Sellin: liderzy związkowi chcą, by matury się nie udały
- Generalne odczucie jest takie, że termin strajku jest wymyślony tak, żeby wziąć dzieci i młodzież za zakładników - powiedział w programie "Polska Wybiera - Eurowybory 2019" wiceminister kultury Jarosław Sellin, kandydat PiS w eurowyborach. Jak dodał "kolejne wypowiedzi, liderów związkowych pokazują, że oni chcą, by matury się nie udały".
W dyskusji wzięli też udział: Kaja Godek (kandydatka Konfederacji), Michał Boni (kandydat KE) i Joanna Scheuring-Wielgus (kandydatka Wiosny).
Na początku programu Bogdan Rymanowski zadał politykom po jednym pytaniu dotyczącym UE.
W którym roku został podpisany Traktat Lizboński reformujący UE:
Joanna Scheuring-Wielgus: w 2007 r.
Prawidłowa odpowiedź: 13 grudnia 2007 r.
Jak nazywali się poprzednicy Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej:
Kaja Godek: von Rompuy.
Prawidłowa odpowiedź: Herman Van Rompuy.
Z ilu członków, konkretnych osób, składa się Rada Europejska (można się pomylić o jedną osobę)?
Michał Boni: Szefowie rządów, czyli 28 krajów, plus szef RE Donald Tusk. Zapraszany jest jeszcze przewodniczący PE, ale ma tam tylko mowę oświadczająca na początku.
Prawidłowa odpowiedź: W skład RE wchodzą szefowie państw i rządów wszystkich krajów UE, przewodniczący
Komisji Europejskiej oraz Wysoki Przedstawiciel do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa. Posiedzenia Rady zwołuje przewodniczący RE, który również im przewodniczy.
Jak nazywały się poprzedniczki Unii Europejskiej?
Jarosław Sellin: Europejska Wspólnota Węgla i Stali, Wspólnota Europejska, a potem Unia Europejska.
Prawidłowo: Europejska Wspólnota Węgla i Stali, Europejska Wspólnota Gospodarcza, Wspólnota Europejska.
Goście programu dyskutowali m.in. o strajku nauczycieli. Według Scheuring-Wielgus nie dotyczy on tylko pieniędzy, ale też godności i autorytetu nauczyciela.
- Mówię to jako mama syna, który w poniedziałek będzie zdawał pierwszy egzamin w życiu, ósmoklasisty. Uważam, że trzeba wspierać nauczycieli, bo żadna do tej pory partia, który była u władzy, nie podchodziła do nich systemowo - oceniła.
"Gdy udało się przeprowadzić egzaminy, było wielkie zdenerwowanie wśród liderów związkowych"
- Takie jest generalne odczucie, że termin tego strajku jest wymyślony tak, żeby wziąć dzieci i młodzież za zakładników. I niestety trochę to tak wygląda. Proszę zauważyć, że gdy udało się przeprowadzić egzaminy, było wielkie zdenerwowanie wśród liderów związkowych, bo liczyli na to, że coś się nie uda - mówił wiceminister Sellin.
- Myśli pan, że zależało im na tym, żeby nie doszło do egzaminów? - dopytał Rymanowski.
- Niestety, z ich wypowiedzi tak to wynikało, a teraz są kolejne wypowiedzi, właściwie pokazujące, że oni chcą, by matury się nie udały. Mówię oczywiście o liderach związkowych, a nie nauczycielach - przekazał Sellin.
Podkreślił, że jeśli chodzi o główny cel strajku, czyli polepszenie sytuacji materialnej nauczycieli, "to wszyscy się z tym zgadzamy". - Nasz rząd podchodzi do tego systematycznie - przekazał Sellin i przypomniał, propozycje strony rządowej dla nauczycieli.
- W 2021 r. możemy dość do sytuacji, że nauczyciel dyplomowany będzie zarabiał tyle, ile poseł na Sejm RP: ponad 8 tys. zł - przekazał Sellin.
- Jesteśmy z fazie negocjacji. Wszystko zależy od strony rządowej - odniósł się do strajku Michał Boni i dodał: - Kilka dni temu mieliśmy obawę, że egzaminy gimnazjalne się nie odbędą, że będzie wielka katastrofa. Nie ma katastrofy. Samorząd się odnalazł, nauczyciele się odnaleźli, więc nie histeryzujmy.
Kaja Godek oceniła, że protest w czasie kampanii wyborczej może być skuteczniejszy niż w innym terminie, "bo władza wtedy szczególnie słucha". - Nauczyciele mogli jednak zorganizować strajk przed wyborami parlamentarnymi, kiedy egzaminy się nie odbywają. Strajkując teraz, wzięli dzieci jako zakładników swoich roszczeń. Na to nie ma zgody - stwierdziła.
Przyszłość Europy
Następnie politycy poruszyli wątek eurowyborów, problemów i wizji UE.
- Euroentuzjazm za wszelką cenę skończy się dla Polski źle, bo nie oceniamy tego, czy nasz interes narodowy jest realizowany w ramach UE czy nie, tylko przyjmujemy obecność we Wspólnocie jako aksjomat. Dlatego jako Konfederacja mówimy: patrzmy na UE trzeźwo - stwierdziła Kaja Godek. - Być może rozwiązaniem jest polexit, na pewno musimy być przygotowani na to, że ta Wspólnota kiedyś się rozpadnie - dodała.
