"Rozmowy pod ogromną presją". Kolejne spotkanie rządu z nauczycielami w niedzielę o godz. 19
- Strona rządowa zaproponowała centralom związkowym kolejne spotkanie w niedzielę o godz. 19.00 - poinformował szef kancelraii premiera Michał Dworczyk. Dotychczasowe propozycje złożone przez rząd zostały przez związkowców odrzucone. - Nasze oferty są ostateczne - powiedziała rzecznik ZNP Magdalena Kaszulanis. W sobotę przed budynkiem MEN odbyła się pikieta popierająca protest nauczycieli.
- Przedstawiciele rządu zaproponowali kolejne spotkanie z centralami związkowymi w celu przedstawienia na piśmie propozycji, która została zaanonsowana w piątek - powiedział Dworczyk. Ma się ono odbyć w niedzielę w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" przy ul. Limanowskiego w Warszawie.
- Pani przewodnicząca będzie dzisiaj wysyłała zaproszenia. Weźmiemy udział w rozmowach, będziemy w tym samym składzie co dotychczas - oświadczyła rzecznik ZNP Magdalena Kaszulanis.
Jutro o godz. 19.00 - pod ogromną presją czasu - odbędą się rozmowy. Jak poinformowała przed chwilą Dorota Gardias, negocjacje zostaną zwołane na wniosek strony rządowej.
— ZNP (@ZNP_ZG) 6 kwietnia 2019
Związek Nauczycielstwa Polskiego i oświatowa "Solidarność" zadeklarowały, że wezmą udział w niedzielnych rozmowach, które maja odbyc się o godz. 19:00.
- Branża Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Forum Związków Zawodowych nie otrzymała zaproszenia, więc nie może odpowiedzieć na nie ani pozytywnie, ani negatywnie - podaje przewodniczący Sławomir Wittkowicz.
"Ja jestem gotowa rozmawiać nawet wcześnie rano"
"Rząd jest gotów podpisać porozumienie. Jest oferta #nowykontraktspołeczny dla nauczycieli, zakładająca podwyżki. Pan Przewodniczący Broniarz stwierdza, że jutrzejsze spotkanie jest zbyt późno, by zakończyć strajk. Ja jestem gotowa rozmawiać nawet wcześnie rano" - napisała na Twitterze wicepremier.
Rząd jest gotów podpisać porozumienie. Jest oferta #nowykontraktspołeczny dla nauczycieli, zakładająca podwyżki. Pan Przewodniczący Broniarz stwierdza, że jutrzejsze spotkanie jest zbyt późno, by zakończyć strajk. Ja jestem gotowa rozmawiać nawet wcześnie rano
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) 6 kwietnia 2019
Przed ministerstwem pikieta
W sobotę około 100 osób protestowało przed zamkniętą bramą budynku Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie. Domagali się m.in. natychmiastowej dymisji szefowej resortu Anny Zalewskiej.
Uczestnicy protestu - nauczyciele i wspierające ich osoby, w tym rodzice i uczniowie - złożyli podpisy pod apelem do minister edukacji o podanie się do natychmiastowej dymisji. Domagali się - jak to ujęli w apelu - "zaprzestania niszczenia polskiej oświaty". Protestujący wypowiedzieli się m.in. przeciw "żenującym zarobkom (nauczycieli - red.) poniżej średniej krajowej", "odbieraniu dodatków płacowych", "coraz trudniejszym warunkom pracy", a także "wydłużaniu drogi awansu" zawodowego.
"Mamy dla pani minister jajka"
- Mamy dla pani minister jajka. To symbol tego, jak robi nauczycieli w jajo - powiedziała organizatorka pikiety, nauczyciel ze Szkoły Podstawowej 293 na stołecznych Bielanach i przewodnicząca szkolnego komitetu strajkowego Monika Szatkowska. Zapowiedziała, że kilkanaście pisanek wielkanocnych zostanie dołączonych do apelu, który będzie chciała przekazać do ministerstwa.
