"Uczestnicy konferencji zgodzili się, że największym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie jest Iran"
- Na początku tej historycznej konferencji liderzy z całego regionu zgodzili się, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i pokoju na Bliskim Wschodzie jest Iran - mówił wiceprezydent USA Mike Pence podczas konferencji bliskowschodniej. Dodał, że niektórzy z czołowych partnerów USA w Europie "nie kwapią się do współpracy, lecz starają się tworzyć mechanizmy łamiące sankcje" nałożone na Iran.
Wystąpienie wiceprezydenta USA oraz premiera Mateusza Morawieckiego otworzyły kolejną część konferencji poświęconej pokojowi i bezpieczeństwu na Bliskim Wschodzie, która odbywa się na PGE Narodowym.
Pence przypominał zwołane dwa lata temu przez prezydenta USA Donalda Trumpa spotkanie przywódców z 50 krajów z regionu Bliskiego Wschodu, kiedy - jak mówił - Trump zachęcał do przezwyciężenia ekstremizmu.
- Jestem dzisiaj tutaj w imieniu prezydenta Donalda Trumpa, stojąc przed tym kolejnym bezprecedensowym zgromadzeniem przywódców z ponad 50 krajów, aby powiedzieć, że USA są gotowe pracować ze wszystkimi tutaj zgromadzonymi, aby odpowiedzieć na to wyzwanie i wypracować nasz wspólny cel - pracę (na rzecz) pokoju - mówił wiceprezydent USA
"Radykalny islamski terroryzm oraz autokratyczne reżimy największym zagrożeniem"
Jak przekazał, "poprzez dziesięciolecia ludzie na Bliskim Wschodzie cierpieli patrząc, jak ich ojczyzny były destabilizowane i niszczone. Niebezpieczeństwa te istnieją dzisiaj - od wojen domowych o podłożu religijnym do morderczych dyktatur"
- Zgromadziliśmy się tutaj ze względu na zagrożenia, przed jakimi stoimy. Żadne z nich nie jest bardziej niebezpieczne i palące niż radykalny islamski terroryzm oraz autokratyczne reżimy, które eksportują go na cały region i świat - oświadczył wiceprezydent USA.
Zaznaczył, że "radykalny terroryzm nie zna granic - na swój cel bierze USA, Izrael i kraje na Bliskim Wschodzie i na całym świecie; nie oszczędza żadnego wyznania, odbierając życie Żydom, chrześcijanom i muzułmanom". - Radykalny terroryzm nie pojmuje żadnych innych realiów jak tylko bezwzględną siłę - podkreślił Pence.
"Iran sponsorem terroryzmu"
Wiceprezydent USA ocenił, że sponsorem terroryzmu na świecie jest irański reżim. - Oni zbombardowali ambasady amerykańskie, zamordowali setki amerykańskich żołnierzy, a nawet do dnia dzisiejszego przetrzymują obywateli Stanów Zjednoczonych i innych zachodnich krajów jako zakładników - mówił.
- Opierają się sankcjom ONZ-owskim, naruszają rezolucję ONZ i knują ataki na europejskiej ziemi - dodał.
Pence mówił, że irański reżim finansuje swoje rządy chaosu i terroru poprze ograbianie swojego narodu. - Autokratyczny reżim w Teheranie tłumi wolność słowa i zgromadzeń, prześladuje mniejszości religijne, brutalnie traktuje kobiety, przeprowadza egzekucje gejów oraz otwarcie opowiada się za zniszczeniem Państwa Izraelskiego - powiedział wiceprezydent USA.
Jak dodał, naród polski "dobrze wie, po okupacji w czasie II wojny światowej, że antysemityzm jest złem, które istnieje". Podkreślił, że "historia uczy, że antysemityzm nie tylko jest niebezpieczny, ale jest złem i trzeba mu się przeciwstawiać i należy go potępiać gdziekolwiek i kiedykolwiek się pojawia".
