"Odbieram to jako formę usprawiedliwienia się". Ofiara księdza pedofila o przeprosinach biskupa
- Nie powiem, żebym odbierał to jako przeprosiny. Bardziej jako formę usprawiedliwienia się przed publicznością - powiedział "Wydarzeniom" Dariusz Kołodziej, ofiara księdza pedofila, którego w czwartek za pośrednictwem lokalnego radia przeprosił biskup opolski Andrzej Czaja.
Dariusz Kołodziej był ministrantem w parafii w Jemielnicy na Dolnym Śląsku. Jako 13-latek był molestowany przez wikarego Mariusza K. Ksiądz został wydalony ze stanu kapłańskiego, ale trzy lata po zgłoszeniu przestępstwa do kurii. Przed sądem toczy się jego proces karny.
21-letni dziś Kołodziej opowiedział swoją historię w Sejmie kilka dni temu. Jego matka twierdzi, że po zgłoszeniu przestępstwa kurii została zmuszona do milczenia, a biskup przeniósł oskarżonego o pedofilię księdza do innego parafii, tłumacząc to przed parafianami złym stanem zdrowia wikarego.
Kuria zaprzecza wersji matki
Rzecznik biskupa opolskiego przekonywał w rozmowie z "Wydarzeniami", że to matka skrzywdzonego ministranta poprosiła o dyskrecję, zgłaszając sprawę kurii.
- Ze względu na małe środowisko parafii, z której pochodzili, by można tam normalnie egzystować i na to ksiądz biskup, kierowany dobrem młodego człowieka, zgodził się - powiedział ks. Joachim Kobienia.
Kuria opolska o przestępstwie powiadomiła prokuraturę dopiero dwa lata temu, kiedy w prawie karnym pojawił się przepis o trzech latach więzienia za niezgłoszenie przypadków pedofilii.
- Tyle lat ta sprawa była zatajona. Gdyby nie weszło to prawo, to dzisiaj dalej byłoby o niej cicho - stwierdził Dariusz Kołodziej.
Proces byłego księdza, który molestował ministranta miał się skończyć wczoraj, ale sąd wyznaczył nowy termin na maj. Były ksiądz nie stawił się na badania seksuologiczne. Na pierwszej rozprawie przyznał się do winy i przeprosił swoją ofiarę.
Dariusz Kołodziej będzie w sobotę o 20:00 gościem Agnieszki Gozdyry w programie "Skandaliści".