Kuzynka premiera szefem państwowej spółki budującej farmy wiatrowe. Wcześniej była im przeciwna
Monika Morawiecka została prezesem spółki PGE Baltica, która będzie budować farmy wiatrowe na Bałtyku. Kuzynka premiera do niedawna była przeciwna rozwijaniu energii odnawialnej kosztem zapotrzebowania na węgiel. W 2015 r. przekonywała, że z powodu promowania produkcji zielonej energii spadnie popyt na węgiel. Teraz tłumaczy, że "chodziło tylko o koszty tej technologii".
Monika Morawiecka, siostra stryjeczna premiera Mateusza Morawieckiego (córka brata Kornela Morawieckiego), w grupie PGE pracuje od 13 lat, a przez ostatnie 9 lat była szefową departamentu strategii w spółce.
Teraz została prezesem spółki PGE Baltica, która będzie budować farmy wiatrowe o łącznej mocy 2,5 GW w polskiej części Bałtyku. Eksperci twierdzą, że łączny koszt inwestycji może sięgnąć nawet 30 mld zł.
Wiatraki mają zacząć działać w 2025 roku, a płynący z nich prąd ma zasilić nawet 4 miliony gospodarstw domowych.
Grupa PGE to największy producent zielonej energii Polsce, ale zajmuje się jednak przede wszystkim produkcją energii elektrycznej ze spalania węgla kamiennego i brunatnego. Do spółki należą zarówno największe elektrownie węglowe w Polsce, jak i kopalnie.
"Nie zawsze była entuzjastką"
Morawiecka przyznaje, że "nie zawsze była entuzjastką" energetyki wiatrowej, ale tłumaczy, że chodziło tylko o koszty tej technologii. - Dziś z czystym sumieniem możemy mówić, że powinniśmy się tą technologią zająć w kraju - powiedziała w środę Sejmie, prezentując plany PGE Baltica.
Opowiedziała się przeciw rozwijaniu przydomowych instalacji produkcji prądu na własne potrzeby. - Celem jest produkcja zielonej energii, a nie stworzenie prosumentów - mówiła na początku 2015 roku.
Dlaczego nikt nie łączy sprawy @MoMorawiecka w #PGEBaltica z górnictwem? Przecież popyt na węgiel spadnie jeszcze bardziej. 🤔 #taktylko pic.twitter.com/TLuvZEfG2U
— Tomasz Pijarczyk (@Pijarczyk) 20 lutego 2019
Od "rasizmu energetycznego" do promowania prosumentów
Za rządów Ewy Kopacz wprowadzano poprawkę prosumencką do ustawy o odnawialnych źródłach energii.
Rząd PiS w 2016 r. zmienił ustawę o OZE, dokonane poprawki sprawiły, że produkcja energii ze źródeł odnawialnych stała się nieopłacalna. Po kolejnych zmianach w 2017 r. prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando mówił o "rasizmie energetycznym".
Teraz rząd wraca do promowania prosumentów, a promowaniem programu Energia+ zajmuje się minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz.
Czytaj więcej