- Poza nienawistną retoryką, irański reżim otwarcie opowiada się za kolejnym Holokaustem i poszukuje sposobów na jego przeprowadzenie. Iran pod dyktaturą ajatollahów stara się odtworzyć starożytnego perskie imperium. Gdy my tu rozmawiamy, tamten reżim stara się wytyczyć korytarz wpływów przez Irak, Syrię i Liban, jako niezakłócaną drogę dla swoich wojsk i ideologii - dodał
Pence o użyciu pełnej militarnej siły
- Wraz ze swoimi sprzymierzeńcami Stany Zjednoczone użyją pełnej siły militarnej do wyrugowania radykalnego islamskiego terroryzmu z powierzchni ziemi - powiedział Pence.
Zwrócił też uwagę na sukcesy skupionej wokół USA międzynarodowej koalicji do walki z tzw. Państwem Islamskim (Daesz). Dzięki niej - jak mówił wiceprezydent - udało się wyzwolić "miliony ludzi". "- Z zadowoleniem donoszę, że już wkrótce terytorium kalifatu tzw. Państwa Islamskiego przestanie istnieć - dodał.
Pence odniósł się też do decyzji prezydenta Donalda Trumpa, by - w następstwie osiągnięć w walce z Daesz - zacząć "oddawać partnerom prowadzenie walki w regionie" i rozpocząć powrót żołnierzy amerykańskich do kraju". Zapewnił jednak, że jest to "jedynie zmiana taktyki, a nie zmiana misji", a USA "utrzyma widoczną obecność w tym regionie".
- Wchodząc w tę nową fazę USA będą stały ramię w ramię ze wszystkimi naszymi sojusznikami, którzy wzięli na siebie wielką rolę w tej kampanii; pracując z naszymi partnerami koalicyjnymi będziemy walczyć z resztkami kalifatu, gdy tylko się pojawią po to, by Bliski Wschód stał się przestrzenią bezpieczną dla pokoju, dobrobytu i umacniania praw człowieka - zadeklarował wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.
"Kwestią sporną nie jest przestrzeganie przez Iran porozumienia nuklearnego, lecz samo porozumienie"
- Niektórzy chcą się spierać, czy Iran przestrzega wąsko określonych warunków porozumienia w kwestiach technicznych. Ale spełnianie warunków nie jest tu kwestią sporną. Kwestią sporną jest samo porozumienie. Obecnie sankcje nałożone przez nas są najostrzejsze w historii i zostaną zaostrzone jeszcze bardziej, o ile Iran nie zmieni swojego niebezpiecznego, destabilizującego zachowania" - mówił Pence.
Według niego, dążenie administracji poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy do pokoju na Bliskim Wschodzie "za wszelką cenę", doprowadziło do "dobicia paktu z diabłem, z samym irańskim reżimem".
Oświadczył też, że prezydent Donald Trump od pierwszego dnia swojego urzędowania obiecał "stanąć po stronie narodu irańskiego". - I dotrzymał słowa, kiedy wycofał USA z katastrofalnego, jednostronnego porozumienia o broni nuklearnej - dodał wiceprezydent USA
Pence cytował słowa prezydenta USA Donalda Trumpa: "Nadszedł czas, żeby nasi europejscy partnerzy stanęli ramię w ramię z nami, z narodem irańskim i wszystkimi naszymi sojusznikami w regionie i wycofali się z porozumienia ds. broni nuklearnej z Iranem, dla pokoju, dla bezpieczeństwa, dla stabilności i przestrzegania praw człowieka i by dać Irańczykom wolność, na którą oni zasługują; nie wolno nam przegapić tej szansy".
- Według wiceprezydenta USA, "w czerwcu 2009 r. po tym, jak reżim Iranu sfałszował wybory, by utrzymać się przy władzy, poprzednia administracja USA milczała, na ulice wyszli Irańczycy i rozpoczęli tzw. Zielony Ruch". - Dopiero w odpowiedzi na działania Kongresu, rząd amerykański zadeklarował poparcie dla narodu irańskiego - powiedział.
