Wiceprezes ZNP: rozmowy są mocno spóźnione, o co najmniej kilka miesięcy
- Szefowa MEN rozbudziła apetyt pisząc w liście z grudnia do nauczycieli, że będą godnie zarabiać. Okazało się, że godne zarobki to od 120 do 160 zł podwyżki. To upokarzające - mówił w "Wydarzeniach i Opiniach" Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Wojciech Starzyński, prezes Fundacji "Rodzice Szkole" podkreślił, by w mediacjach ws. nauczycieli dążyć do rozwiązania, na które stać budżet państwa.
Baszyński podkreślił, że prowadzone negocjacje strony rządowej ze związkami to "spóźnione rozmowy". - Przecież to sprawa, o której mówimy od co najmniej kilku miesięcy i właściwie nic się nie wydarzyło. 5 marca ogłosiliśmy referenda i reakcji rządu nie było. Nie została doceniona determinacja środowiska. Dzisiaj nie jest to już protest związków zawodowych. To jest protest całego środowiska oświaty - ocenił.
- Jeżeli postulat, który postawiliśmy dzisiaj rano: 30-procentowa podwyżka do wynagrodzenia zasadniczego, nie zostanie spełniony, to ja nie wierzę w porozumienie. Chcę jednak wierzyć w słowa, które słyszałem od rządu, że jest "troska o nauczycieli i uczniów" i że rząd znajdzie rozwiązanie - dodał.
"Podwyżki w perspektywie czasowej"
Drugi z rozmówców Bogdana Rymanowskiego Wojciech Starzyński, prezes Zarządu Fundacji "Rodzice Szkole", założyciel Społecznego Towarzystwa Oświatowego powiedział, że jeśli dojdzie do strajku i odwołania egzaminów "nie będzie to z korzyścią dla dzieci i rodziców".
- Wierzę, że nauczyciele wykażą odpowiedzialność za swoich uczniów i pójdą w kierunku ich oczekiwań - przekazał.
Jego zdaniem należy dążyć do kompromisu i rozwiązania, na który "stać obecnie budżet państwa".
- Wyznaczyć sobie drogę, w której zostaną osiągnięte maksymalne podwyżki, ale muszą one nastąpić w perspektywie czasowej - argumentował.
"Nie wyobrażam sobie, że nauczyciele będą strajkować w czasie egzaminów"
Przedstawiciel fundacji "Rodzice Szkole" powiedział, że oczekiwałby od ZNP "jednoznacznej deklaracji, że strajk zostanie zawieszony na okres egzaminów" i zaapelował, żeby ZNP nie blokował promocji do następnych klas.
- To byłoby dowodem na to, że ZNP rzeczywiście pochyla się nad systemem oświaty, a nie próbuje strajk rozgrywać politycznie - dodał.
Jego zdaniem jeśli dojdzie do odwołania egzaminów będą za to odpowiadali wszyscy nauczyciele, którzy wezmą udział w proteście.
- Nie wyobrażam sobie, że będą strajkować w czasie egzaminów, ponieważ są też wychowawcami i muszą dawać przykład - podkreślił.
Czytaj więcej
Komentarze