Chiny: władze tłumaczą restrykcje wjazdu do Tybetu chorobą wysokościową. "Z troski o obcokrajowców"
Sekretarz Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w Tybecie Wu Yingjie oświadczył, że ograniczenia wjazdu obcokrajowców do tego regionu wprowadzono w trosce o odwiedzających, ponieważ część z nich cierpi na chorobę wysokościową - przekazała w czwartek agencja EFE.
Według chińskiej propagandy Tybet został "pokojowo wyzwolony" przez chińskie wojsko w 1950 roku. Dostęp do tego górskiego regionu stał się niedawno punktem zapalnym w napiętych relacjach na linii Pekin-Waszyngton.
W grudniu 2018 roku prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę grożącą ograniczeniem możliwości wjazdu do Stanów Zjednoczonych chińskim urzędnikom, którzy uznani zostaną za odpowiedzialnych za restrykcje w dostępie do Tybetu.
W kuluarach trwającej w Pekinie sesji parlamentu sekretarz KPCh w Tybetańskim Regionie Autonomicznym oświadczył, że region odwiedza wielu Amerykanów, szczególnie starszego pokolenia, a na dużych wysokościach niektórych zagranicznych turystów "spotyka nieszczęście".
Wjazd za zgodą władz
- Biorąc pod uwagę szczególne warunki geograficzne i klimatyczne, przyjęliśmy szereg regulacji dotyczących obcokrajowców wjeżdżających do Tybetu zgodnie z prawem. Nie dotyczy to tylko Amerykanów, inni obcokrajowcy też muszą dopełnić tych procedur - powiedział Wu.
Agencja Reutera zauważa, że główne miasto Tybetu, Lhasa, leży na wysokości ok. 3 650 metrów n.p.m., na jakiej niektóre osoby mogą doświadczyć choroby wysokościowej.
Odwiedzający Tybet obcokrajowcy muszą najpierw uzyskać stosowne zezwolenie na wjazd od chińskich władz. Zezwolenia z reguły przyznawane są turystom, o ile są klientami zatwierdzonych przez rząd biur podróży, ale rzadko dostają je dziennikarze czy dyplomaci - zaznacza brytyjska agencja.
Trudna sytuacja w Tybecie
Według organizacji praw człowieka sytuacja Tybetańczyków w Tybetańskim Regionie Autonomicznym jest bardzo trudna. W czerwcu 2018 roku ówczesny Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Zeid Ra’ad al-Hussein zwracał uwagę na „szybko pogarszające się warunki” związane z prawami człowieka, jak również na brak dostępu do regionu.
Komunistyczne chińskie władze odrzucają te oskarżenia i utrzymują, że dzięki ich zwierzchnictwu w Tybecie zlikwidowano pańszczyznę i osiągnięto postęp gospodarczy. Twierdzą również, że w pełni przestrzegają praw Tybetańczyków.
Na bieżący rok przypada 60. rocznica antychińskich rozruchów w Tybecie. Po fiasku rebelii z 1959 roku duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV, uznawany przez Pekin za groźnego separatystę, zbiegł do Indii.
Według Wu, Dalajlama XIV nie jest w Tybecie popularny. - Odkąd zbiegł, Dalajlama nie zrobił ani jednej dobrej rzeczy dla Tybetańczyków (…). Ludzie w Tybecie dokonali oceny i naprawdę są wdzięczni partii komunistycznej za szczęśliwe życie, jakie im przyniosła - powiedział.
WIDEO: Chiny: ścięły włosy, by upomnieć się o aresztowanych mężów - obrońców praw człowieka
Czytaj więcej