Mimo to - mówił Pence - "ajatollahowie oraz agenci wykorzystali amerykańskie wahania, by mordować, więzić sympatyków wolności i siać terror w całym kraju".
- Świat przegapił szansę przeciwstawienia się temu reżimowi poprzednio, ale tym razem nie możemy tego zrobić, tym razem wszyscy musimy stać zwartym szeregiem, teraz, kiedy gospodarka Iranu zjeżdża po równi pochyłej, a ludność wychodzi znowu na ulice, wszystkie kochające wolność kraje muszą zająć wspólne stanowisko i rozliczyć reżim Iranu ze zła i krzywd wyrządzonych własnemu narodowi i światu - powiedział Pence.
Pence podkreślił, że podczas czwartkowych obrad konferencji bliskowschodniej w Warszawie wszyscy uczestniczy zgodzili się, że Iran stał się "bardziej agresywny".
Przypomniał też, że prezydent Donald Trump nałożył na ten kraj sankcje, które "nigdy nie powinny zostać zniesione", a także rozpoczął "nową kampanię uniemożliwiającą irańskiemu reżimowi finansowanie tego, z czego jest najbardziej znany: terroru i zniszczenia na całym świecie".
- Ale, co smutne, niektórzy z naszych czołowych partnerów w Europie nie kwapią się do współpracy, a nawet starają się stworzyć mechanizmy łamiące nasze sankcje - podkreślił.
Pence o działaniach Niemiec, Francji i WB: próba złamania amerykańskich sankcji
- Zaledwie dwa tygodnie temu Niemcy, Francja i Wielka Brytania zapowiedziały stworzenie specjalnych mechanizmów finansowych nadzorowania systemu transakcji "lustrzanego odbicia", które zastąpiłyby podlegające sankcjom płatności między firmami państw UE oraz Iranem i technicznie nie przekraczałyby granic Iranu" - dodał Pence.
Według niego, twórcy tych mechanizmów nazywają je "instrumentami do celów specjalnych". - My niestety musimy nazwać je inaczej: próbą złamania amerykańskich sankcji nałożonych na krwawy reżim Iranu - oświadczył wiceprezydent.
Zdaniem Pence'a wzmocni to Iran, osłabi Unię Europejską i pogłębi "rozłam między Europą a Ameryką".
"Pomoc to nasz obowiązek"
Premier Morawiecki w swoim wystąpieniu podkreślał rolę pomocy humanitarnej i mówił o swoich ubiegłorocznych spotkaniach z uchodźcami m.in. z Syrii i Iraku. - Pomoc tym osobom - jako społeczność międzynarodowa - to nasz obowiązek, musimy im pomagać w sposób jak najbardziej efektywny, który też będzie miał długoterminowy skutek - mówił.
- Polska pragnie zapewnić pokój na Bliskim Wschodzie - oświadczył.
- Kiedy mówimy o wyzwaniach dotyczących kryzysów humanitarnych i problemów uchodźców, to często myślimy tak naprawdę o środkach doraźnych, takich jak zapewnienie środków żywności, miejsca do zamieszkania wszystkim ofiarom prześladowań. Oczywiście, to jest też potrzebne - dodał.
Premier zaznaczył, że trzeba pomagać także takim krajom, jak Turcja i Liban, w których schronienia szukają uchodźcy. Pomoc ta - jak mówił szef rządu - pozwoli uchodźcom na podjęcie "w miarę samodzielnego życia poprzez dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji i rynku pracy". - Wspierając kraje sąsiadujące, pamiętajmy o krajach, z których pochodzą uchodźcy, bo tam jest klucz do problemu. Musimy upewnić się, że ludzie nie będą musieli w panice porzucać swoich domostw - oświadczył Morawiecki.
Jak wskazywał, Polska "zamierza odegrać swoją rolę, zajmując się wyzwaniami związanymi z uchodźcami i kryzysem humanitarnym, ale też pragnie zapewnić pokój na Bliskim Wschodzie". - Aby uniknąć takich kryzysów, musimy przede wszystkim zapewnić zrównoważony, stabilny rozwój regionu - przekonywał.
