PSL przypomina, że Dworczyk głosował przeciw rozszerzeniu "500 plus". "Budżet nie był policzony"
- Koledzy z PSL przypomnieli mi, że głosowałem przeciw, ale głosowałem w momencie, w którym budżet nie był policzony, nie był przygotowany, a propozycja PSL-u miała charakter wyłącznie wizerunkowy - powiedział szef KPRM Michał Dworczyk w programie "Wydarzenia i Opinie" o głosowaniu z 2016 roku w sprawie rozszerzenia programu "500 plus" na pierwsze dziecko.
Podczas sobotniej konwencji PiS, partia przedstawiła pięć nowych propozycji programowych. Wśród nich znalazł się m.in. projekt rozszerzenia programu "500 plus" na pierwsze dziecko. Michał Dworczyk zaapelował do polityków opozycji o poparcie projektu.
Minister w #KPRM @michaldworczyk w #Sejm: Chcę zadać pytania liderom opozycji, czy możemy liczyć, że zagłosują za ustawą o #500Plus na każdego dziecko, za nowelizacją prawa umożliwiającą wypłacenie 13 emerytury, za zwolnieniem młodych ludzi z podatku? #NowaPiątkaPiS
— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) February 27, 2019
Tymczasem PSL we wpisie na Twitterze opowiedział szefowi KPRM: "W tym PiS-ie sami jajcarze. Taki Michał Dworczyk pyta, czy poprzemy 500+ na pierwsze dziecko. Miśku, my już poparliśmy, to Wy głosowaliście przeciw. A Ty byłeś na tak czy na nie?.
W tym @pisorgpl sami jajcarze 🤡 Taki @michaldworczyk pyta czy poprzemy 500+ na pierwsze dziecko 🤔 Miśku, my już poparliśmy, to Wy głosowaliście przeciw 🤦🏻♀️ A Ty byłeś na tak czy na nie? 🤭 #wieszwięcej pic.twitter.com/ZZfzKsf4hJ
— 🍀 PSL (@nowePSL) February 27, 2019
Michał Dworczyk poproszony w Polsat News przez Bogdana Rymanowskiego o odniesienie się do wpisu, powiedział, że "głosował przeciw, ale głosował w momencie, w który budżet nie był policzony, nie był przygotowany, a propozycja PSL-u miała charakter wyłącznie wizerunkowy".
Dworczyk odpierał też ewentualne zarzuty, że przedstawiona tzw. piątka Morawieckiego, to wyłącznie propozycje wyborcze.
- Nie zapowiedzieliśmy tego wcześniej z tego samego powodu, dla którego w 2016 roku nie mogliśmy spełnić oczekiwań, że "500 plus" obejmie wszystkie dzieci. Nie mogliśmy wtedy tego zapowiedzieć, bo jesteśmy ugrupowaniem odpowiedzialnym i możemy to zrobić dopiero teraz, kiedy sytuacja gospodarcza jest lepsza - powiedział minister. Jak zaznaczył gość Polsat News, "koalicja nawet w takich prostych sprawach nie mówi jednym głosem".
- Pani Lubnauer mówi, że nie poprze tych propozycji, PO, że poprze, ale to korupcja polityczna. Pan Petru mówi, że poprze albo nie poprze. Kompletny chaos - przyznał polityk.
"Zarobki nigdy nie będą równe"
Dworczyk pytany, czy to normalne, że zarobki dyrektor departamentu komunikacji w NBP są dwukrotnie wyższe od pensji prezydenta, 2,5-krotnie większe od pensji premiera, a trzykrotnie od zarobków ministra, szef KPRM stwierdził, że wysokość ujawnionych zarobków to "jeden z powodów, dla których warto - na spokojnie, w okresie powyborczym - przeprowadzić poważną dyskusję, merytoryczną debatę wśród polityków, wśród ekspertów, jak powinna funkcjonować administracja rządowa".
Ocenił jednocześnie, że przytoczone przypadki są "trudne do porównywania", ponieważ z jednej strony chodzi o instytucję finansową, a z drugiej - o administrację.
- Te zarobki nigdy nie będą równe; (...) te osoby, które chcą robić kariery w bankach czy w instytucjach finansowych, będą zawsze zarabiać więcej niż te, które wybrały drogę w administracji, bądź w polityce - zaznaczył polityk.
Odpowiadając na przytoczone przez prowadzącego program zarzuty przedstawicieli opozycji, iż dla ludzi jest 500 zł, a 50 tys. dla "swoich", dodał: - Te różnice, te dysproporcje czy proporcje między tymi wynagrodzeniami, to jest rzeczywiście temat na spokojną debatę, a nie takie populistyczne wypowiedzi, jakie pan cytuje, bo warto by porównać tego rodzaju wynagrodzenie z wynagrodzeniami w innych bankach".
NBP ujawnił pensje
Publikacja danych o zarobkach kadry kierowniczej NBP nastąpiła na mocy nowelizacji ustawy przewidującej jawność wynagrodzeń kadry kierowniczej w NBP, którą opublikowano we wtorek po południu w Dzienniku Ustaw. W noweli znajduje się przepis, który nakazał upublicznić m.in. zarobki prezesów, wiceprezesów, członków zarządu NBP oraz pracowników banku zajmujących stanowiska dyrektora oddziału okręgowego, dyrektora departamentu i ich zastępców za lata 1995-2018. Zmiany tych przepisów to konsekwencja doniesień medialnych dotyczących wynagrodzeń współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Pod koniec grudnia ub.r. "Gazeta Wyborcza" donosiła, że zarobki szefowej departamentu komunikacji i promocji NBP Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył.
Czytaj więcej