Polak skazany za "zdradę" w Indonezji odwoła się od wyroku

Świat
Polak skazany za "zdradę" w Indonezji odwoła się od wyroku
PAP/EPA/BAGUS INDAHONO

Polak Jakub S., skazany w Indonezji za związki z separatystami, odwoła się od wyroku - informuje w czwartek agencja AP. W wysłanym do mediów liście Polak podkreśla, że jego proces był polityczny i oparty głównie na "przypuszczeniach i kłamstwach".

Jak podawała wcześniej AP, sąd w Wamenie, w indonezyjskiej prowincji Papua, skazał w czwartek Jakuba S. na pięć lat pozbawienia wolności za "zdradę". Polakowi zarzucano związki z papuaskimi separatystami. Przestępstwo Polak miał popełnić, kontaktując się ze zwolennikami niepodległości indonezyjskiej części Nowej Gwinei. Wcześniej informowano, że oskarżono go o udział w spisku będącym zagrożeniem dla państwa.

 

W datowanym na czwartek liście do mediów, napisanym jeszcze przed ogłoszeniem wyroku, Jakub S., który utrzymuje, że jest niewinny, podkreślił, że "jego sprawa i proces oparte są głównie na przypuszczeniach i kłamstwach".

 

Po zatrzymaniu Polaka w sierpniu ub.r. policja informowała, że próbował on zorganizować dostawę broni dla papuaskich separatystów. Ostatecznie w sądzie nie przedstawiono jednak na to żadnych dowodów.

 

"Sprawa czysto polityczna"

 

Jakub S. w liście wyjaśnia, że podejrzewa, iż policja zastraszyła dwóch z jego towarzyszy podróży, by złożyli przeciw niemu fałszywe zeznania. Podkreślił, że wszyscy inni świadkowie potencjalnie mogący zeznać na jego korzyść - poza również skazanym w czwartek studentem - odmówili składania zeznań, obawiając się represji ze strony władz.

 

"Moją sprawę uważam (...) za czysto polityczną, a proces - zorganizowany do celów propagandowych" - czytamy w liście Jakuba S. Jako dowody na potwierdzenie tych słów Polak wymienił: trudności, które napotykali jego prawnicy i konsul, przymusowy transfer do Wameny, fałszywe zeznania świadków, dziwny dobór materiałów dowodowych (jego iPod, ale nie aparat fotograficzny), jego zaginione rzeczy (pozwolenie na podróż z Wameny, kopie pierwszego raportu policji, jego szwajcarski dowód tożsamości).

 

Mężczyzna podkreślił, że ze względu na brak dowodów i surową karę, jakiej zażądali prokuratorzy (10 lat więzienia), postrzega swój proces jako "akt politycznej zemsty", którego celem ma być zniszczenie jego "życia zawodowego i relacji rodzinnych".

 

W napisanym po angielsku liście mężczyzna zdecydowanie podkreślił: "nigdy nie planowałem ani nie dopuściłem się czynów wymierzonych w państwo indonezyjskie jako takie".

 

"Zapalony podróżnik, wplątany w politykę"

 

Znajomi Polaka, który dotychczas przez lata żył w Szwajcarii, mówią, że jest on zapalonym podróżnikiem, który wbrew swej woli został wplątany w indonezyjską politykę. Mężczyzna nie ma szwajcarskiego obywatelstwa.

 

39-letni Jakub S. w Szwajcarii przez szereg lat pracował w fabryce w Lozannie. Był aktywny w polityce i brał udział w publicznych debatach. Na swym profilu na Facebooku prezentował się w koszulce z hasłem "Defend Helvetia" (Brońcie Szwajcarii), popularnym wśród szwajcarskich prawicowych ekstremistów. Deklarował tam poparcie dla polskich narodowców, ale również dla bojowników kurdyjskich.

 

Do indonezyjskiego aresztu zdołał przemycić telefon komórkowy, przez który rozmawiał ze szwajcarskimi mediami. - Nie zajmuję się handlem bronią ani nie wspieram ugrupowań separatystycznych w Indonezji - deklarował. Podkreślał, że do Papui pojechał, by spotkać się z przyjaciółmi. - Zarzucać mi można tylko to, że spotkałem się z ludźmi, którzy później okazali się działaczami ruchu na rzecz niezawisłości - podkreślał Skrzypski.

 

Represje po ataku separatystów

 

Władze Indonezji ograniczają zagranicznym dziennikarzom dostęp do dwóch najbardziej wysuniętych na wschód prowincji Papua i Papua Zachodnia, gdzie od dekad rozwijają się tendencje niepodległościowe. Indonezyjskie władze jednak podkreślają, że ich zwierzchnictwo nad Papuą jest bezdyskusyjne i uznawane przez społeczność międzynarodową. Prowadzone przez policję i wojsko działania wymierzone w pokojowych aktywistów w tym regionie przybrały na sile po grudniowym ataku zbrojnej grupy separatystów, w którym zginęło 19 Indonezyjczyków - zauważa AP.

 

Papua, była holenderska kolonia, została włączona do Indonezji w 1969 roku. Prowincja obejmuje zachodnią cześć wyspy Nowa Gwinea; wschodnia część - bogata w surowca naturalne, energetyczne i minerały - należy do Niezależnego Państwa Papui Nowej Gwinei.

 

W styczniu br. przebywający na wygnaniu działacz Zjednoczonego Ruchu Wyzwoleńczego na rzecz Papui Zachodniej Benny Wenda przedstawił petycję do Wysokiego komisarza NZ ds. praw człowieka, podpisaną przez 1,8 mln Papuasów, wzywającą do zorganizowania referendum w sprawie niepodległości Papui. Pojawiają się też głosy kwestionujące konstytucyjność włączenia Papui do Indonezji w 1969 r.

bas/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie