Dzisiaj śmigus-dyngus. Policja apeluje o umiar i ostrzega. "Kara może sięgnąć nawet 5 tys. zł"
- Świętujmy piękne polskie tradycje, natomiast trzeba to robić z umiarem - powiedział mł. asp. Dawid Marciniak z Komendy Głównej Policji. Funkcjonariusze apelują o rozsądek podczas dzisiejszych zabaw z wodą i przypominają o możliwych karach.
Mł. asp. Marciniak przypomniał, że podczas oblewania innych wodą możemy się narazić na popełnienie wykroczenia. - Tutaj może być mandat albo sprawa może trafić do sądu. Wówczas kara może sięgnąć nawet 5 tys. zł. - dodał. Mandat z kolei może wynieść 500 zł.
Podczas zabaw z wodą może dojść także do uszkodzenia mienia np. wartego kilka tysięcy złotych telefonu komórkowego. - Z jednej strony będzie trzeba naprawić szkodę, która może nas sporo kosztować, ale także jest już to przestępstwo określone w kodeksie karnym, mówiącym o uszkodzeniu mienia - powiedział mł. asp. Marciniak.
Funkcjonariusz zwrócił także uwagę, na konieczność zachowania bezpieczeństwa. - Apeluję zwłaszcza do rodziców, aby zwrócili uwagę na dzieci, żeby w tym ferworze walki, ganiając się z butelkami wody, nie wbiegły na ulicę. Może być wtedy bardzo niebezpiecznie - zaznaczył mł. asp. Marciniak.
Tradycja oblewania wodą
W tradycji ludowej poniedziałek wielkanocny znany jest jako śmigus-dyngus albo lany poniedziałek. Kiedyś były to dwa odrębne zwyczaje - śmigus oznaczał smaganie rózgami po nogach i udach, dyngus zaś - oblewanie wodą i zbieranie datków stanowiących wielkanocny okup.
W wielu krajach, także w Polsce, przez długi czas - do XVII wieku - świętowano Wielkanoc przez trzy dni. Dyngus trwał dwa. W poniedziałek wielkanocny panowie oblewali wodą panie, a we wtorek wielkanocny, zwany trzecim świętem wielkanocnym - panie oblewały panów.
W miastach korzystano ze śmigusa-dyngusa bardzo skromnie, spryskując panny najwyżej wodą różaną. Na wsiach w ruch szły wiadra. Przemoczona odzież i mokre włosy świadczyły o powodzeniu panny.
Czytaj więcej
Komentarze