Przekazanie Falenty to kwestia "nawet kilkunastu dni". Policja publikuje nagranie z zatrzymania
- Zakończenie procedur i wystawienie odpowiednich dokumentów dotyczących przekazania stronie polskiej Marka Falenty to kwestia nawet kilkunastu dni - powiedział w sobotę rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji kom. Sylwester Marczak.
- Nasze zadanie, jakie jest teraz przed nami, to konwój zatrzymanego do Polski - powiedział kom. Marczak. Zaznaczył, że ze względów bezpieczeństwa policja nie będzie udzielała bliższych informacji odnośnie terminu konwoju, jak i środka transportu, jakim Falenta zostanie sprowadzony do Polski.
Zatrzymany w Hiszpanii
Marczak dodał, że przygotowanie konwoju nastąpi po sporządzeniu niezbędnych dokumentów. Podkreślił również, że czynności z zatrzymanym będą wykonywane już w Polsce, przy czym chodzi tu przede wszystkim o doprowadzeniu Falenty do zakładu, w którym będzie odbywał karę.
- Będziemy na pewno weryfikować dzień po dniu, krok po kroku jego działania i ewentualny udział w nich osób trzecich. W przypadku pomocy - tak jak mówiłem to już wcześniej - osoby, które pomagały mu się ukrywać - są zagrożone karą pozbawienia wolności - powiedział.
Marczak podkreślił, że do zatrzymania Falenty na terenie Hiszpanii doprowadziła praca policjantów z Komendy Stołecznej Policji, a także policjantów z Poznania oraz z funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji. - Mamy do czynienia również z ważną rolą oficera łącznikowego polskiej policji w Hiszpanii - zaznaczył.
Dodał, że zatrzymania dokonali policjanci hiszpańscy w asyście policjantów polskich.
Marczak mówił, że od początku wszystko wskazywało na to, że Falenta ukrywa się na terenie Unii Europejskiej, a nie jak podawały niektóre media - na terenie Rosji. - W takim przypadku wnioskowalibyśmy o międzynarodowy list gończy - dodał.
W piątek wiceszef resortu spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński podkreślił, że zatrzymanie Falenty jest kolejnym przykładem dobrego współdziałania funkcjonariuszy polskich z funkcjonariuszami z innych państw europejskich.
"Afera podsłuchowa"
Marek Falenta został skazany w 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia, w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 roku. Obrońcy Falenty złożyli kasację do Sądu Najwyższego, czekają także na decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, do którego w styczniu ubiegłego roku trafił wniosek o ułaskawienie Falenty.
Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Chodziło o nagrywane od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osoby z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika.
O tym, że Falenta ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie. Odrzucił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Falenta miał stawić się w zakładzie karnym w celu odbycia kary 1 lutego, ale nie zrobił tego. Od tamtego momentu ukrywał się i był poszukiwany w związku z nakazem doprowadzenia do aresztu śledczego, który trafił do jednego ze stołecznych komisariatów 6 lutego 2019 roku.
22 marca Wydział Kryminalny Komendy Stołecznej Policji poinformował sąd, że "skazany Marek F. nie został zatrzymany na podstawie listu gończego i opuścił terytorium Polski". Następnie 28 marca Sąd Okręgowy w Warszawie wydał Europejski Nakaz Aresztowania Falenty.
Do zatrzymania Falenty na podstawie ENA doszło w piątek.
Czytaj więcej