Oblał kursantkę, bo źle ruszała pod górkę. Sąd nauczył egzaminatora, jak startować z ręcznego
To, że zdający do końca nie zwolnił hamulca ręcznego przy ruszaniu pod górę, to nie powód do unieważnienia egzaminu na prawo jazdy - orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Sprawa dotyczy kobiety, która nie zdała egzaminu praktycznego. Według egzaminatora dwa razy nieprawidłowo ruszyła z miejsca na wzniesieniu, bo pomagała sobie hamulcem awaryjnym.
Kursantka przystąpiła do egzaminu w styczniu 2018 r. Egzaminator "oblał" ją podczas zadania, w którym musiała ruszyć samochodem na wzniesieniu. Egzaminujący stwierdził "brak wyłączenia hamulca awaryjnego", na podstawie sygnału ostrzegawczego informującego o jego zaciągnięciu.
Marszałek: usłyszała sygnał, wyłączyła
Z tą decyzją nie zgodził się marszałek województwa. Wyjaśnił, że zdająca zatrzymała pojazd w wyznaczonym miejscu i wykonała wszystkie czynności związane ze zwolnieniem hamulca postojowego. Gdy usłyszała sygnał ostrzegawczy, zwolniła dźwignię do końca.
W jego ocenie egzaminator zakończył egzamin niezgodnie z prawem, "bowiem nie zaszły żadne przesłanki do zakwestionowania przez egzaminatora części praktycznej egzaminu".
Samorząd województwa podkreślił, że kandydatka wykonała zadnie płynnie i "nie dopuściła do cofnięcia się pojazdu ze wzniesienia i unieruchomienia silnika".
Jedno słowo ma znaczenie
Sąd przytoczył podczas rozprawy opinię marszałka, według której z fragmentu przepisu "... rusza do przodu zwalniając go ..." egzaminowany kursant nie może wywnioskować, że ruszyć powinien wyłącznie po całkowitym zwolnieniu hamulca.
"Sformułowanie "zwalniając" oznacza czynność ciągłą (czasownik przechodni niedokonany) w odróżnieniu od sformułowania "zwolnić" (czasownik przechodni dokonany)" - orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Jednocześnie sąd określił także w uzasadnieniu jak powinna wyglądać prawidłowo wykonana czynność zakwestionowana przez egzaminatora.
"Poprawne wykonanie zadania polega więc na »zwalnianiu« hamulca podczas ruszania, nie zaś »zwolnieniu« go i dopiero ruszeniu" - uzasadnił sędzia.
"Brak doświadczenia nie uniemożliwia zdania"
WSA zaznaczył również, że każdy egzaminowany jest dopiero "kandydatem na kierowcę", przez co nie ma doświadczenia i umiejętności pozwalających wprawnemu kierowcy sugerować się intuicją.
- Takie umiejętności nabywa się bowiem w miarę przejechanych samodzielnie kilometrów. Brak takiego doświadczenia i kwalifikowanych umiejętności nie uniemożliwia jednak zdania egzaminu na prawo jazdy - dodał sąd.
Według raportu miesięcznika "Szkoła Jazdy", w 2017 r. średnia zdawalność egzaminu praktycznego na prawo jazdy kat. B (uprawniającego do kierowania m.in. samochodami osobowymi) wyniosła niewiele ponad 35 proc. Kursanci lepiej radzili sobie z teorią - tę część testu zaliczył co drugi zdający.
Czytaj więcej
Komentarze