Proces ws. Amber Gold. Obrońca wniósł o uniewinnienie Marcina P.
O uniewinnienie Marcina P. twórcy Amber Gold wniósł we wtorek w mowie końcowej przed Sądem Okręgowym w Gdańsku jego obrońca Michał Komorowski. Przekonywał, że spółka byłaby w stanie wywiązać się ze wszystkich umów, gdyby nie uniemożliwiono jej dalszej działalności.
- Czego mój klient może oczekiwać od tego procesu, skoro już 26 listopada 2012 r. usłyszał od składu sędziowskiego, że jego wyjaśnienia uważane są za niewiarygodne (...) Czego może oczekiwać oskarżony, kiedy 29 marca słyszy, że przygotowany jest już projekt wyroku skazującego wobec niego? I dlatego moja sytuacja jako obrońcy ma charakter szczególny, bo oskarżony wie, w jakiej sytuacji się znajduje i spodziewa się, jaki finał tego procesu go spotka - mówił adwokat.
Przekonywał, że prokuratura nie wykazała wszystkich elementów, które są konieczne, aby wypełnić popełnienie przez Marcina P. przestępstwa oszustwa. - Marcin P. stanął pod zarzutem tego, że wprowadzając w błąd kilkanaście tysięcy osób doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Żaden z pokrzywdzonych nie miał kontaktu z oskarżonym - to wprowadzenie w błąd nie miało więc charakteru bezpośredniego - ocenił.
"Byli zainteresowani tylko procentem"
Zdaniem obrońcy, "jeżeli jego zachowanie (Marcina P.) miało polegać na kierowaniu innymi osobami, to albo opis czynu powinien być inaczej sformułowany, albo ława oskarżonych powinna być zdecydowania dłuższa".
- Nie wykazano, w jaki sposób pokrzywdzeni mieliby być wprowadzeni w błąd. Przesłuchiwani na sali rozpraw pokrzywdzeni nie wypowiadali się, czy wiedzieli na jakich warunkach zawierali umowy z Amber Gold; odpowiadali, że nie wiedzieli po jakim kursie kupowali złoto, co tak naprawdę się działo z ich pieniędzmi. Oni byli zainteresowani tylko procentem. Czy ludzie, którzy naprawdę powierzają całe oszczędności swojego życia rzeczywiście nie zastanawiali się, co się dzieje z ich pieniędzmi? Czy tak można rzeczywiście postąpić, jeśli dokłada się należytej staranności? A po drugiej stronie mamy treść umowy, która zdaniem obrony została wykonana w całym zakresie, nie przekroczono żadnego z jej zapisów - zaznaczył Komorowski.
Obrońca dodał, że w tej sytuacji kwestia, czy zapisy umów były zrozumiałe dla pokrzywdzonych jest już "sprawą drugorzędną".
- I dlatego gdyby nie fakt z uniemożliwieniem wykonywania działalności spółkom Amber Gold (z grupy OLT Express), doprowadzeniem do utraty płynności finansowej, poprzez zamknięcie rachunków bankowych oraz wytworzenie negatywnego odbioru całej grupie spółek, co zablokowało de facto prowadzenie działalności gospodarczej, to spółka Amber Gold byłaby w stanie wywiązać się ze wszystkich zaciągniętych zobowiązań (...) Do końca czerwca 2012 r. spółka Amber Gold wypłacała wszelkie depozyty, które miała wypłacić - argumentował adwokat.
"Piramida finansowa ma zupełnie inny charakter"
Nie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, która działalność Amber Gold nazwała piramidą finansową. - Piramida finansowa ma zupełnie inny charakter. Piramidę finansową tworzy podmiot, który nie inwestuje pieniędzy tylko zatrzymuje maksymalną płynność środków finansowych, czekając na "godzinę zero", albo osiągnięcie pewnego pułapu i wówczas dokonuje defraudacji" - przekonywał.
- Spółka dysponowała w trakcie swojej działalności setkami milionów złotych. I mimo to nie doszło do tego, żeby ktokolwiek wypłacił te pieniądze i zniknął z nimi, tylko całe środki były w sposób przejrzysty rozdysponowywane i zgodnie z zasadami rachunkowości te operacje były księgowane - mówił Komorowski.
Uznał, że zlecona przez prokuraturę opinia biegłych audytorów dotycząca rachunkowości w Amber Gold jest niepełna i nie jest miarodajna.
- Oskarżony miał możliwość wywiązania się ze wszystkich zaciągniętych przez spółkę zobowiązań finansowych. Inwestycje prowadzone przez niego przy odpowiednim umożliwieniu, a nie zablokowaniu działalności spółek, doprowadziłoby do tego, że spółka osiągnęłaby zysk. Chociażby sama inicjatywa sprzedania pakietu większościowego udziałów OLT Express spowodowałaby przychód w wysokości 100 mln euro. Jeśli spółka byłaby zasilona tą kwotą, to nie tylko byłaby w stanie zwrócić wszystkie środki, które na lipiec 2012 r. pozostawały do zwrotu, to jeszcze osiągnęłaby zysk, który spowodowałby uzyskanie dodatniego wyniku finansowego. I dlatego, gdyby nie czynniki zewnętrzne, wywołane przez działanie administracyjne, nie byłoby możliwości, żeby spółka nie wywiązała się z zaciągniętych zobowiązań - podkreślił obrońca.
Prokuratura domaga się 25 lat więzienia
Natomiast Marcin P. w swojej wypowiedzi przed sądem powiedział tylko, że podtrzymuje w całości stanowisko swojego adwokata.
W ubiegły czwartek podczas pierwszych mów końcowych prokuratura zawnioskowała o wymierzenie twórcom i założycielom Amber Gold Marcinowi P. i jego żonie Katarzynie P. kar po 25 lat więzienia.
6 maja zaplanowano przed gdańskim sądem mowę końcową obrońcy Katarzyny P.
Według prokuratury, Marcin P. i Katarzyna P. oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili z tej działalności stałe źródło dochodu.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF złożyła doniesienie do prokuratury, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa. 13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Od września 2016 r. działa sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold.
Czytaj więcej
Komentarze