Udusił żonę poduszką w trakcie małżeńskiej kłótni. Wyrok dla 60-latka
Na 15 lat więzienia skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Białymstoku 60-letniego mężczyznę, oskarżonego o uduszenie żony poduszką w trakcie małżeńskiej kłótni. Takiej kary domagał się prokurator, obrona chciała łagodniejszej przy założeniu, że była to zbrodnia w afekcie.
Wyrok nie jest prawomocny; obrona już zapowiedziała wniosek o uzasadnienie na piśmie potrzebne do złożenia apelacji.
Prokuratura oskarżyła 60-latka o to, że w maju ubiegłego roku, działając z zamiarem bezpośrednim, dokonał zabójstwa swojej żony. Podczas kłótni, używając przemocy popchnął ją na wersalkę, a tam udusił, przyciskając przez dłuższy czas do jej twarzy poduszkę. Zwłoki ukrył w dużej skrzyni stojącej w sąsiednim pomieszczeniu. Ciało matki odnalazł syn.
Konflikt na tle majątkowym
Białostocki sąd okręgowy orzekł wyrok w tej sprawie po dwóch rozprawach.
- Biorąc pod uwagę warunki osobiste, stopień społecznej szkodliwości czynu i stopień zawinienia oskarżonego, kara 15 lat więzienia jest karą adekwatną i sprawiedliwą - uzasadniała wyrok sędzia Anna Hordyńska.
Przyznała, że sąd wziął pod uwagę, iż między małżonkami był konflikt na tle spraw majątkowych.
- Niemniej jednak nie może być zgody na to, że zabójstwo jest sposobem na rozwiązywanie jakichkolwiek konfliktów - mówiła sędzia w bardzo krótkim, ustnym uzasadnieniu wyroku.
Mężczyznę aresztowano w maju 2018 roku. Od października odbywa karę więzienia za znęcanie się nad żoną.
Obrońca mec. Joanna Dorota Ławrowska, która w mowie końcowej wnioskowała o 6 lat więzienia, już zapowiedziała apelację.
- Cały czas sąd nie bierze pod uwagę, że oskarżony przyznał się co do skutku, a to jest zupełnie co innego, niż przyznanie się do zabójstwa - powiedziała po publikacji wyroku dziennikarzom. Dlatego kwalifikację prawną uważa za "głęboko chybioną".
Wyjaśniając na pierwszej rozprawie przed sądem 60-latek mówił, że doszło do kłótni z żoną o to, kto ma płacić zaległe rachunki. Małżonkowie żyli bowiem w nieformalnej separacji na różnych piętrach domu. Mężczyzna twierdził wtedy, że żona nie chciała zapłacić przynajmniej części zobowiązań i wszczęła awanturę nie tyle o rachunki, a o zdarzenia z przeszłości. Twierdził też, że próbował ją uspokajać i prosił, by wyszła, ale bezskutecznie.
- Żona zachwiała się i usiadła na wersalce, wziąłem poduszkę i przysunąłem do jej twarzy. Nie pamiętam, jak długo to trwało, przestała krzyczeć - mówił przed sądem.
Czytaj więcej
Komentarze