Dym i zapach spalenizny w Świnoujściu. Przyczyną mógł być pożar elektrośmieci w Niemczech
Dwie osoby z podejrzeniem zatrucia znalazły się w szpitalu po tym, jak nad Świnoujściem zaczęła unosić się chmura dymu niewiadomego pochodzenia. Podejrzewano, że toksyczne opary powstały w wyniku przeprowadzonych przez wojsko ćwiczeń. Jak jednak twierdzi "Kurier Szczeciński", przyczyną dymu mógł być pożar na terenie firmy zajmującej się recyklingiem odpadów elektronicznych w Niemczech.
We wtorek około godz. 20, gdy prom Karsibór III cumował na wyspie Uznam, okolicę nagle spowiła chmura dymu, a w powietrzu uniósł się zapach spalenizny. Załoga natychmiast zmieniła kurs i uciekła w kierunku przeprawy Bielik.
Stamtąd ambulans zabrał dwóch mężczyzn. - Zgłoszenie otrzymaliśmy o 20:51. W sumie przetransportowaliśmy do szpitala w Świnoujściu dwóch pacjentów z podejrzeniem zatrucia nieznanymi gazami. To mężczyźni w wieku 35 i 38 lat. Ich stan w momencie przekazania w szpitalu był dobry, stabilny, parametry życiowe były w normie - powiedziała "Głosowi Szczecińskiemu" Paulina Targaszewska, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
"Świece dymne generują dym nietoksyczny"
Początkowo myślano, że dym pojawił się w związku z ćwiczeniami przeprowadzanymi przez wojsko. 8. Flotylla Obrony Wybrzeża potwierdziła, że "w godzinach wieczornych były przeprowadzane zajęcia taktyczne w lesie na terenie obiektu wojskowego Karsibór".
- Podczas zajęć stosowano środki pozoracji. Użyte zostały świece dymne, które generują dym nietoksyczny i nieszkodliwy, a ich użycie nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Ćwiczenia tego typu prowadzone są cyklicznie, kilka razy w ciągu roku. Wzięło w nich udział ponad dwudziestu żołnierzy. Żaden z nich nie zgłaszał po zajęciach problemów ani dolegliwości - wyjaśnił gazecie kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski.
Rzecznik 8. FOW w rozmowie z "Kurierem Szczecińskim" dodał, że o ile opary nad karsiborską przeprawą mogły pochodzić z ćwiczeń, to raczej nieprawdopodobne jest, aby dotarły aż do centrum miasta, gdzie także czuć było zapach spalenizny.
Pożar 60 km od Świnoujścia
"Kurier" zauważa jednak, że w oddalonym o ok. 60 kilometrów od Świnoujścia Friedlandzie w Niemczech rozpętał się pożar, z którym walczyło około 100 strażaków.
Wedle doniesień niemieckich mediów, akcja gaśnicza trwała do rana. Był to już trzeci poważny pożar w ciągu kilku lat na terenie firmy zajmującej się recyklingiem odpadów elektronicznych.
Niewykluczone - według gazety - że właśnie stamtąd opary dostały się nad Świnoujście. Jednak według niemieckich mediów, opary z pożaru nie zawierały toksyn.
Czytaj więcej