Tusk: nie sądziłem, że Kaczyński jest aż tak owładnięty obsesją pieniędzy
- Nie sądziłem, że Jarosław Kaczyński jest aż tak owładnięty obsesją pieniędzy - powiedział w środę szef Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk, odnosząc się do zaangażowania prezesa PiS w sprawę dotyczącą budowy wieżowców przez spółkę Srebrna. Pytany, czy wystartuje w wyborach prezydenckich odparł: - Nie mówię definitywnie "tak".
Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" rozpoczęła cykl publikacji dotyczących planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro, czyli ok. 1,3 mld zł - podała "GW". W biurowcu miały się znaleźć m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. W związku z publikacjami "Gazety Wyborczej" prezes PiS skierował do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zniesławienia przez dziennikarzy "GW" oraz posłów Platformy Obywatelskiej.
Tusk pytany w środowej rozmowie w TVN24, czy jest zaskoczony tym, że z publikacji "GW" wyłania się obraz lidera PiS jako "dość twardego negocjatora" w sprawach biznesu i nieruchomości, b. premier stwierdził, że zna Kaczyńskiego długo. - Ale, że jest aż tak owładnięty obsesją pieniędzy - to nie sądziłem, że to dojdzie do tego etapu - powiedział Tusk.
Jak zaznaczył, na początku lat 90. był "wiele razy" w kontaktach ze środowiskiem politycznym Jarosława Kaczyńskiego i "już wtedy było widać tę obsesję pieniędzy - że trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy do robienia polityki, takie było zawsze podejście do tych spraw działaczy PC, dzisiaj PiS-u, i że te pieniądze dają szansę na równoważenie wpływów SLD, czy spadkobierców PZPR".
- Ten sposób rozumienia polityki, że to polega też na tym, żeby mieć jak najwięcej środków, w tym pieniędzy, był obecny w ich myśleniu od samego początku, ale zdaje się, że ewoluował do stanu dzisiejszego, czyli czegoś na poziomie wręcz obsesji - mówił.
"Nie będę obojętny na to co się dzieje w Polsce"
Tusk był pytany o to, jaką rolę widzi dla siebie przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. Odpowiedział, że nieprzypadkowo mówi się wiele o potrzebie mobilizacji w związku z rocznicą wyborów 4 czerwca 1989 r. Pytany, czy chce tworzyć Ruch 4 Czerwca odparł, że "partie nie powinny obawiać się ruchu obywatelskiego". - Nie będę obojętny na to co się dzieje w Polsce, będę mówił otwarcie: pomóżmy sobie nawzajem, bo Polska potrzebuje przełomowej zmiany - dodał.
- Mam takie wrażenie i jestem o tym przekonany i dlatego będę zapraszał z całego serca Polaków do Gdańska na 4 czerwca, że potrzeba tego typu mobilizacji, nie tylko politycznej, ale i etycznej, moralnej, takiej nowej energii, która była tak charakterystyczna wówczas, w roku 1989 - powiedział.
Podkreślił, że "z najwyższym uznaniem myśli o tych wszystkich, którzy starają się zjednoczyć opozycję". - Oczywiście w tym sporze o Polskę nie ma miejsca na 10, 15,czy 20 opcji czy różnych zdań, i warto - moim zdaniem - tam, gdzie to jest możliwe, siły zjednoczyć i bardzo doceniam ten wysiłek, który połączył bardzo różne siły polityczne, ale też intuicja mi mówi, że to może nie wystarczyć - dodał.
Pytany, czy przeszkadza mu to, że na jednych listach Koalicji Europejskiej są też działacze tzw. postkomuny, zaprzeczył. Zaznaczył, że przeszłość dla niego zawsze będzie miała znaczenie, ale, jak podkreślił, "istotą dobrej polityki dzisiaj jest zdolność przekraczania tego, co historia naznaczyła w sposób negatywny".
"Partie nie mają żadnego powodu obawiać się działań z mojej strony"
Dopytywany, czy zamierza wraz z młodymi samorządowcami tworzyć Ruch 4 Czerwca, jako rodzaj ruchu obywatelskiego, odparł: - Partie dzisiaj działające na scenie politycznej nie mają żadnego powodu obawiać się działań z mojej strony i nie powinny obawiać się ruchu obywatelskiego.
Tusk dodał, że jeśli komuś dziś zależy "na bezruchu" i apatii, to jest to PiS. Mówił też, że sprawa uczczenia rocznicy 4 czerwca jest dla niego sprawą ważną, bo - jak podkreślił - "to jest napisany na jego oczach testament Pawła Adamowicza" i rocznica wspólnego zwycięstwa.
Tusk ocenił ponadto, że w interesie partii politycznych, które się jednoczą, jest otwarcie na "tych, którzy z jakichś powodów nie widzą się w partiach politycznych, ale będą chcieli (...) pomóc, a nie przeszkodzić". - Więc będę mówił otwarcie: pomóżmy sobie nawzajem, bo Polska potrzebuje wyraźnej, przełomowej zmiany - powiedział były premier.
"Będę zawsze gotowy do wspomagania, patronowania"
Pytany o plany dotyczące jego kariery politycznej w najbliższej przyszłości zapewnił, że w odniesieniu do wyborów europejskich zrobi wszystko co w jego mocy "żeby uświadomić wszystkim Polakom, że te wybory naprawdę mogą zdecydować o tym, jaka będzie Europa w przyszłości i czy Polska będzie na marginesie tej Europy i czy politycznie nie wyjdzie z tej Europy, czy Europa taka jaką znamy przetrwa".
- Dlatego całym sercem i słowem będę wspierał tych, którzy jednoczą się w tym proeuropejskim przedsięwzięciu - dodał.
Wyraził też przekonanie, że do wyborów tych "powinna pójść wielka obywatelska koalicja, która uruchomi energie nie tylko partii politycznych, ale także wielu ludzi".
- Będę zawsze gotowy do wspomagania, patronowania i angażowania się bezpośrednio w te przedsięwzięcia, które pozwolą zmobilizować Polaków na tyle, aby zmienić sytuację w Polsce - dodał.
Pytany o start w wyborach prezydenckich, odpowiedział, że obecnie mamy przed sobą wybory europejskie. - Przyjdzie czas na wybory prezydenckie, wtedy przyjdzie czas na decyzje - powiedział Tusk.
Dopytywany, czy nie mówi definitywnie "nie" startowi w wyborach prezydenckich, szef RE odpowiedział: - Na pewno nie mówię definitywnie "tak".
O konferencji bliskowschodniej: interesu Polski tutaj nie widzę
Mówiąc o ostatnim kryzysie w stosunkach Polski z Izraelem przewodniczący Rady Europejskiej stwierdził, że "nie rozumie kto i po co wpadł na pomysł, żeby organizować spotkanie Polski, Czech, Węgier i Słowacji w Jerozolimie, w Izraelu". - Wiem jedno, że wskutek wskutek różnych błędów i potknięć niestety głównie polskiej dyplomacji, dzisiaj zamiast V4, grupy, gdzie Polska odrywała przez lata wiodącą rolę, rolę niekwestionowanego lidera, mamy dzisiaj grupę V3, w której miejsce Polski zajął w jakimś sensie Izrael - ocenił Donald Tusk.
Mówił, że mamy dzisiaj władzę, która "poprzez różne nierozsądne gesty, choćby ta słynna ustawa IPN-owska, z jednej strony zbudowała wrażenie, że pojawiają się jakieś takie smugi, wątki antysemityzmu w polskim życiu publicznym, a z drugiej strony, w ułamku sekundy zdecydowała się na to, aby wspólnie z Izraelem pisać ustawę dla polskiego Sejmu".
Pytany o rezultaty ubiegłotygodniowej konferencji bliskowschodniej w Warszawie, Tusk powiedział: "nie wiem, jaka była intencja polskiego rządu, że zdecydował się tę usługę dla Waszyngtonu w Warszawie zrealizować". - Usługę, tak, co do tego nie ma wątpliwości, interesu Polski tutaj nie widzę, może poza tym, że liczono na jakieś względy u prezydenta (USA Donalda) Trumpa - powiedział Tusk.
Komentarze