Morawiecki wyraził nadzieję, że "spotkanie ministerialne zaowocuje dwoma głównymi rezultatami". - Po pierwsze nawet, jeśli nasze rządy nie zgadzają się, co do wszystkich aspektów, będzie to platforma do otwartej i rzetelnej debaty na temat pokoju w regionie" - zaznaczył.
Szef rządu wyraził też nadzieję, że dzięki konferencji zostanie wypracowane "coś więcej niż tylko miłe wspomnienia z lekko zaśnieżonej Warszawy". - Mam nadzieję, że grupy robocze, które powstaną podczas konferencji, również będą mieć to samo podejście podczas prac - dodał. - Głównym celem naszej konferencji jest właśnie to co mamy w tytule - zapewnienie przyszłości pokoju i stabilizacji na Bliskim Wschodzie - podkreślił.
Szczyt na PGE Narodowym w Warszawie rozpoczął się w czwartek rano od wystąpień szefa MSZ Jacka Czaputowicza i sekretarza stanu USA Mike'a Pompeo. Sesję inauguracyjną zaplanowano na 2 godziny. Przedstawiciele kilkudziesięciu państw z całego świata umówili się na dyskusję o konfliktach na Bliskim Wschodzie, m.in. izraelsko-palestyńskim oraz konfliktach w Syrii i Jemenie.
Kolejna część czwartkowych obrad ma być poświęcona sytuacji humanitarnej w regionie, w tym kwestii uchodźców. To właśnie tę dyskusję otworzyły wystąpienia Pence'a i Morawieckiego.
Formalnym zakończeniem konferencji będzie oświadczenie współprzewodniczących konferencji - Jacka Czaputowicza i Mike'a Pompeo - w którym przedstawione zostaną konkluzje spotkania. Szefowie dyplomacji Polski i USA mają w nim zarysować zarazem plan wspólnego działania na przyszłość.
Czaputowicz jeszcze przed konferencją wyraził nadzieję, iż konferencja zainicjuje proces pogłębionej dyskusji na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie i sposobu, w jaki należałoby postępować, by rozwiązać te problemy regionu, złagodzić konflikty, zapewnić pokój i stabilność.
Udział w trwającym od środy spotkaniu biorą delegacje kilkudziesięciu krajów z całego świata. Do Warszawy przyjechała m.in. szeroka reprezentacja krajów Bliskiego Wschodu (w tym Arabia Saudyjska, Izrael, Katar, Jemen, Jordania, Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie) oraz przedstawiciele państw Unii Europejskiej.
O Iranie bez Iranu
Na warszawskiej konferencji nie ma natomiast przedstawicieli Iranu, który nie został zaproszony do udziału w spotkaniu. Jeszcze w styczniu, informując o planach zorganizowania konferencji, sekretarz stanu USA zapowiadał, że to właśnie wpływom tego kraju w regionie Bliskiego Wschodu poświęcona ma zostać szczególna uwaga uczestników rozmów w Warszawie.
Władze w Teheranie krytykują warszawską konferencję, twierdząc, że spotkanie oficjalnie poświęcone pokojowi i stabilności na Bliskim Wschodzie w rzeczywistości jest wymierzone w Iran. Przedstawiciele polskich władz zapewniają, że konferencja nie ma charakteru antyirańskiego.
Nieobecna na spotkaniu w Warszawie jest też m.in. szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.
Zaproszenia do udziału w konferencji nie przyjęła Autonomia Palestyńska, która wezwała jednocześnie do bojkotu konferencji inne kraje arabskie, a także Liban i Rosja, która organizuje w czwartek spotkanie prezydenta Władimira Putina z przywódcami Turcji i Iranu, Recepem Tayyipem Erdoganem i Hasanem Rowhanim, w Soczi. Tematem rozmów prezydentów ma być sytuacja w Syrii.
W konflikcie syryjskim Moskwa oraz Teheran wspierają reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Ankara jest natomiast jego przeciwnikiem.
Czytaj więcej