Po porwaniu 3-latki podawał się za mediatora. Media: sam ma sprawę o znęcanie się nad rodziną
40-letni Marek M. po porwaniu w Białymstoku 3-letniej Amelki i jej mamy podawał się za mediatora i konsultanta policji, który uczestniczył w akcji. Sam ma proces za znęcanie się nad partnerką - informuje "Gazeta Wyborcza". Miał też, przed dwoma laty, porwać swoją córkę od partnerki.
Marek M. przekonywał, że Amelka została wcześniej uprowadzona przez matkę, a zdesperowany ojciec walczył z wymiarem sprawiedliwości. Dlatego właśnie postanowił siłą odebrać dziecko.
Najpierw mediator, później konsultant. Nie był ani tym, ani tym
- Odnaleziona trzylatka została dwa lata temu porwana przez matkę i babcię dziecka z terenu Niemiec - powiedział w piątek Marek M., który został przedstawiony w TVP Info jako mediator, który pomógł w akcji przejęcia dziecka i matki przez policję. Podawał się również za policyjnego konsultanta.
Relacjonował, że akcję planowano przeprowadzić w taki sposób, by ani dziecku, ani nikomu innemu nic się nie stało. - Szczególnie zależało nam też na ojcu, który był bardzo szykanowany - dodał M.
Rzecznik KGP Mariusz Ciarka jeszcze w piątek zapewnił, że policja nie współpracowała z Markiem M. W rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej", insp. Ciarka zdecydowanie podkreślał, że Marek M. nie był nigdy policjantem, nie był również mediatorem ani negocjatorem policyjnym. - Nie wykonywał dla nas żadnych usług czy czynności - zapewnił rzecznik KGP.
Marek M. zmienił wówczas swoją wersję i internecie wyjaśniał, że "w sprawie tego rzekomego porwania nie byłem mediatorem policji, a co najwyżej konsultantem w sprawie", a z policją kontaktował się w imieniu ojca.
Ma proces o wieloletnie znęcanie się nad partnerką
Gazeta dotarła do informacji, iż 40-letni mężczyzna ma proces za wieloletnie - fizyczne, psychiczne i ekonomiczne - znęcanie się nad partnerką. W przeszłości sam przemocą miał odebrać matce córeczkę.
Proces w tej sprawie toczy się od półtora roku przed sądem w Środzie Wielkopolskiej. Postawiono mu sześć zarzutów m.in. o znęcanie się i groźby karalne. Zarzutu porwania mu nie postawiono, gdyż nie miał ograniczonych praw rodzicielskich. Sprawa o ich odebranie wciąż się toczy. Była partnerka Marka M. poinformowała "Wyborczą", że ma on zakaz zbliżania się do dzieci.
Child Alert pozwolił zatrzymać porywaczy z Białegostoku
Matka z córką zniknęła z jednego z białostockich osiedli w czwartek przed południem. Jak podawała wówczas policja, dwaj sprawcy wepchnęli 25-latkę z dzieckiem do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali.
W czwartek po południu w związku z zaginięciem dziecka ogłoszony został Child Alert, opublikowany był również wizerunek jego matki, a w piątek rano policja opublikowała zdjęcia męża porwanej kobiety, ojca dziecka. To ten mężczyzna w Łomży wypożyczył ciemnoniebieskiego citroena.
Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. W piątek po południu w Ostrołęce (mazowieckie) doszło do uwolnienia przez policję kobiety i jej córki. Pomogły informacje z Child Alert. Zatrzymani w związku z tymi wydarzeniami zostali: mąż 25-latki - ojciec dziecka, oraz znajomy tego mężczyzny.
Sąd Rejonowy w Białymstoku przychylił się w niedzielę do wniosku o areszt tymczasowy dla zatrzymanych w sprawie porwania.
Czytaj więcej
Komentarze