Skazany za brutalny mord prosi prezydenta Dudę o ułaskawienie. Bo głosował na niego
Rajmund P. został skazany za zabójstwo studentki. Jak ustalono, dusił ją, później zadawał ciosy siekierą i nożem, a w trakcie tych czynów medytował nad ciałem ofiary. Teraz, gdy do końca kary zostało mu osiem lat, prosi prezydenta o ułaskawienie - pisze "Gazeta Wrocławska". P. uważa, że jak Tomasz Komenda jest ofiarą "błędnej" opinii biegłych. I wyznaje, że w wyoborach głosował na Andrzeja Dudę.
Rajmund P. z zawodu jest filozofem i terapeutą. I to jako terapeutę poznała go studentka wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. P. zamordował ją w maju 2002 roku. Przy zwłokach znaleziono m.in. ikonę Matki Boskiej, religijne symbole i monety. Na ścianie sprawca napisał: "pustka" , "jak kocha, to przeżyje".
Ze względu na to, że P. zajmował się medytacją, a przy ciele swojej ofiary zostawił różne przedmioty, lokalne media pisały o "rytualnym mordzie".
Mężczyzna przyznał się do winy. Jak przypomina "Gazeta Wrocławska", w trakcie procesu największym problemem było ustalenie, czy w chwili przestępstwa Rajmund P. był poczytalny. Potrzebne w tym celu były trzy opinie biegłych.
Ostatecznie sąd uznał go za poczytalnego i skazał na 25 lat więzienia.
"Dzień urodzin Doroty jest dla mnie dniem smutku"
Teraz, osiem lat przed końcem odbywania kary, P. napisał do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą u ułaskawienie. Skazany uważa się bowiem za ofiarę "błędnej opinii ekspertów". Napisał o tym w liście, który przytacza "Gazeta Wrocławska". Według dziennika, Rajmund P. porównuje się do Tomasza Komendy, który niesłusznie odsiedział 18 lat w więzieniu.
"Jestem winny i czuję się winny" - napisał P. "Każdego roku dzień urodzin Doroty i dzień jej śmierci jest dla mnie dniem smutku i bezradności, że nic już nie mogę zmienić, niczego naprawić" - dodał.
"Niekonstytucyjny przepis"
Według gazety, skazany ma "bardzo pozytywną opinię z więzienia", w którym otrzymał dotychczas dwie kary i 109 nagród. Miał uczestniczy także w programach terapeutycznych zastępowania agresji, treningu kontroli złości, miał leczyć się z uzależnienia od alkoholu.
W swoim wniosku do prezydenta Rajmund P. zwraca uwagę na fakt, że w 2013 roku ratował więźnia, który próbował popełnić samobójstwo.
Według gazety, skazany skarży się na sędziów i funkcjonariuszy służby więziennej, którzy w oficjalnych dokumentach mieli "nie dość rzetelnie" opisywać jego udział w zbrodni. Przekonuje, że skazano go na podstawie przepisu kodeksu karnego, który później Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z ustawą zasadniczą.
Jarosław "genialny socjotechnik"
Rajmund P. wyznał także, że głosował na prezydenta Dudę i podziwiał prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "I jego brata Jarosława (genialny socjotechnik)" - brzmi fragment cytowany przez "Gazetę Wrocławską".
Skazany miał też napisać, że Zbigniew Ziobro nie jest postacią "z jego bajki, ale w większym stopniu nie są nimi Komorowski czy Schetyna".
"Mąż się zresocjalizował"
Pozytywną opinię Rajmundowi P. wystawiła jego żona - profesor jednej z wyższych uczelni w Poznaniu.
W piśmie do prezydenta kobieta przekonuje, że mąż się zresocjalizował i że "do końca życia będzie obciążony myślą o niemożności pełnego odkupienia czy zadośćuczynienia popełnionej zbrodni" - informuje gazeta.
Zanim prezydent Duda podejmie decyzję ws. ułaskawienia Rajmunda P., konieczne są opinie biegłych. Jako pierwszy opinię wyda wrocławski Sąd Okręgowy, a następnie apelacyjny.