Miller o starcie do PE: moja decyzja będzie oparta o trzy przesłanki
- Moja decyzja o starcie w eurowyborach będzie oparta na trzech przesłankach: na tym, w jak szerokiej koalicji pójdzie SLD, na programie politycznym, pod którym będę musiał się podpisać oraz na mojej osobistej sytuacji po tragedii - stwierdził w programie "Wydarzenia i Opinie" były premier Leszek Miller.
Bogdan Rymanowski zapytał Leszka Millera o planowany start w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według doniesień mediów, Platforma Obywatelska ma planować m.in. wystawienie byłych premierów, w tym Leszka Millera, który - według portalu gazeta.pl - wciąż nie dał ostatecznej odpowiedzi, czy chce startować. Niektórzy politycy typują go na "jedynkę" z Trójmiasta.
Były premier zaznaczył, że jeszcze nie może odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jego decyzja zależna jest od kilku czynników i dopiero ich rozstrzygnięcie pomoże mu zadecydować o starcie.
- Moja decyzja będzie oparta o trzy przesłanki. Pierwsza: w jakiej koalicji będzie szedł SLD, czy tej węższej lewicowej czy z PSL-em, czy może szerszej. Przy czym uważam, że im szersza koalicja, tym lepiej i dla SLD i dla innych partii - zaznaczył polityk. Dodał, że druga przesłanka jest związana z programem oraz warunkami politycznymi.
- Trzecia przesłanka to moja osobista sytuacja: ewentualne życie między Warszawą a Brukselą. Nie mogę zostawić żony samej w Warszawie, ze względu na tragedię, która wciąż jest bolesna - powiedział Miller. - Ta rana nigdy nie zostanie zagojona. Mówi się, że czas goi rany, to nieprawda. Czas oswaja z ranami, ale ich nie goi - dodał.
"Zrobić jeden krok i zobaczyć, czy to działa"
16 lutego odbędzie się konwencja SLD, na której, według zapowiedzi szefa SLD Włodzimierza Czarzastego, zostanie podjęta decyzja, czy partia pójdzie do eurowyborów razem z PO.
- Jeśli szef partii zapyta mnie o zdanie, to powiem, że powinna być zbudowana szeroka koalicja, uwzględniająca wszystkie proeuropejskie siły. W tym wypadku łatwiej zbudować wspólny program, niż w późniejszych wyborach do Sejmu i Senatu, gdzie te różnice będą większe - zaznaczył były premier.
Jak zauważył, wiązanie wyborów do europarlamentu oraz tych krajowych nie jest dobrym rozwiązaniem. Powinno się według niego "zrobić jeden krok i zobaczyć, czy to działa". - Zacznijmy, a potem się zobaczy - odpowiedział, cytując Napoleona.
Zapytany przez Bogdana Rymanowskiego o to, kto jest liderem opozycji, były premier stwierdził, że "bez wątpienia jest nim szef największego ugrupowania opozycyjnego Grzegorz Schetyna". - I to on ma wszystkie asy w rękawie - dodał. Dopytywany, czy będzie to dobre dla Donalda Tuska, stwierdził, że w interesie przewodniczącego Rady Europejskiej jest "uzyskanie dobrego wyniku przez Koalicję Europejską w nadchodzących wyborach, nawet, jeśli założy się, że jest między nimi cień rywalizacji". Były premier jest jednak przekonany o tym, że jeśli Donald Tusk chciałby powrócić do polskiej polityki, "to raczej myśli o wyborach na urząd prezydenta, a nie o wyborach do Sejmu i Senatu".
O konferencji bliskowschodniej: mam wielkie wątpliwości
Leszek Miller poproszony o podsumowanie konferencji bliskowschodniej, która odbyła się w Warszawie, stwierdził, że ma co do niej "wielkie wątpliwości" ze względu na sygnały, które "poszły w świat".
- Pierwszy sygnał to to, że w Warszawie rozmawiano o potencjalnej możliwości wojny z Iranem, a sam Iran określano jako rozsadnik wszelkiego zła na Bliskim Wschodzie - powiedział były premier. Przy tej okazji zauważył, że pojawił się "ciekawy dwugłos", "z jednej strony o tym, że Czaputowicz łagodził stanowisko wobec Iranu, a z drugiej, że jego goście, zwłaszcza sekretarz stanu USA oraz Binjamin Netanjahu mówili coś zupełnie odwrotnego".
Jako drugi negatywny aspekt, wskazał na słowa dziennikarki Andrei Mitchell, która w relacji z Warszawy powiedziała, że w czasie powstania Żydzi "walczyli przeciwko polskiemu i nazistowskiemu reżimowi".
- Poszły w świat słowa czołowej dziennikarki w Stanach Zjednoczonych, że w czasie powstania w getcie warszawskim żydowscy powstańcy walczyli zarówno z nazistowskim jak i polskim reżimem - stwierdził Miller.
Słowa dziennikarki wywołały sprzeciw m.in. Światowego Kongresu Żydów, który wezwał ją do sprostowanie w tej sprawie, ale jak zauważa były premier, "miliony osób usłyszały tylko taki komunikat".
- Na to nakładają się słowa amerykańskiego sekretarza stanu o Mike’a Pompeo o restytucji mienia ofiar Holokaustu - zaznaczył gość programu "Wydarzenia i Opinie". - Rząd amerykański wziął na siebie wszystkie roszczenia i nie zobowiązał się, że będzie popierał przyszłych roszczeń. To było świetne rozwiązanie zaproponowane przez rząd PRL, co potwierdził nawet pan Bielan oraz Radosław Sikorski w swojej książce - dodał.
W wystąpieniu Pompeo oraz relacji dziennikarki Miller dopatruje się braku przypadkowości. - Widzę w tym, co powiedziała pani Mitchell i pan Pompeo zbieżność, tak jakby logiczny łańcuch zdarzeń. To był określony plan polityczny, który dla nas musi obudzić szereg kolejnych pytań – zakończył Leszek Miller.
Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej