Strzelali do bezdomnego z wiatrówki. "Traktowali pokrzywdzonego jak przedmiot"

Polska

- Oskarżeni momentami nie traktowali pokrzywdzonego jak człowieka, ale przedmiot stanowiący ich własność - uznał Sąd Rejonowy w Starogardzie Gdańskim (Pomorskie) skazując w piątek dwóch mężczyzn na kary po 4,5 roku więzienia za katowanie bezdomnego. Mają też wypłacić pokrzywdzonemu Wojciechowi H. po 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny.

W trakcie śledztwa ustalono, że bezdomny przez dwa miesiące mieszkał u jednego z oskarżonych.

 

W zamian za lokum pomagał w remoncie i wykonywał drobne domowe prace na rzecz obu oskarżonych. Przez ten czas, według prokuratury, mężczyźni w wieku 23 i 40 lat, grozili pokrzywdzonemu i znęcali się nad nim, "bijąc go, raniąc ostrymi przedmiotami oraz strzelając do niego z wiatrówki".

 

Gdy w lipcu 2017 r. 44-latek trafił do szpitala (pogotowie wezwał pracownik stacji benzynowej, na której bezdomny robił zakupy), stwierdzono u niego 18 ran obu rąk i nóg powstałych w wyniku postrzałów ze śrutowej broni pneumatycznej. Na całym ciele miał liczne rany cięte i tłuczone.

 

Jak podkreślił sąd, ze strony oskarżonych przemoc i agresja wobec bezdomnego narastały.

 

- Początkowo były to uderzenia ręką, następnie pałka, nóż, maczeta, a na koniec strzelanie z karabinka pneumatycznego. Nie wiadomo, do czego mogłoby dojść, gdyby ten stan nie został przerwany. Jak wynika z zeznań pokrzywdzonego, pozostawał on w stosunku zależności do sprawców, gdyż nie był zdolny z własnej woli przeciwstawić się znęcaniu i znosił je z obawy przed pogorszeniem swoich dotychczasowych warunków życia - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Piastowska.

 

- Pokrzywdzony Wojciech H. jawi się jako osoba, która zaczyna przystosowywać się do roli ofiary i przestaje się bronić. Zaczyna myśleć, że być ofiarą przemocy, jest jej nieuchronnym przeznaczeniem do końca życia. Obwinia się i odmawia sobie podstawowych praw ludzkich i przestaje oczekiwać poprawy swojej sytuacji - ocenił sąd.

 

Sąd uznał, że nie ma żadnej wątpliwości, iż oskarżeni "działali wspólnie i w porozumieniu".

 

- Do aktów przemocy dochodziło bowiem w sytuacji, kiedy oskarżeni spożywali alkohol wspólnie z pokrzywdzonym i żaden z oskarżonych nie reagował na fakt stosowania przez drugiego oskarżonego przemocy wobec pokrzywdzonego - wyjaśnił.

 

- Oskarżeni momentami nie traktowali pokrzywdzonego jak człowieka, ale przedmiot stanowiący ich własność. I za to, że nie chciał kanapki został uderzony kijem w głowę, a za to, że z przekazanych mu na zakupy pieniędzy zostawił sobie drobną kwotę, musiał stanąć w bezruchu, a oskarżeni na zmianę strzelali do niego z karabinka pneumatycznego, czyniąc sobie z człowieka tarczę - stwierdził sąd.

 

W trakcie procesu Wojciech H. zmienił zeznania

 

- Sąd doszedł do przekonania, że wiarygodnymi zeznaniami w tej sprawie są te złożone w trakcie prokuratorskiego śledztwa oraz na pierwszej rozprawie. Zeznania te w podstawowym zakresie były ze sobą zbieżne i dawały konsekwentny obraz przebiegu zdarzenia. W zupełnej sprzeczności z nimi stały zeznania złożone przez Wojciecha H. podczas drugiego przesłuchania przed sądem, kiedy to pokrzywdzony wycofał się z obciążania oskarżonych. Jednakże zeznania te zawierały wiele wewnętrznych sprzeczności. Ponadto pokrzywdzony nie potrafił wskazać na powody zmiany zeznań - mówiła sędzia Piastowska.

 

 

Obrońca Artura M. Aleksander Trzemecki zapowiedział, że prawdopodobnie złoży apelację od wyroku.

 

- Generalnie co do zasady nie zgadzam się z tym wyrokiem. Jak słusznie sąd zauważył, jedynym dowodem w tej sprawie były zeznania świadka i pokrzywdzonego, który pod sam koniec postępowania diametralnie zmienił swoje zeznania, nie będąc w żaden sposób inspirowany przez oskarżonych (obaj przebywają w areszcie -red.) - powiedział dziennikarzom.

 

Adwokat wyjaśnił, że będzie dążył w apelacji do zmiany kwalifikacji karnej czynu.

 

- Mój klient przyznał się do jednorazowego strzelania do pokrzywdzonego. To jest bezsporne. To jest oczywiście zachowanie jak najbardziej naganne, ale nie można tego uznać za znęcanie się, bo taki czyn musi obejmować dłuższy okres czasu - dodał.

 

Złożenia apelacji nie wyklucza prokuratura

 

- W mowie końcowej wnioskowaliśmy bowiem o kary 6,5 roku więzienia. W mojej ocenie sąd za łagodnie potraktował oskarżonych. Sprawa jest nietypowa, nieczęsto się bowiem zdarza, aby z człowieka robić żywą tarczę - powiedział dziennikarzom prokuratur Tomasz Garncarek.

 

Za fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Ponieważ jeden z mężczyzn - Artur M. - był już wcześniej karany, groziła mu wyższa kara - do 15 lat więzienia.

 

Ponadto, drugi z oskarżonych Mateusz Ch. był też oskarżony o posiadanie znacznej ilości środków odurzających i psychotropowych. Przyznał się do tego zarzutu. Wyrok 4,5 roku więzienia obejmuje też karę za posiadanie narkotyków.

 

WIDEO: Koniec obławy w Sanoku. Zatrzymano mężczyznę, który miał z wiatrówki postrzelić żonę

 

 

 

maw/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie