Marsze we Francji przeciwko fali antysemityzmu. "Nie dla banalizowania nienawiści!"
Ponad 20 tys. osób zebrało się na Placu Republiki w Paryżu, by zaprotestować przeciwko fali antysemickich ataków których sceną była w ostatnich tygodniach Francja. Marsze i wiece odbyły się też w innych miastach Francji: Strasburgu, Lille, Tuluzie i Marsylii.
Demonstranci zgromadzeni na Placu Republiki w Paryżu trzymali transparenty z napisami "#dosyć", "Żydzi atakowani = Republika w niebezpieczeństwie!", "Nie dla banalizowania nienawiści!". Wśród nich byli francuscy politycy, w tym - b. prezydenci: Francois Hollande i Nicolas Sarkozy, a także ludzie kultury.
Zabrakło młodych
Na ulicach francuskich miast, gdzie odbywały się manifestacje, zabrakło jednak ludzi młodych - pisze w komentarzu agencja AFP. Najmłodsi uczestnicy mieli powyżej trzydziestki - podkreślają dziennikarze z innych mediów.
W ich ocenie najmłodsze pokolenie Francuzów nie okazuje żadnego zainteresowania problemowi ataków na społeczność żydowską w swym kraju. A jest ona - jak podkreśla Reuters - jedną z najliczebniejszych wspólnot w Europie. We Francji żyje bowiem ok. 550 tys. osób deklarujących pochodzenie żydowskie.
Ponad 500 ataków na Żydów
Zarazem Francja jest krajem, gdzie coraz częściej dochodzi do ataków na społeczność żydowską. W minionym roku miało miejsce ponad 500 ataków na Żydów - wynika ze statystyk rządowych opublikowanych w ubiegłym tygodniu. Oznacza to niemal 74-procentowy wzrost w stosunku do 2017 r.
- Są ludzie, którzy chcą poderwać autorytet państwa. Musi to być traktowane doraźnie i z wielkim zdecydowaniem - powiedział korespondentowi agencji Reutera Nicolas Sarkozy, którego ojciec był węgierskim Żydem osiadłym we Francji.
Sarkozy nie krył oburzenia z powodu mowy nienawiści i ataków słownych wobec myśliciela Alaina Finkielkrauta, do jakich doszło podczas protestów tzw. żółtych kamizelek.
Nie był to jedyny incydent tego rodzaju - przypominają media.
W Paryżu na dwóch skrzynkach pocztowych, gdzie znajdował się wizerunek zmarłej w 2017 r. niezwykle popularnej polityk, b. więźniarki Auschwitz, b. minister zdrowia, eurodeputowanej, pierwszej przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Simone Veil ktoś dorysował swastyki. Na jednym ze sklepów sieci Bagelstein umieszczono zaś napis "Jude" w języku niemieckim.
Na przedmieściach Paryża nieznani sprawcy ścięli drzewo zasadzone dla uczczenie żydowskiego chłopca Ilana Halimi, zamordowanego w Sainte-Genevieve-des-Bois w 2006 roku przez muzułmański gang. Drzewo zostało zniszczone na dwa dni przed uroczystością rocznicową.
W nocy z poniedziałku na wtorek na cmentarzu żydowskim w Quatzenheim w departamencie Dolny Ren w regionie Grand Est na północnym wschodzie Francji sprofanowano niemal 100 grobów, co wywołało wstrząs w kręgach politycznych i w mediach.
"Będziemy karać"
Prezydent Francji Emmanuel Macron udał się we wtorek do Quatzenheim. W swym wystąpieniu podkreślił determinację w walce z antysemityzmem.
Szef państwa zapewnił, że państwo będzie reagować na takie czyny. - Będziemy podejmować środki, będziemy ustanawiać prawa i będziemy karać - podkreślił. Prezydentowi towarzyszył naczelny rabin Francji Haim Korsia oraz minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner.
- Ci, którzy to zrobili, nie są warci Republiki i ona ich ukarze - zapewnił Macron, zwracając się do mieszkańców Quatzenheim. Podkreślił, że przybył na miejsce profanacji grobów, "by okazać solidarność całej Francji". Akcentował determinację w zwalczaniu antysemityzmu w jego wszelkich formach.
Gmina Quatzenheim znajduje się w Alzacji, krainie historycznej, która do 2015 roku była odrębnym regionem administracyjnym. Obecnie Alzacja - a także Szampania-Ardeny i Lotaryngia - wchodzi w skład regionu Grand Est.
Uczestnictwo w wiecach i marszach zadeklarowało 14 partii politycznych, od skrajnej prawicy po populistyczną lewicę, włącznie z centrową formacją prezydenta LREM.
Czytaj więcej
Komentarze