22-latka miała spalić noworodka w piecu. "Bałam się, że dziecko pokrzyżuje mi plany na przyszłość"
Rozpoczął się proces 22-latki, oskarżonej o zabójstwo swojego dziecka. Po porodzie Agata F. miała zawinąć córeczkę w ręcznik, włożyć do pieca i spalić. Dwa dni później kobieta bawiła się na weselu. Jak informuje "Dziennik Wschodni", 22-latka nie przyznała się do winy. Podczas środowej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Lublinie utrzymywała, że dziecko urodziło się martwe.
- Bałam się, że dziecko pokrzyżuje mi plany na przyszłość. Chodziło o dokończenie studiów i znalezienie pracy. W sierpniu miałam się bronić. Dobrze mi szło - tak, według "Dziennika Wschodniego", miała tłumaczyć się śledczym Agata F. Kobieta przyznała się jednak do podpalenia oraz ukrycia ciała dziecka i odmówiła dalszych wyjaśnień.
W środę przesłuchano także chłopaka kobiety. Mężczyzna zapewniał, że nie miał pojęcia o ciąży partnerki.
Znaleziono zwęglone zwłoki
Kobieta urodziła dziecko w czerwcu 2018 r. w domu, kiedy domownicy spali. Noworodek miał nie wydać żadnego głosu. Jego ciało matka ukryła w piecu, a następnego dnia usiłowała spalić. Domownicy odkryli zwłoki dziecka w sobotę, gdy 21-letnia wówczas kobieta ze swoim chłopakiem bawili się na weselu.
21-latce prokurator przedstawił zarzut zabójstwa dziecka, a Sąd Rejonowy w Lubartowie przychylił się do wniosku prokuratora o zastosowaniu wobec podejrzanej tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy.
Jak powiedziała Świerszcz-Dobosz, podejrzana nie umiała wyjaśnić motywów swego działania. Według ustaleń prokuratury, kobieta nie przyznawała się przed swoimi bliskimi do tego, że jest w ciąży, choć oni to podejrzewali.
"Zawinęłam w ręcznik i włożyłam do kuchenki"
- Dziecko wpadło do wody. Wyjęłam je. Było sine i nie oddychało. Trzymałam je na rękach jakieś 15 minut. Potem zawinęłam w ręcznik i włożyłam do kuchenki. Tam już były śmieci. Położyłam się obok. Byłam sama i nie widziałam, co robić - powiedziała śledczym 22-latka.
Czytaj więcej