SLD przystępuje do Koalicji Europejskiej. "Podejmujemy konkretne rozmowy z innymi partiami"
Po długiej dyskusji podjęliśmy decyzję o odpowiedzeniu na apel premierów i przystąpieniu do Koalicji Europejskiej - oświadczył po sobotniej konwencji SLD lider tej partii Włodzimierz Czarzasty. Jak dodał, negocjacje koalicyjne z udziałem m.in. PO, PSL i Nowoczesnej powinny zakończyć się do końca lutego.
- Po bardzo długiej dyskusji podjęliśmy dzisiaj decyzję o odpowiedzeniu na apel premierów i przystąpieniu do Koalicji Europejskiej - powiedział polityk na konferencji prasowej po zakończeniu konwencji ugrupowania.
Przeciwko tej decyzji opowiedziało się trzech spośród 125 delegatów na konwencję biorących udział w głosowaniu, a kolejnych trzech - wstrzymało się pod głosu. - Cieszę, że podjęliśmy decyzję z tak mocnym mandatem dla mnie (...) w negocjacjach dalszych - podkreślił Czarzasty.
- Od dziś podejmujemy bardzo konkretne rozmowy z innymi partiami, które mają podobną wizję UE, dla których kwestia demokracji i kwestia siły rozsądku w Polsce jest najważniejsza - mówił szef Sojuszu.
"Rozmowy z nimi są najbardziej zaawansowane"
Jako partnerów w tych negocjacjach wymienił PSL, PO, Nowoczesną i Partię Zieloni, ponieważ - jak ocenił - rozmowy z tymi ugrupowaniami są najbardziej zaawansowane. - Ale chcielibyśmy, reprezentując i współpracując z innymi strukturami lewicowymi, aby równolegle do tej koalicji weszły wszystkie partie i struktury lewicowe, które uznają nasz sposób myślenia - dodał polityk.
Jak zaznaczył, negocjacje koalicyjne powinny zakończyć się "do końca lutego", a SLD jest pierwszą partią, która podjęła decyzję o wejściu do porozumienia.
Czarzasty zadeklarował jednocześnie, że w toku negocjacji dot. list wyborczych Koalicji SLD zgłosi kandydatury trzech b. premierów z ramienia tego ugrupowania: Włodzimierza Cimoszewicza, Leszka Millera i Marka Belki, a także m.in. wiceprzewodniczącego PE Bogusława Liberadzkiego, wieloletniego eurodeputowanego SLD Janusza Zemkego oraz wiceszefa Sojuszu i lidera śląskich struktur ugrupowania Marka Balta.
Przewodniczący SLD poinformował ponadto, że konwencja przyjęła minimum programowe programu partii do europarlamentu. Znalazły się w nim m.in. minimalna płaca europejska, wprowadzenie euro "pod warunkiem, że efektem będzie wzrost płac i warunków życia Polek i Polaków", przystąpienie do unii bankowej oraz "dalsza integracja UE, łącznie z docelowym powołaniem wspólnej armii".
Miller: propozycja będzie miała b. pozytywne skutki
Zadowolenie z decyzji podjętej przez Sojusz wyraził na konferencji prasowej b. premier i wieloletni lider Sojuszu Leszek Miller. - Bardzo dziękuję przewodniczącemu Włodzimierzowi Czarzastemu, że z takim naciskiem tę propozycję poparł; ona będzie miała bardzo pozytywne skutki, będzie też być może przykładem dla innych, którzy się jeszcze wahają - mówił.
Według Millera deputowani Koalicji Europejskiej "bardzo wzbogacą PE". - Tym bardziej, że wygląda na to, iż w tej kadencji do europarlamentu dostanie się wielu przedstawicieli ruchów i partii eurosceptycznych, którzy będą chcieli zatrzymać proces integracji - argumentował.
Pytany, czy w grę wchodzi przedłużenie współpracy ugrupowań, które wejdą w skład Koalicji Europejskiej, na czas wyborów parlamentarnych, Czarzasty odparł, że będzie to jeszcze przedmiotem dyskusji. Zaznaczył, że decyzja o formule startu w wyborach parlamentarnych - zgodnie ze statutem SLD - podejmowana jest w drodze wewnątrzpartyjnego referendum. - Wiadomo, że jak będzie sukces, będzie bliżej do współpracy - zastrzegł polityk.
Wyraził jednocześnie przekonanie, że blok partii proeuropejskich jest w stanie wygrać wybory do PE z PiS.
"Celem jest przeciwstawienie się populizmowi"
Zdaniem szefa SLD wspólnym mianownikiem Koalicji Europejskiej jest też przeciwstawienie się populizmowi. - Bez względu na to, czy jest to populizm prawicowy, czy rodzący się populizm progresywny, to generalnie rzecz biorąc jest to ten sam populizm - obiecywanie ludziom wszystkiego w zamian za możliwość mandatu, bez względu na to, czy się policzy dobrze pieniądze, czy się ich nie policzy, czy one są, czy ich nie ma - dodał.
