"Kulturowa Stajnia Równości". Przez Łódź przeszedł marsz równości
Kilkaset osób wzięło udział w 9. Marszu Równości, jaki przeszedł w sobotnie popołudnie ulicami Łodzi. "W tym roku będziemy starali się przybliżyć mieszkańcom Łodzi pojęcie kultury LGBTQ+, jak i inne kultury narodowe z perspektywy tęczy" - zapowiadali organizatorzy marszu, który przeszedł w silnej obstawie policji. Pojawili się też kontrmanifestanci.
Według policji w marszu wzięło udział ok. 400 osób, według organizatorów nawet 800. W ubiegłym roku wzięło w nim udział więcej osób, bo ok. tysiąca.
- Uwazam, że każdy człowiek zasługuje na godne życie, bez względu na to jakie ma preferencje seksualne czy skąd pochodzi, bez względu na to ma prawo do normalnego życia, do godnego traktowania - mówiła jedna z uczestniczek.
- Jestem dyskryminowana w tym społeczeństwie, nie mogę zalegalizować mojego związku, chciałabym dostać informacje w sprawie mojej partnerki w razie wypadku, mieć prawo do dziedziczenia po niej, jak każda para zalegalizowana - dodawała inna.
Policja aż z Katowic i Poznania
Manifestacja odbywała się pod hasłem "Kulturowa Stajnia Równości". "Łódź to miasto znane jako Miasto Czterech Kultur, miejsce kolorowe i różnorodne. W samym centrum węzła komunikacyjnego posiada Stajnię Jednorożców (tak nazywany jest dworzec tramwajowy - red.), do której z Japonii zmierza industrialny pomnik jednorożca" - wyjaśniają organizatorzy marszu.
Marsz wyruszył ok. godz. 13 spod Hali Expo i szedł aleją Politechniki, ulicami Żeromskiego, 1 Maja i Gdańską. Zakończył się po 15 na skrzyżowaniu ulic Gdańskiej i Ogrodowej.
Uczestnicy byli ochraniani przez kilkuset policjantów, którzy w tym celu przyjechali aż z Katowic czy Poznania. Pojawiali się też przeciwnicy marszu. - Protestujemy przeciwko promocji LGBT, propagandzie, która głosi równość orientacji seksualnych, homoseksualizmu z heteroseksualizmem. Uważamy, że nie ma równości, ze homoseksualizm to jest zaburzenie, które powinno się leczyć. Jeżeli chorzy ludzie chcą się leczyć, to powinni mieć do tego prawo, ale na pewno nie powinniśmy promować tego zaburzenia na ulicach, szkołach, to są prywatne sprawy tych ludzi - mówił Paweł Adamiak z fundacji PRO Prawo do życia.
Czytaj więcej
Komentarze