Szatkowska przyznała, że choć nie jest członkiem żadnego z nauczycielskich związków zawodowych, to weźmie udział w mającym się rozpocząć w poniedziałek strajku.
- Chciałabym, żeby ktoś zaczął rozmawiać poważnie z nauczycielami, żeby nas nie lekceważono, nie pokazywano braku szacunku przez składanie niepoważnych ofert. Nie mamy już wyjścia, trzeba zacząć strajkować, nie mamy żadnego innego oręża - wyjaśniła.
Wśród uczestników pikiety były osoby z plakietkami Partii Zieloni i KOD-u. Zbierano podpisy na listach poparcia ugrupowania Roberta Biedronia (Wiosna) i Adriana Zandberga (Lewica Razem).
Dotychczasowe propozycje bez rezultatu
Dotychczasowe propozycje rządu nie dały podstaw do odwołania strajku w ramach legalnie toczącego się sporu zbiorowego, który ma się rozpocząć 8 kwietnia. Związek Nauczycielstwa Polskiego rozpoczął w sobotę kampanię informującą rodziców o przyczynach protestu z prośbą o zrozumienie.
Rząd w piątek zaproponował związkowcom wzrost wynagrodzeń do 2023 roku, pod warunkiem wzrostu pensum. Najwyższa pensja w tym przypadku miałaby wynieść 8100 zł brutto.
-Zakładamy, że średnio nauczyciel dyplomowany po wprowadzeniu zmian otrzyma w kolejnych latach, w wariancie pensum 22 h w 2020 - 6128 zł, 2021 - 6653 zł, 2022 - 7179 zł, 2023 - 7704 zł. W przypadku ustalenia pensum na poziomie 24 h (poziom średniej OECD) nauczyciel dyplomowany mógłby liczyć średnio na następujący wzrost wynagrodzenia 2020 - 6335 zł, 2021 - 7434 zł, 2022 - 7800 zł, 2023 - 8100 zł - głosił komunikat wydany przez kancelarię premiera.
"Nie ma żadnych okoliczności, które mogłyby wstrzymać strajk"
Oświatowa "Solidarność" krytycznie odniosła się do rządowych propozycji.
- Nie zachodzą żadne okoliczności, żadne przesłanki, które dawałyby nam legitymację do tego, abyśmy mogli dyskutować o wstrzymaniu akcji strajkowej w poniedziałek - podkreślił prezes ZNP Sławomir Broniarz na konferencji po zakończeniu piątkowych rozmów.
Do tej pory związkowcom udało się wynegocjować 15-procentową podwyżkę wynagrodzeń w 2019 roku oraz deklarację zmiany systemu wynagradzania nauczycieli. Zmiany będą również dotyczyć niekorzystnych dla nauczycieli przepisów dotyczących awansu zawodowego i ocen pracy nauczycieli, jak również ustalenia minimalnej wysokości dodatku za wychowawstwo, który ma wynosić 300 zł.
"Rozmowy pod ogromną presją"
- Mamy nadzieję, że nowe propozycje nie będą się wiązały z nauczycielskim paktem przedstawionym w piątek, gdyż tak naprawdę dotyczył on zwolnień nauczycieli. Mamy nadzieję, że jutro strona rządowa odniesie się pozytywnie do naszych postulatów - oświadczyła w rozmowie na antenie Polsat News rzecznik ZNP Magdalena Kaszulanis.
Zapewniła również, że związkowcy wykonali w stronę rządu dwa "negocjacyjne ukłony", obniżając oczekiwania płacowe protestującego środowiska i te propozycje są ostatecznymi ofertami. - Sytuacja jest napięta, ale nie z naszej winy. Rząd przeciąga te rozmowy do jutrzejszych późnych godzin wieczornych, przez co będą one prowadzone pod ogromną presją - dodała.
Czytaj więcej