Boni nawiązał do wątku europejskiej armii. Przypomniał, że w UE powołano fundusz obronny - To 500 mln euro w pierwszym roku i jeden miliard euro w następnym. Sam składałem poprawki, by do funduszu mogły składać wnioski ośrodki naukowe i przemysł militarny. Na dziś nie ma chęci ze strony polskiej, by takie wnioski składać - tłumaczył europoseł PO.
- Dlaczego finansami na polskie militaria ma zarządzać Bruksela? Obronność to nasz interes narodowy - wtrąciła Godek.
- To nie jest tak, że to jest zarządzanie, bo mamy własne pieniądze na armię. Natomiast możemy zdobyć dodatkowe pieniądze z UE. To nie jest żadna ingerencja w polską armię. To, że gdzieniegdzie dyskutuje się w Unii o armii europejskiej nie oznacza, że jest jakakolwiek formalna zgoda na jej powołanie . Gdyby myśleć tym tropem, że to jest ingerencja, to nie powinniśmy brać pieniędzy na rolnictwo, czy politykę spójności, na budowę dróg, bo to według tej wykładni ingerencja w polskie sprawy - skomentował Boni.
- Zgadzam się z panem - odparła Godek i uzupełniła: - Tylko wtedy też nie powinniśmy pieniędzy do UE wpłacać. Unia nic nam nie daje. Oddaje nam część pieniędzy, które wpłacamy jako składka członkowska.
Wiceminister Sellin zaznaczył, że "nie jest prawdą, że Polska entuzjastycznie ustosunkowuje się do projektu budowy armii europejskiej". - Z bardzo prostej przyczyny: to projekt lansowany głównie przez Niemcy i Francję i być może docelowo ma doprowadzić do tego, że Europa będzie się rozszczepiać, że będzie chęć zbudowania alternatywy dla NATO, czy obecności wojsk amerykańskich w Europie. To nie leży w naszym interesie. Natomiast wymiana doświadczeń technologicznych, budowa wspólnych batalionów, są potrzebne - przekazał.
"Dziś w UE realizuje się interes mocarstw, również kosztem Polski"
Goście "Polska Wybiera - Eurowybory 2019" dyskutowali też o ryzyku wyjścia Polski z Unii.
- W eurowyborach decydujemy o tym, czy UE będzie wspólnotą bazującą na tych wartościach, na których powstała. Jeżeli chcą wejść do UE takie środowiska jakie reprezentuje pani Godek, które mówią o polexicie, to jest to zagrożenie. Startując do PE będę walczyła o to, by takie środowisko nie miało większości - przekazała Scheuring-Wielgus.
- Chętnie powiem, co to za wartości. Po pierwsze mamy państwo, a dopiero później związek państw, którym jest UE. W UE dziś jest tak, że realizuje się interes mocarstw, również kosztem Polski. Jeśli chodzi o wartości, z którymi w UE chce pani walczyć, to są to te wartości, z którymi walczą państwo również w Polsce: prawo do życia od poczęcia, tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny - wyliczała Godek.
- To nie są wartości z Karty praw podstawowych Unii Europejskiej - wtrąciła Scheuring-Wielgus.
- Prawo do życia, to prawo człowieka. Pytanie, dlaczego w UE jesteśmy poddawani presji i polski rząd poddaje się tej presji, żeby prawo do życia od poczęcia nie zostało zabezpieczone. Inicjatywa "Zatrzymaj aborcję" miliona ludzi leży w sejmowej podkomisji i PiS nie chce jej z tej podkomisji wyjąć. To była inicjatywa, którą krytykował PE, krytykował obywateli zbierających podpisy, krytykował narzędzie demokracji bezpośredniej. W imię demokracji? UE zjada własny ogon, sprzeciwia się wartością, które sama głosi - argumentowała Godek.
Sellin akcentował, że "mówiąc o historii UE nie powinno się odrywać od historii cywilizacji europejskiej, która opiera się na III filarach: religii chrześcijańskiej, prawie rzymskim i filozofii greckiej".
"Bunt nardów widać już nawet na ulicach"
- Od kilkudziesięciu już lat mamy do czynienia niestety z sytuacją, że projekt UE, pierwotnie zaprojektowany przez chrześcijańskich polityków, został zawłaszczony przez pokolenie '68, z grubsza lewicowo-liberalne. I ten projekt jest ideologicznie niszczony przed dominację sił lewicowo-liberalnych. Brexit powinien być dla tych środowisk ostrzeżeniem, bo wynika z ideologicznej i politycznej arogancji tych środowisk - przestrzegł wiceminister.
Wyraził przy tym przekonanie, że jeżeli UE ma przetrwać, to trzeba zmniejszyć dominującą siłę środowisk lewicowo-liberalnych albo nawet je pokonać, bo doprowadzą do rozpadu UE. - Bunt nardów widać już w poszczególnych państwa europejskich, nawet na ulicach. Np. co sobota w jednym z kluczowych krajów Unii - dodał.
Czytaj więcej