Jest szansa na ratunek dla 170 krów z Lubuskiego. Rozmowy w resorcie rolnictwa
W poniedziałek w Ministerstwie Rolnictwa odbyło się spotkanie przedstawicieli m.in. Polskiego Towarzystwa Etycznego i OTOZ Animals z głównym lekarzem weterynarii ws. decyzji o wybiciu stada krów z gminy Deszczno (Lubuskie). Obrońcy praw zwierząt znaleźli miejsce, które deklaruje chęć przyjęcia i zaopiekowania się wszystkimi 170 krowami.
Liczące 170 krów stado krów ma zostać wybite. Jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, wypasające się wolno krowy niszczyły uprawy i powodowały wypadki na drogach.
Ich właściciel tłumaczy, że nie miał warunków, by zapewnić im odpowiednią opiekę, a pomoc gminy była niewystarczająca. Dlatego nie chciał kolczykować przybywających z roku na rok cielaków i brać za nich odpowiedzialności.
W końcu powiatowy lekarz weterynarii nakazał właścicielowi je wybić. - Ten nie reagował, w efekcie sprawa trafiła do sądu, który podtrzymał decyzję lekarza - tłumaczył w rozmowie z Polsat News wojewoda lubuski Władysław Dajczak. Minister rolnictwa zabezpieczył z kolei 350 tys. zł na eliminację stada.
"Można je przebadać i wykluczyć choroby"
Paweł Skorupa nie zgadza się z decyzją sądu i bydła wybić nie zamierza. Jak mówił, to dla niego całe życie.
Krowy znajdują się w zagrodzie na łące przy Warcie. Tam czekają na ostateczną decyzję urzędników.
O życie krów walczą obrońcy zwierząt. Jak twierdzą, za 350 tys. zł można je objąć kwarantanną, przeprowadzić badania, wykluczyć choroby i poszukać dla nich hodowli.
"Propozycja tańsza niż 350 tys. zł"
W poniedziałek przedstawiciele m.in. Polskiego Towarzystwa Etycznego, OTOZ Animals, Arki dla Zwierząt i Fundacji Viva! spotkali się w resorcie rolnictwa z głównym lekarzem weterynarii.
- Rozmowa była długa, nie zapadły żadne ostateczne decyzje. Jesteśmy w trakcie rozważania różnych opcji. My przedstawiliśmy swoją opcję z możliwością uchylenia tej decyzji o uśmierceniu - przekazała polsatnews.pl rzeczniczką ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym Karolina Kuszlewicz.
Jak dodała, obrońcom praw zwierząt zależy na tym, aby krowy zostały przebadane i aby "nie stwarzały zagrożenia dla bezpieczeństwa w zakresie chorób". Podkreśliła, że stado nie będzie przekazane w miejsce, w którym zwierzęta zostaną przerobione na mięso.
Jak dodała, Arka dla Zwierząt znalazła miejsce, które deklaruje chęć przyjęcia i utrzymania wszystkich krów. Według obliczeń organizacji, koszty przekazania zwierząt wyniosłyby mniej niż zabezpieczone przez ministerstwo 350 tys. zł.
- Pozostajemy ze sobą w kontrakcie. Inspektorat będzie rozważał naszą propozycję - dodała Kuszlewicz.
Komentarze