Przywiązał suczkę do drzewa i zostawił w lesie. Sąd wydał wyrok
Sąd Okręgowy w Kaliszu podtrzymał w czwartek wyrok Sądu Rejonowego w Ostrowie Wlkp. w sprawie znęcania się nad zwierzęciem, z tą różnicą, że zawiesił jego wykonanie na dwa lata. 28-letni obecnie mężczyzna został skazany na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu, 3 - letni zakaz posiadania psów i 5 tys. zł grzywny.
- Głównym dowodem w sprawie był odcisk palca Szymona J. na taśmie, którą pies był związany do drzewa. Zachowanie oskarżonego przed i po zdarzeniu wskazuje na to, że oskarżony chciał się pozbyć tego psa i to zrobił - powiedział sędzia kaliskiego Sądu Okręgowego Krzysztof Patyna.
6 lipca 2017 roku w lesie w Wielowsi w powiecie ostrowskim znaleziono psa. Dwuletnia suczka była przywiązana do drzewa a tylne łapy miała skrępowane przemysłową taśmą klejącą.
- Suczka nie mogła wyswobodzić się z uwięzi, obok niej leżała resztka taśmy. Prawdopodobnie miała też związane przednie łapy i pyszczek, ale udało jej się zerwać taśmę – powiedziała wówczas kierowniczka schroniska w Ostrowie Wlkp. Agnieszka Nowicka, którą pierwszą poinformowano o znalezionym psie.
"Słyszał szczekanie, ale sądził, że ktoś jest ze zwierzęciem na spacerze"
Według kierowniczki z relacji mężczyzny, który znalazł zwierzę wynika, że pies przebywał w lesie co najmniej od 4 lipca. - Mężczyzna, który znalazł psa powiedział, że był w lesie dwa dni wcześniej i słyszał szczekanie, ale sądził, że ktoś jest ze zwierzęciem na spacerze – powiedziała. Kiedy wrócił do lasu, usłyszał już wycie i skomlenie psa.
Agnieszka Nowicka sprawę znęcania nad zwierzęciem zgłosiła policji w Ostrowie Wlkp., a zdjęcia i post z filmem umieściła na profilu schroniska na portalu społecznościowym. Jak mówiła, po raz pierwszy spotkała się z przypadkiem porzucenia zwierzęcia w tak drastycznych okolicznościach. - Do tej pory zwierzęta były porzucane, ale biegały luzem a w tym przypadku ktoś świadomie chciał, żeby suczka nie została odnaleziona i zginęła z głodu - dodała.
- Tego samego dnia zgłosił się do mnie pracownik schroniska w Niedźwiedziu za Antoninem. Powiedział, że pies pochodzi z jego schroniska i został zaadaptowany przez rodzinę z Grabowa nad Prosną. Dowodem na to są dokumenty, zdjęcia oraz szwy po sterylizacji suczki, ponieważ operację przeprowadzono w schronisku tuż przed wydaniem psa do adopcji – powiedziała Nowicka.
Prowadzący schronisko w Niedźwiedziu Andrzej Cichosz potwierdził to i opowiedział, jak w czerwcu przyjechało małżeństwo z 26-letnim synem, żeby zaadoptować psa.
"Wyglądali na ludzi wykształconych"
- Przyjechali drogim samochodem, dobrze ubrani i wyglądali na ludzi wykształconych. Serce mi się radowało, że 2-lenia suczka trafia w dobre ręce, bo wcześniej długo była bezdomna. Znaleźliśmy ją bardzo wychudzoną i wystraszoną. Długo pracowaliśmy nad nią, żeby odzyskała zaufanie do ludzi. Tymczasem wyrządzono jej taką krzywdę – powiedział.
Jak dodał, kilka dni przed porzuceniem zwierzęcia w lesie suczka ponownie trafiła do jego schroniska. - Błąkała się po okolicy, więc ją zabraliśmy i poinformowaliśmy opiekunów z Grabowa, żeby ją odebrali. Na początku upierali się, że to nie może być ich pies, bo jest z nimi w domu. Powiedziałem, że przyjadę sprawdzić. Wówczas stwierdzili, że widocznie im uciekł. Po suczkę do schroniska przyjechał ich syn w tym samym dniu, kiedy porzucono ją w lesie – powiedział Cichosz.
Prokuratura Rejonowa w Ostrowie Wlkp. oskarżyła mężczyznę o znęcanie się nad zwierzęciem, za co groziło mu do 2 lat. Wyrok skazujący zapadł w lipcu 2018 r. Mężczyzna został skazany na 6 miesięcy bezwzględnego więzienia i 3 letni zakaz posiadania psów. Obrona złożyła apelację.
Sąd Okręgowy w Kaliszu zmienił wyrok ostrowskiego sądu zawieszając jego wykonanie na dwa lata.
Wyrok jest prawomocny; oskarżonemu – jak wyjaśnił PAP obrońca oskarżonego adwokat Tomasz Koszycki – nie przysługuje kasacja ze względu na wydanie wyroku w zawieszeniu.
Komentarze