Politycy PO-KO chcą, by samorządy miały większe uprawnienia w nazywaniu ulic. Złożą w Sejmie projekt
Samorządy powinny mieć większą niezależność w nazywaniu placów i ulic - uważają posłowie PO-KO. Z tzw. ustawy dekomunizacyjnej chcą wykreślić wymóg uzyskania zgody IPN i wojewody wtedy, gdy samorząd chce zmienić nazwy nadane zarządzeniami zastępczymi wojewodów. Projekt zmiany w ustawie ma zostać złożony na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Zgodnie z tzw. ustawą dekomunizacyjną samorządy miały czas do 2 września 2017 r. na zmianę nazw propagujących komunizm.
W razie niewykonania przez samorządy tego obowiązku zgodnie z ustawą nazwy zmieniał wojewoda poprzez tzw. zarządzenia zastępcze.
"Procedura dobiega końca"
Poseł Marek Wójcik przypomniał podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach, że procedura dekomunizacji placów i ulic dobiega powoli końca. Tam, gdzie decyzje wojewodów budziły największe kontrowersje, samorządy skarżyły je do sądów administracyjnych. Część wyroków już zapadła - czasem sędziowie przyznawali rację samorządowcom, czasem wojewodom.
- Nie zmienia to faktu, że obecnie obowiązujące przepisy, czyli ustawa o usuwaniu symboli komunizmu, dalece ogranicza swobodę samorządów do decydowania o tym, jakich patronów mają place i ulice w ich miastach. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca - oświadczył Wójcik.
Samorząd musi uzyskać zgodę IPN i wojewody
Chodzi o art. 6b ustawy dekomunizacyjnej, który stanowi, że jeśli wojewoda w trybie zarządzenia zastępczego nadał nową nazwę placowi lub ulicy, aby zmienić taką nazwę, samorząd musi uzyskać zgodę IPN i wojewody.
- Dziś wydaje się to kompletnie niemożliwe, aby samorządy doprowadziły do tego, aby te często niechciane nazwy, często kompletnie niezwiązane ze środowiskiem lokalnym, zostały zmienione - powiedział poseł.
Jak ocenił, że może to w przyszłości prowadzić do konfliktów.
- Jeżeli nadane przez wojewodów patronaty cieszą się akceptacją społeczności lokalnych, to pozostaną. Natomiast w tych sytuacjach, w których decyzje wojewodów budzą ogromne kontrowersje i sprzeciw lokalnej społeczności, samorządy będą miały ponowną możliwość nadania nazwy miejscom, które się znajdują na ich obszarze - podkreślił.
- Nam zależy na tym, żeby samorządy miały przede wszystkim jak największą niezależność i to one mogły decydować o tym, jak będzie nazwana ulica bądź plac - dodała posłanka Marta Golbik. Wskazała, że zwracanie się o zgodę do wojewody - który wcześniej nadał danemu miejscu inną nazwę - oznacza konflikt interesów i trudno wyobrazić sobie, że wojewoda wyrazi na to zgodę.
"Chcą się przypodobać prezesowi"
Posłowie nawiązali podczas konferencji do najgłośniejszej na Śląsku zmiany nazwy - pl. Szewczyka w Katowicach na pl. Marii i Lecha Kaczyńskich.
- W przypadku Katowic mamy wojewodę, który jest niestety absolutnie podporządkowany - wiadomo że partii rządzącej - ale też prezesowi i jest na zawołanie Nowogrodzkiej. Chcąc przypodobać się prezesowi swojej partii, nadaje taką nazwę, jaka jest od niego oczekiwana - uważa Golbik.
Wójcik zapewnił, że jeżeli ustawa w zmienionej wersji nie będzie procedowana w obecnej kadencji, projekt zostanie złożony po wyborach. Podkreślił, że nadawanie nazw ulicom i placom to kompetencja samorządów i "nie może być tak, że ustawa tworzy jakieś dodatkowe kagańce na samorządy".
"Upamiętnianie na siłę"
W ocenie posła, trudno mówić o upamiętnieniu kogoś, jeżeli budzi to kontrowersje i skrajne emocje.
- Takie upamiętnienie "na siłę" nie jest żadnym upamiętnieniem, może być co najwyżej wykonaniem jakiegoś polecenia wewnątrzpartyjnego, natomiast nie ma nic wspólnego z ochroną pamięci osób, których nazwiska widnieją na placach i ulicach - uważa Wójcik.
20 marca NSA uchylił zeszłoroczny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach, uchylający wcześniejsze zarządzenie zastępcze wojewody - zmieniające nazwę pl. Szewczyka na pl. Marii i Lecha Kaczyńskich - które zaskarżyła katowicka rada miasta.
Wyrok NSA oznacza, że zarządzenie wojewody uprawomocniło się i jest wykonalne, a zatem nazwa placu pozostanie taka, jaką nadał mu wojewoda.
Petycje podpisało prawie 7 tys. osób
Zmarły w 1991 r. Wilhelm Szewczyk był publicystą, pisarzem, krytykiem literackim, a także wieloletnim działaczem partii komunistycznej w okresie PRL, członkiem wojewódzkich władz PZPR w Katowicach. Przez ponad 20 lat zasiadał w Sejmie PRL.
Zarządzenie zastępcze w sprawie zmiany nazwy pl. Szewczyka wojewoda śląski Jarosław Wieczorek wydał 13 grudnia 2017 r. Sprawa zmobilizowała część opinii publicznej w Katowicach - petycję przeciwko zmianie nazwy placu podpisało prawie 7 tys. osób.
W obronie Szewczyka jako patrona placu protestowała liczna grupa mieszkańców Katowic, a także m.in. miejscy społecznicy oraz przedstawiciele świata kultury i nauki.
"Nie był symbolem komunizmu"
W maju ubiegłego roku po skardze radnych WSA uchylił zarządzenie. Zdaniem WSA, choć nie ma wątpliwości, że Szewczyk brał udział w sprawowaniu władzy w czasach PRL, to jednak nie był symbolem komunizmu. Wojewoda śląski złożył w związku z tym wyrokiem skargę kasacyjną do NSA, który w ubiegłym tygodniu przyznał mu rację.
W uzasadnieniu wyroku NSA z 20 marca sędzia Małgorzata Masternak-Kubiak wskazała, że zarządzenie zastępcze wojewody "odpowiadało prawu".
- Mamy do czynienia z osobą niejednoznaczną (...). Szewczyk został usunięty z partii, jako osoba mająca "odchylenia", lecz proszę zauważyć, że on powrócił do tej partii; nikt go do tego powrotu nie zmuszał, i nie był w niej szarym członkiem - dodała sędzia.
Szewczyk - w ocenie sądu - niewątpliwie był osobą mającą "zasługi dla kultury regionu", ale jednocześnie - jak argumentowała sędzia - "musimy założyć, iż do partii wstąpił on ze względów ideologicznych", a sąd musi orzekać "na gruncie ustawy".