Złodziej nabił się na płot. Do szpitala pojechał ze szpikulcem z ogrodzenia tkwiącym w ciele
Niedoszły złodziej spod Lublina po nieudanej próbie włamania musiał szybko uciekać. Zgubiły go: brak stalowych nerwów i kondycji fizycznej, a przeszkodą nie do pokonania okazał się płot, na którym zawisł. 59-latka trzeba było wyciąć z ogrodzenia i zawieźć do szpitala razem z tkwiącymi w ciele metalowymi grotami. Prosto ze szpitalnego łóżka trafi do aresztu.
Do nieudanej kradzieży doszło w Biskupicach pod Lublinem.
59-letni mężczyzna wykorzystał fakt, że właścicieli posesji nie było w domu. Jednak, gdy plądrował pomieszczenia, ktoś się zjawił.
- Potknął się i niefortunnie nadział się nogą na grot w ogrodzeniu - powiedziała Polsat News mł. asp. Elwira Domaradzka z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku.
Mężczyzna miał przy sobie butelkę wódki i kiełbasę. Nie wołał o pomoc, a zauważyli go rowerzyści. Wezwali straż pożarną i pogotowie.
- Pierwsze zastępy udzieliły pomocy, wsparcia psychologicznego i od razu przystąpiliśmy do uwalniania poszkodowanego przy pomocy narzędzi hydraulicznych i sprzętu do cięcia - powiedział Polsat News mł. bryg. Piotr Łowicki z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Świdniku.
Żeby nie ryzykować poważniejszych uszkodzeń ciała strażacy wycięli część płotu i razem ze złodziejem przekazali pogotowiu, później trafił na chirurgię.
- Obrażenia powierzchowne raczej, bez dużych uszkodzeń mięśni, bez dużych uszkodzeń kości, tak, że wydaje mi się, że po okresie gojenia wróci do pełnego zdrowia - lek. med. Artur Mazurek z oddziału chirurgii ogólnej i mało inwazyjnej Samodzielnego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łęcznej.
Złodziej ciągle przebywa w szpitalu, pilnują go policjanci.
- W szpitalu stawiane miał zarzuty usiłowania kradzieży z włamaniem, a sąd zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy - powiedziała Elwira Domaradzka.
Grozi mu do 10 lat więzienia.
Czytaj więcej
Komentarze