Pożyczył samochód przed zakupem. Właścicielka czeka na zwrot od 9 lat
Magdalena Toporzysz z małej wsi koło Pułtuska (Mazowieckie) od 9 lat próbuje odzyskać samochód przywłaszczony przez Dariusza N. z Warszawy. Mężczyzna przed kupnem auta miał poprosić o użyczenie go, by sprawdzić w warsztacie. Nie oddał go do dziś. Sprawa trafiła do prokuratury. - Trudno powiedzieć, kiedy wskazany świadek zostanie ustalony - powiedział "Interwencji" prokurator Łukasz Łapczyński.
Trzy i pół roku temu pokazywaliśmy o Magdalena Toporzysz z małej wsi koło Pułtuska. Już wtedy pięć lat bezskutecznie próbowała odzyskać pieniądze za przywłaszczonego opla vectrę. Przed zakupem Dariusz N. poprosił o użyczenie auta na miesiąc. Miał je sprawdzić w warsztacie. Od tego czasu właśnie mija 9 lat.
- On nie odbiera telefonów, unika kontaktów albo umawia się na spotkania i nie przyjeżdża na nie. Kiedy padały pytania o spisanie umowy kupna-sprzedaży, albo kiedy dojdzie do transakcji, było zwodzenie, gra po prostu - opowiadała "Interwencji" w 2015 r. Toporzysz.
W 2015 roku kobieta zgłosiła sprawę na policji. Wszczęto postępowanie w kierunku przywłaszczenia mienia. Dariusz N. zeznał, że oddał samochód właścicielce. Jednak z treści SMS-ów pomiędzy nim a panią Magdaleną można wysnuć wniosek, że doprowadził auto do ruiny, gdzieś porzucił lub nawet podpalił"
"Nie musisz szukać, stoi na Mokotowie"
"Nie musisz szukać, stoi na Mokotowie, ale spadł silnik o jakieś 2 cm przez te poduszki, bo j… do końca, więc tylko laweta, bo nawet hol nie pomoże. I turbinę… albo nowa albo regeneracja."
"To oddaj ją na złom, bo nie opłaca się jej robić."
"Idę, k…, podpalić"
Nie udało się znaleźć wskazanego świadka
Przesłuchiwany w 2015 roku Dariusz N. wskazał świadka przekazania auta – miał nim być jego kolega, też Dariusz. Początkowo prokuratura i policja dość intensywnie poszukiwały wskazanego świadka. Trwało to dwa miesiące. Nie znalazły. Sprawę zawieszono. I taki stan trwa do dziś.
- Faktycznie postępowanie w tej sprawie nie powinno tyle trwać, natomiast czas trwania tego postępowania nie wynika z okoliczności leżących po stronie prowadzących to postępowanie. Nie jest to wina ani policji, ani prokuratury. Bez możliwości przesłuchania tego świadka w zasadzie trudno podjąć decyzje co do losów dalszego postępowania. Trudno powiedzieć, kiedy ten świadek zostanie ustalony – wyjaśnił Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Świadek to osoba cywilna, osoba wolna, niepozbawiona żadnych praw, wobec której nie można stosować technik operacyjno-rozpoznawczych – mówił Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.
"Zawieszenie postępowania to nie jest jego zakończenie"
Reporter: Po jednej stronie macie matkę czworga dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, po drugiej stronie macie wytrawnego człowieka, który wie jak grać z organami ścigania i świadka, który jest nieuchwytny...
Policjant: Jeśli stawia się coś w takiej konfrontacji celowo, żeby obniżyć może skuteczność policji...
Reporter: Ale policja sama sobie obniża skuteczność.
Policjant: Tak to można zrozumieć, oczywiście.
Reporter: Od 3,5 roku nie jesteście w stanie znaleźć człowieka, który mieszka stąd kilometr.
Policjant: Policja prowadziła sprawę przez dwa miesiące...
Reporter: Po czym zawiesiła sprawę do dzisiaj.
Policjant: Ale zawieszenie postępowania to nie jest jego zakończenie. Nadal trwają czynności zmierzające – przepraszam za nomenklaturę policyjną – do ustalenia miejsca zamieszkania świadka.
Matka czworga dzieci, w tym jedno z niepełnosprawnością umysłową
Magdalena Toporzysz jest matką czworga dzieci, w tym jednego z niepełnosprawnością umysłową. Kobieta zajmuje się domem, rodzinę utrzymuje mąż. Sprawa opla to dla nich problem. Organy ścigania nie tylko od lat nie mogą znaleźć świadka, żeby zamknąć sprawę, ale nie wiedzą także, co stało się z ich samochodem. Jak się okazuje, nikt nie opłaca za niego OC.
- Ostatnia czynność, to jest decyzja o rejestracji. OC to jest generalnie opłata, którą się ponosi nawet jeżeli się nie użytkuje, ale się posiada. Stan na chwilę obecną jest taki, że to pani Magdalena jest właścicielem – usłyszała reporterka "Interwencji" w Wydziale Komunikacji w Pułtusku.
Za brak opłaconej polisy OC grozi kara 4500 zł.
Nie płaciłam polisy OC
- Nie płaciłam, ponieważ obowiązek płacenia składek OC i wszelkich innych napraw ciążył na panu Darku, tak było zawarte w umowie – powiedziała właścicielka opla.
- Nie znam tej umowy, nie wiemy jaką ona ma moc prawną. Formalnie ona (pani Magdalena) jest posiadaczem pojazdu. Tak długo, jak ona nie wyrejestruje tego pojazdu ani nie uporządkuje tej sytuacji, my będziemy od niej żądać zapłaty tej kary – tłumaczyła Aleksandra Biały z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
Czytaj więcej
Komentarze