Myśliwy pomylił dzika z samochodem. Ranił 37-latkę
31-letni myśliwy Andrzej W., polując na dziki postrzelił kobietę jadącą ruchliwą drogą. Kula przebiła nogę 37-letniej pani Emilii i utkwiła w drugiej. Skutki "polowania" kobieta może odczuwać do końca życia. Myśliwy polował bez zgody na odstrzał przy fatalnej pogodzie. Materiał "Interwencji".
Drugi października 2018 roku na zawsze pozostanie w pamięci 37-letniej pani Emilii. Wówczas w miejscowości Bezpraw koło Kołobrzegu kobieta wracała samochodem z pracy do domu.
- Będąc na rondzie usłyszałam huk, smród spalonej gumy. Zatrzymałam się, poczułam silny ból w nogach. Patrzę: dziura, krew się leje. Jak przyjechała policja i pogotowie, to podejrzewali, że to rana postrzałowa. Mi się nie chciało w to wierzyć - wspomina Emilia Kaczorowska w rozmowie z reporterem "Interwencji".
- Dość szybko ustaliliśmy mężczyznę, który w tym dniu nielegalnie oddał strzały. Myśliwi już od dłuższego czasu podejrzewali, że poluje on nielegalnie, nie zgłasza tego i nie zachowuje procedur bezpieczeństwa - opowiada Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Zdaniem śledczych panią Emilię postrzelił 31-letni rolnik ze wsi Przećmino - Andrzej W. Myśliwym jest od 5 lat. Należy do kołobrzeskiego Wojskowego Koła Łowieckiego Rybitwa. Pocisk wystrzelony przez niego przebił oponę, karoserię i zranił w nogi kobietę.
- Prawe podudzie zostało przestrzelone na wylot, a w lewym udzie zatrzymała się kula - tłumaczy pani Emilia.
"Polował nielegalnie. Kłusował"
- Myśliwy strzelał, bo zobaczył dziki przechodzące przez drogę. Każda osoba, która strzela przy drodze publicznej, musi się liczyć z tym, że może kogoś trafić. To były bardzo poważne obrażenia. Ta pani podlegała hospitalizacji, utyka i będzie miała problemy zdrowotne do końca życia - twierdzi Aleksander Bolko, radca prawy, pełnomocnik pani Emilii.
- Zabezpieczono broń. Była to kniejówka. Oskarżony nie strzelał z naboju śrutowego, tylko kulowego - informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Prokurator postawił myśliwemu dwa zarzuty: umyślnego narażenia pani Emilii na niebezpieczeństwo utarty zdrowia i życia oraz zorganizowania polowania bez pozwolenia.
- Polował nielegalnie. Kłusował. Nie był wtedy myśliwym, tylko kłusownikiem. Nie posiadał wydanego pozwolenia na odstrzał, które ja wydaję. Nie był wpisany do księgi polowań, co jest obowiązkowe - tłumaczy Piotr Bińczyk, łowczy z Wojskowego Koła Łowieckiego Rybitwa w Kołobrzegu.
- Oskarżony upiera się, że nie było przeciwwskazań do oddania strzału, prokuratura ma zdanie odmienne: że przeszkody były liczne, które powinny skłonić oskarżonego do zaniechania polowania. Np. warunki pogodowe były straszne. Między innymi Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ogłosiło wówczas alarm dla powiatów nadmorskich - informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
"Nie zgodził się na oficjalną wypowiedź przed kamerą"
- Oskarżony przyznawał się do czynu, obecnie zmienił stanowisko. Twierdzi, że w tym rejonie polowały też inne osoby i to zdarzenie mogło być skutkiem kogoś innego – mówi Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.
- Prokurator nie daje wiary tłumaczeniom. Kulę wyciągnięto z ciała poszkodowanej i przeprowadzono badania balistyczne. Została wystrzelona z jego broni - dodaje prokurator Gąsiorowski.
Andrzej W. nie zgodził się na oficjalną wypowiedź przed kamerą. Zamiast tego wezwał policję.
- Chcę, żeby poniósł kare. Nie wiem, czy on jest świadomy, iż mógł mnie zabić i osierocić dziecko - mówi pani Emilia.
Czytaj więcej
Komentarze