Na początku lutego grupa b. premierów i szefów MSZ wystosowała apel, w którym wezwała "odpowiedzialne siły i środowiska polityczne, samorządowe i obywatelskie" do wspólnego startu - pod szyldem Koalicji Europejskiej - w wyborach do PE. Wśród sygnatariuszy apelu znaleźli się m.in. Cimoszewicz, Miller i Belka.
Wcześniej SLD prowadziło rozmowy o koalicji wyborczej z ugrupowaniami lewicowymi, m.in. Partią Razem. Ten wariant startu budził jednak w partii Włodzimierza Czarzastego obawy, że nie daje on szans na zadowalający wynik.
"Brawa dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej za decyzję, że chce współtworzyć Koalicję Europejską" - oświadczył w sobotę przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. "Wspólnie skończymy z ośmiornicą PiS, odbudujemy Polskę i jej miejsce w Europie" - zapewnił.
👏 dla @sldpoland za decyzję, że chce współtworzyć #KoalicjaEuropejska.
— Grzegorz Schetyna (@SchetynadlaPO) 16 lutego 2019
Czekamy na kolejnych partnerów.
Wspólnie skończymy z #ośmiornicaPiS, odbudujemy Polskę i jej miejsce w Europie
🇵🇱 🇪🇺
Zandberg: pójście pod but Schetyny to kapitulacja
W związku z decyzją sobotniej konwencji Sojuszu list do "ludzi lewicy, związanych dotąd ze środowiskiem Sojuszu" wystosował jeden z liderów Razem Adrian Zandberg.
"Wyciągamy rękę do współpracy, do wszystkich ludzi lewicy. Możemy różnie myśleć o przeszłości - ale dziś stawką jest to, czy w Polsce będzie lewica. Pójście pod but Schetyny czy rozpłynięcie się wśród liberałów to nie jest żadne rozwiązanie. To kapitulacja" - napisał członek zarządu Partii Razem.
Wyciągamy rękę do wszystkich ludzi lewicy. Możemy różnie myśleć o przeszłości, ale dziś stawką jest przyszłość - to, czy w Polsce będzie lewica. Pójście pod but Schetyny czy rozpłynięcie się wśród progresywnych liberałów to nie jest rozwiązanie. My wyciągamy rękę do współpracy. pic.twitter.com/lAELpE3j97
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) 16 lutego 2019
Jako alternatywę Zandberg proponuje "budowę wspólnej listy środowisk lewicowych". Partia Razem rozmawia o wspólnym bloku wyborczym z organizacjami lewicowymi i związkowcami. Są wśród nich m.in. dotychczasowi koalicjanci SLD (w tym Unia Pracy czy Polska Partia Socjalistyczna), a także Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza.
Zdaniem Zandberga tylko lewica może zawalczyć o wartości takie jak wyższe płace i bezpieczny dach nad głową dla wszystkich. W swoim liście - przytoczonym w komunikacie Partii Razem - wylicza: "Lewica to praca na uczciwych umowach, bez śmieciówek, bez wyzysku. Lewica to Polska, w której zbudujemy tanie mieszkania dla młodych ludzi. Lewica to sprawiedliwe rozłożenie ciężarów. Nie może być tak, że sprzątaczka płaci wyższe podatki niż miliarder! Lewica to Polska, w której ksiądz nie zagląda ludziom pod kołdrę. To państwo, w którym historią zajmują się historycy, a nie prawicowi funkcjonariusze zakłamujący przeszłość". Takiej Polski - przekonuje Zandberg - "nie zbuduje ani prawica Schetyny, ani »progresywni« liberałowie".
Według informacji PAP ze źródeł zbliżonych do władz SLD, w toku dotychczasowych negocjacji ugrupowanie to miało uzyskać deklarację, że liderem listy Koalicji Europejskiej w prestiżowym okręgu zostanie b. premier i szef dyplomacji w rządach Sojuszu Włodzimierz Cimoszewicz. Łącznie SLD mógłby otrzymać nawet cztery "jedynki", w tym dla obecnego eurodeputowanego tej partii, wiceprzewodniczącego PE Bogusława Liberadzkiego.
Doniesień tych nie potwierdzili do tej pory politycy PO. Wcześniej rozmówcy PAP w Platformie wskazywali nieoficjalnie na możliwość startu z Warszawy m.in. byłej premier Ewy Kopacz lub byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. W Platformie można też było usłyszeć, że obietnicę startu z "jedynki" miała otrzymać obecna europosłanka, b. komisarz UE Danuta Huebner.
Pod koniec stycznia w rozmowie z portalem Onet do spekulacji o starcie Cimoszewicza z pierwszego miejsca w Warszawie odnosiła się Kopacz. Jak wskazała, jeśli doniesienia te się potwierdzą, będzie oczekiwała od lidera PO Grzegorza Schetyny odpowiedzi, dlaczego jako b. szefowa rządu z ramienia Platformy miałaby znaleźć się "dopiero na drugim miejscu". - Przypomnę, że w ostatnich wyborach startowałam z Warszawy i mój wynik był najlepszy, jeśli chodzi o ludzi, którzy dostali się do parlamentu - zaznaczyła Kopacz. Zapewniła jednocześnie, że jeśli zdecyduje się na start, na pewno będzie ciężko pracować na swój mandat w PE.
Czytaj więcej