O zagrożeniu pożarem w Notre Dame ostrzegano w 2016 r. Raport utajniono w obawie przed zamachem
- Rząd był świadomy zagrożenia – powiedział portalowi marianne.net prof. Paolo Vannucci, który trzy lata temu, wraz ze specjalistami z Uniwersytetu w Wersalu, przeprowadził badania katedry Notre Dame. Odkryli wtedy, że istnieje duże ryzyko pożaru na poddaszu świątyni, w której nie ma żadnego systemu ochrony przeciwpożarowej. Ówczesne władze Francji miały utajnić raport w obawie przed zamachami.
Badania specjalistów finansował CNRS, czyli Krajowe Centrum Badań Naukowych. Przeprowadzono je, ponieważ istniała obawa, że Notre Dame, jako drugi największy kościół na świecie, może być celem terrorystów.
Analiza świątyni wykazała, że szczególnie zagrożone pożarem jest poddasze katedry, które nie jest w żaden sposób chronione przed wybuchem ognia, spowodowanego np. zwarciem instalacji elektrycznej czy uderzeniem pioruna. Specjaliści zauważyli też brak skutecznego automatycznego systemu przeciwpożarowego. Jedyne źródło wody znajdowało się na małym dziedzińcu między wieżami.
Według "Il Sole-24 Ore" w dokumencie Vannucci ostrzegał francuskie władze, że "stężenie pyłu zebranego (w katedrze) na przestrzeni wieków" sprawia, że pożar "może zostać wywołany zwarciem elektrycznym bądź po prostu od kabli elektrycznych" używanych podczas prac renowacyjnych.
"Katedra nie jest sprawą paryskiego ratusza"
Wyniki badań przedstawili CNRS, które uznało raport za poufny ze względu na wrażliwe dane, jakie zawierał. Władze obawiały się, że informacje w nim zawarte mogą posłużyć za inspirację dla potencjalnych zamachowców.
Dodał, że choć dla naukowców decyzja o utajnieniu raportu była "fatalna", rozumie, że władze tak zdecydowały, ponieważ były to dane wrażliwe. Zastrzegł, że nie jest w stanie jednak zrozumieć, dlaczego z raportu nie skorzystały. - W pewnym momencie przestaliśmy dyskutować z CNRS, bo zrozumieliśmy, że to nic nie da (...). Zorganizowaliśmy jednak spotkanie w ministerstwie edukacji narodowej i byli tam przedstawiciele wielu ministerstw - podkreślił. - Rząd był w pełni świadomy zagrożenia - dodał.
Vannucci powiedział w wywiadzie, że o wynikach analizy poinformował także władze Paryża, które co roku przyznają stypendia na projekty związane z miastem. - W 2017 r. chciałem zaproponować projekt badawczy dotyczący bezpieczeństwa Notre Dame. Powiedziano mi, że to niemożliwe, bo katedra nie jest sprawą paryskiego ratusza - relacjonował Vannucci.
Na koniec rozmowy zaznaczył, że chciałby przeprowadzić badanie katedry teraz, po pożarze i dodał, że w poprzednim raporcie podkreślano, że budowli może zagrozić również wiatr.
"Le Temps" zauważa, że CNRS, który zlecił wykonanie raportu, na swojej liście ekspertów wysłanej dziennikarzom dzień po pożarze nie umieścił ani nazwiska Vannucciego, ani informacji o raporcie. Zdaniem gazety opinię zawartą w raporcie znali włoscy dziennikarze w Paryżu. "To wyjaśnia surową krytykę - jaka wybuchła dzień po pożarze - wobec nieprawidłowości w zakresie procedur bezpieczeństwa" w Notre Dame - czytamy.
Zwarcie prawdopodobną przyczyną pożaru
W czwartek przedstawiciel francuskiej policji powiedział agencji Associated Press, że śledczy badający sprawę pożaru Notre Dame sądzą, że przyczyną tragedii prawdopodobnie było zwarcie elektryczne.
Po wybuchu pożaru w poniedziałek informowano, że doszło do niego najprawdopodobniej w trakcie prowadzonych w świątyni prac renowacyjnych.
Ogień zniszczył katedrę, doprowadzając m.in. do zawalenia się XIX-wiecznej iglicy świątyni. Prezydent Francji Emmanuel Macron liczy, że obudowę Notre Dame uda się zakończyć w ciągu pięciu lat; w 2024 roku w Paryżu mają się odbyć letnie igrzyska olimpijskie. Wielu ekspertów uważa jednak, że to zbyt mało czasu na tak duże prace.
Komentarze