwierdził w rozmowie z Radiem Zet, że znalazł na to dowody w archiwach IPN.
W sobotę 11 maja premierę miał film dokumentalny o pedofilii wśród duchownych - "Tylko nie mów nikomu" - autorstwa Tomasza Sekielskiego i jego brata Marka. Dokument, który przestawia historię ofiar księży, jest dostępny za darmo na platformie YouTube. Przez weekend film miał ponad 6,5 miliona wyświetleń i wywołał lawinę komentarzy.
Ks. Isakowicz: apelowałem o lustrację w Kościele
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski na antenie Polsat News nazwał dokument "wstrząsającym i potrzebnym dla opinii publicznej, a także dla Kościoła". Jak podkreślił, w tej sprawie jest "wiele wątków, które można było wcześniej rozwiązać".
- Mam tutaj na myśli np. lustrację. 13 lat temu apelowałem o to, żeby Kościół oczyścił się z tych nielicznych księży, którzy współpracowali z SB. Później okazuje się, że bardzo wielu z nich to są także ludzie o złych skłonnościach, pedofile czy lobby homoseksualne i w filmie Tomasza Sekielskiego widzimy kilka takich postaci, które przecież były znane Kościołowi choćby ze strony ich złych działań już w czasach komunizmu - dodał.
Również Tomasz Siekielski pytany o to, czy skłonności pedofilskie księży były wykorzystywane w przeszłości przez ówczesną władzę przyznał, że bohaterowie jego filmu byli zarejestrowani jako współpracownicy SB. - Przeglądałem archiwa IPN-u. Zarówno ksiądz Jan A., który wykorzystywał jedną z bohaterek naszego filmu, ks. Cybula oraz ks. M., kustosz z Lichenia, byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy SB - wytłumaczył dziennikarz na nagraniu opublikowanym na jego Facebooku.
"Mogli zabrać głos wcześniej"
Ks. Isakowicz-Zaleski podkreślił w Polsat News, że można było ten problem rozwiązać szybciej, "a nie czekać dopiero na film". - Dopiero po filmie się okazało, że pewne rzeczy wreszcie ujrzały światło dzienne - powiedział duchowny.
Zapytany o reakcje hierarchów Kościoła, duchowny odpowiedział, że musi wrócić do sprawy lustracji. - Niech sobie wszyscy przypomną, co się działo. Była wściekła nagonka nie na tych, którzy współpracowali z SB, ale na tych, którzy pisali o tym, w tym także na moją skromną osobę - podkreślił.
Jak dodał jego działania miały na celu to, by Kościół "się oczyścił z tego negatywnego lobby, które bardzo często było powiązanie z SB".
- Dzisiaj po 13 latach okazuje się, że z jednej strony bardzo dobrze, że przewodniczący episkopatu i ksiądz prymas zabrali głos, ale mogli zrobić to wcześniej i wiele spraw już byłoby sfinalizowanych w ten sposób, że ci ludzie zostaliby odsunięci od funkcji kapłańskich - dodał.
"10 proc. współpracowało"
Ks. Isakowicz-Zaleski oszacował, że wśród księży odsetek współpracujących z SB wynosił około 10 proc. - Część tych osób już nie żyje - dodał.
Jak podkreślił, brakuje mu "mechanizmu samooczyszczenia się Kościoła". - Jeżeli są konkretne przypadki, że przełożeni kościelni wiedzieli o skandalach i o molestowaniu świeckich ludzi czy też młodych kleryków, a nie reagowali, to powinni ponieść konsekwencje - stwierdził.
W rozmowie z Radiem Zet Tomasz Sekielski, współautor - wraz z Markiem Sekielskim - filmu o pedofilii w Kościele, powiedział, że znalazł dowody na współpracę księży z bezpieką. "Przeglądałem archiwa IPN-u. Zarówno ksiądz Jan A., który wykorzystywał jedną z bohaterek naszego filmu, ks. Cybula oraz ks. M., kustosz z Lichenia, byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy SB" - przekonuje Tomasz Sekielski w rozmowie z Radiem Zet.
Czytaj więcej
Komentarze