"Działania diecezji miały na celu głównie dobro ofiar". Bp Czaja ws. oskarżeń molestowanego chłopca
Być może matka osoby pokrzywdzonej (...) źle zrozumiała znaczenie tej przysięgi - biskup diecezji opolskiej Andrzej Czaja odpiera zarzuty matki nastolatka molestowanego przez księdza. Kobieta wyznała, że gdy opowiedziała w kurii o gwałcie kazano jej przysiąc przed krzyżem, iż będzie milczeć o sprawie. Biskup zapewnia też, że sprawcę "usunął z duszpasterstwa"; wikarego przeniesiono do klasztoru.
- Od razu kazali mi i mojej przyjaciółce złożyć przysięgę pod Krzyżem, z jedną ręką na sercu, z drugą ręką na Piśmie Świętym, że nie możemy nikomu o tej sprawie powiedzieć - relacjonowała w poniedziałek podczas konferencji w Sejmie zorganizowanej przez Fundację "Nie lękajcie się" matka pana Dariusza. W 2012 r., gdy miał 13 lat, miał być molestowany przez wikarego z parafii w Jemielnicy na Opolszczyźnie.
Matka pana Dariusza podkreślała, że była wówczas bardzo wierzącą i praktykującą osobą, a biskup przekonywał, że bardzo dobrze się stało, że przyjechała opowiedzieć o sprawie do kurii, a nie do organów ścigania. Kobieta mówiła, że biskup zapewniał, iż dla dobra chłopca będzie lepiej, jeśli sprawa pozostanie w tajemnicy, także przed ojcem dziecka.
"Przez tyle lat okłamywałeś parafian"
Pan Dariusz ma żal do hierarchów, że ukrywali czyn księdza. - Szokuje mnie cały czas stanowisko biskupa Czai. Księże biskupie, mój szacunek do ciebie nie istnieje w tym momencie - podkreślał pan Dariusz podczas konferencji, na której szczegółowo opowiedział (z uwagi na drastyczny opis nie zdecydowaliśmy się przytoczyć tych słów - red.) o tym, czego miał dopuszczać się wobec niego ksiądz, który na koniec robił mu zdjęcia.
- Przez tyle lat okłamywałeś parafian, okłamywałeś proboszcza, mówiąc, że przenieśliście go (wikarego - red.) ze względu na stan zdrowia. Ludzie przez tyle lat codziennie przed poranną mszą świętą odprawiali różaniec za tego księdza, modlili się o zdrowie dla niego - mówił, dodając, że nigdy nie usłyszał modlitwy za siebie i za inne ofiary.
Bp Czaja: ból pokrzywdzonych jest też moim bólem
We wtorek do tych zarzutów odniósł się na Twitterze biskup Andrzej Czaja. "Fakty w sprawie wikarego z Jemielnicy: w 2012, natychmiast po zgłoszeniu zarzutów, usunąłem go z duszpasterstwa" - napisał. Dołączył link do wywiadu, którego udzielił kwartalnikowi "Więź" - ukazał się na stronie internetowej 25 lutego.
Fakty w sprawie wikarego z Jemielnicy: w 2012, natychmiast po zgłoszeniu zarzutów, usunąłem go z duszpasterstwa https://t.co/hAFreBw73V
— bp Andrzej Czaja (@bpAndrzejCzaja) 19 marca 2019
"Mogę szczerze powiedzieć, że ból pokrzywdzonych jest też moim bólem i dlatego staram się, aby działania diecezji miały na celu przede wszystkich dobro ofiar" - zapewniał w wywiadzie.
"Zapewniłem, że ksiądz M. otrzyma słuszną karę"
Zgłoszoną przez matkę 13-latka sprawę opisał tak:
"Było to w roku 2012. Usłyszeliśmy wstrząsającą relację chłopca o tym, czego dopuścił się wobec niego ksiądz wikariusz z parafii. Starałem się - najlepiej jak tylko potrafiłem w tym momencie całkowitej bezradności i bólu - wyrazić chłopcu i jego mamie współczucie, przeprosiłem za zachowanie duchownego. Starałem się też chłopcu wytłumaczyć, by wskutek tego potwornego zachowania księdza nie miał żalu do Pana Boga i nie odstąpił od Kościoła. Zapewniłem też, że ksiądz M. zostanie odwołany z parafii i otrzyma słuszną karę".
Zapewnił: "Natychmiast po zgłoszeniu zarzutów, usunąłem go z duszpasterstwa".
Oskarżonego wikarego przeniesiono do klasztoru.
"To matce zależało na dyskrecji"
Ksiądz wikary miał przyznać się winy przed Sądem Diecezjalnym i zostać przeniesiony do klasztoru. Sprawę do prokuratury zgłoszono dopiero w 2017 r.
Biskup twierdzi, że stało się to tak późno za sprawą wcześniejszych nalegań matki o zachowanie dyskrecji oraz dlatego, że nie był on zobowiązany prawnie do zgłoszenia przypadku molestowania. Dopiero od lipca 2017 r., po zmianach prawa - każda osoba, która ma wiarygodną informację o molestowaniu małoletnich, ma obowiązek zgłoszenia takiego przestępstwa. Wówczas też sprawa trafiła do prokuratury i w 2018 r. rozpoczął proces duchownego.
"Podczas pierwszej rozmowy w roku 2012 wprost mówiłem matce pokrzywdzonego chłopca i jej przyjaciółce, że mają prawo iść z tą sprawą na policję i dokonać zgłoszenia. Matka jednak stanowczo twierdziła, że zależy jej bardzo na dyskrecji. Dlatego szanując jej wolę, nie mówiłem o sprawie nawet proboszczowi" - wyjaśniał biskup w rozmowie z kwartalnikiem "Więź".
"Przede mną matka ofiary nie składała żadnej przysięgi"
Jak powiedział, to nie on kazał jej złożyć przysięgę, by zachowała sprawę w tajemnicy. "Przede mną matka ofiary nie składała żadnej przysięgi" - zapewnił bp Czaja.
Przysięgę kobieta miała złożyć podczas zeznań w Sądzie Diecezji Opolskiej.
"Ksiądz oficjał postąpił zgodnie z praktyką sądową. Przyjął przysięgę, która stanowi zobowiązanie do prawdomówności i dyskrecji na czas trwania procesu" - wyjaśnił biskup i dodał: "Być może matka osoby pokrzywdzonej - w zrozumiałych emocjach towarzyszących składaniu zeznań, które trzeba było przyjąć, aby wnieść sprawę do kongregacji - źle zrozumiała znaczenie tej przysięgi. Nie wiem… Natomiast co do jej próśb o zachowanie dyskrecji - pamiętam je bardzo dobrze".
Relacja pana Dariusza, który miał być molestowany przez księdza, gdy miał 13 lat
Czytaj więcej