Porwał córki ze Szwecji. "Teraz najważniejsza dla mnie jest ich ochrona"
- Postępowanie strony szwedzkiej nie ma podstaw w żadnym prawie - powiedział na konferencji w Instytucie "Ordo Iuris" pełnomocnik Denisa Lisova, Rosjanina, który zabrał córki ze Szwecji, bo trafiły do muzułmańskiej rodziny zastępczej. Według mec. Bartosza Lewandowskiego, Szwedzi będą chcieli oskarżyć jego klienta o uprowadzenie. - Musiałem zabrać dzieci, abyśmy mogli być razem - wyznał Lisov.
39-letni Denis Lisov od siedmiu lat mieszkał z rodziną w Szwecji. Gdy u jego żony zdiagnozowano schizofrenię i z tego powodu umieszczono w zakładzie, mężczyzna samodzielnie wychowywał trzy córki: 12-letnią Sofię, 6-letnią Serafinę i 4-letnią Alisę. Opieka społeczna w Szwecji uznała jednak, że nie wywiązuje się z rodzicielskich obowiązków i odebrała mu dzieci. Umieszczono je w muzułmańskiej rodzinie zastępczej imigrantów z Libanu. Sąd zezwolił ojcu widywać dzieci raz w tygodniu przez sześć godzin.
- Zabrano mi dzieci kiedy byłem w pracy, postawiono przed przed faktem dokonanym. Oczywiście poinformowano mnie, gdzie są moje córki i w jaki sposób mogę je zobaczyć - powiedział Denisov. Dodał również, że po przyjeździe z rodziną do Szwecji wszystko było normalnie. - Jako imigranci odczuwaliśmy pewne problemy, ale byliśmy szczęśliwi, wszystko było bardzo dobrze - podkreślił w rozmowie z PAP.
Dziewczynki skarżyły się na rygor panujący w nowym domu. Podczas kolejnego spotkania Lisov zabrał dzieci i wraz z nimi uciekł promem ze Szwecji. Chciał wrócić do Rosji, ale został zatrzymany na warszawskim Okęciu przez straż graniczną, która otrzymała informację, że dziewczynki zostały oznaczone w Systemie Informacyjnym Schengen jako osoby zaginione.
Pomocy prawnej udzielili mężczyźnie "Ordo Iuris" i Rzecznik Praw Dziecka. Zainicjowali procedurę przyznania rodzinie statusu uchodźców, co wstrzymało wydanie Lisova i dzieci stronie szwedzkiej. Sąd zdecydował, że dzieci zostaną pod opieką ojca, który ma nieopuszczać Polski do czasu rozstrzygnięcia sprawy nadania mu statusu uchodźcy. Lisov ma też nadzór kuratora.
"Jestem szczęśliwa, że mogę być razem z tatą"
- Czujemy się bardzo dobrze, ludzie komunikują się z nami w różnych formach, ofiarują pomoc - mówił podczas konferencji prasowej Denis Lisov. Zapytany o chęć powrotu do Rosji stwierdził, że najważniejsza dla niego jest teraz ochrona córek.
Najstarsza z dziewczynek, 12-letnia Sofia, powiedziała, że jest szczęśliwa, iż może być z tatą. - Polska jest bardzo piękna, dobrze się tutaj czujemy – stwierdziła.
Jak poinformował mec. Lewandowski, ujawniono, że "organy szwedzkie wysyłają na terytorium Polski swoich przedstawicieli, aby wbrew prawu międzynarodowemu egzekwować decyzje wydane w Szwecji".
Bezprecedensowe postępowanie
- Postępowanie w tej sytuacji, tzn. wysłanie dwóch Szwedów bez umocowania do reprezentowania służb socjalnych oraz usiłowanie odebrania dzieci od straży granicznej i policji, to sytuacja, która nie znajduje podstaw w żadnym prawie, zwłaszcza w prawie międzynarodowym - podkreślił adwokat.
Zaznaczył też, że osoby, które przyjechały do Polski byli członkami rodziny zastępczej i mieli już kupione bilety powrotne również dla dzieci.
- Największy stres przeżywały dzieci, że obecne z nimi są obce osoby, a nie rodzice - Lisov.
Postępowanie karne wobec ojca dzieci
Mec. Lewandowski oświadczył, że prokuratura w Goeteborgu prawdopodobnie wszczęła postępowanie karne, które ma na celu pociągnięcie do odpowiedzialności ojca dziewczynek. Służby szwedzkie próbują ustalić miejsce pobytu Denisova.
- Strona szwedzka oświadczyła, że będzie domagała się wydania tych dzieci do swojego kraju - powiedział Lewandowski. - Ta pierwsza bitwa, która została wygrana przez warszawski sąd, jest pierwszym, wstępnym etapem na dosyć długiej drodze w celu obrony tej rodziny przed ingerencją władz szwedzkich - dodał.
Miejsce pobytu Rosjanina ze wzgledu na bezpieczeństwo jego i dzieci jest objęte tajemnicą.
Czytaj więcej