Zaufaj i zaszczep się - namawia b. Główny Inspektor Sanitarny
Światowa Organizacja Zdrowia umieściła ruchy antyszczepionkowe na liście 10 największych zagrożeń zdrowia w 2019 r. Polscy lekarze alarmują, że rośnie liczba rodziców odmawiajacych szczepienia swoich dzieci. Sejm debatował nad obywatelskim projektem przewidującym likwidację obowiązku szczepień ochronnych. O tym, dlaczego warto się szczepić pisze Marek Posobkiewicz, b. Główny Inspektor Sanitarny.
W ostatnich latach coraz częściej słyszymy i czytamy o niepożądanych odczynach poszczepiennych. Przed 20 laty brytyjski lekarz Andrew Wakefield w renomowanym czasopiśmie naukowym "The Lancet" przedstawił wyniki swoich badań, które wskazywały na wpływ szczepionki MMR (przeciw odrze, śwince i różyczce) na wystąpienie autyzmu u dzieci.
Sfałszowane wyniki
W tym momencie wydawać się mogło, że zadrżały mury budowanej przez dziesięciolecia twierdzy odporności. Publikacja w takim czasopiśmie zabrzmiała prawie jak wyrok dla różnych systemów szczepień na świecie. Na początku nikt nie przypuszczał, że doktor Wakefield przedstawił sfałszowane wyniki i za kilkaset tysięcy funtów sprzedał swoją godność lekarską.
Ujawniło ten proceder dziennikarskie śledztwo, które przeprowadził Brian Deer z The Sunday Times. 435 000 funtów (wg obecnego kursu ponad 2 mln 200 tys. zł) otrzymane od prawników reprezentujących rodziców, którzy domagali się odszkodowań za rzekome powikłania poszczepienne, spowodowało zmanipulowanie wyników badań przez Wakefielda i zasiało niepokój wśród ludzi na całym świecie.
Stracił prawo wykonywania zawodu
Sytuacja wymagała wyjaśnienia. Przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę badania obejmujące ponad milion dzieci i wykazano brak wpływu szczepień MMR na powstanie autyzmu. Sam Wakefield za swoje nieetyczne postępowanie ukarany został naganą a izba lekarska pozbawiła go prawa wykonywania zawodu lekarza.
Mit o wpływie szczepień MMR na powstanie autyzmu jako "postprawda" zaczął jednak żyć własnym życiem. Wakefield, który zajmował się chorobami zapalnymi jelit, próbował na podstawie badań na 12 (sic) wyselekcjonowanych dzieciach udowodnić wpływ szczepionki MMR na powstanie choroby Crohna, chciał wyprodukować testy do rozpoznania choroby Crohna, pragnął również wyprodukować własną szczepionkę przeciw odrze.
Gdy domek z kart runął i Wakefield nie mógł już prowadzić działalności lekarskiej stał się antyszczepionkowym celebrytą i guru środowisk antyszczepionkowych na świecie.
Czarna ospa
Choroby zakaźne przed erą szczepień były straszną plagą i często epidemie związane z nimi uważane były za karę boską. Jedna z czarnych kart historii zapisana została przez czarną ospę, czyli ospę prawdziwą. Choroba ta spowodowała miliony zgonów na całym świecie a czasami, jak w przypadku Inków, doprowadzała do śmierci 95 proc. lokalnej populacji.
Pierwsze próby uodpornienia były bardzo prymitywne, Chińczycy wdmuchiwali starte w proch strupy osób chorych na ospę prawdziwą do nosa osoby zdrowej. Później stosowano wcieranie płynu surowiczego osoby chorej w nacięcie na skórze osoby zdrowej.
Już te dość prymitywne "szczepienia" mające powikłania nawet w postaci zachorowań i zgonów, przyczyniły się do zahamowania rozprzestrzeniania się choroby. Następnym przełomem w walce z ospą prawdziwą było opracowanie przez Edwarda Jennera szczepionki opartej na wirusie ospy krowianki. Szczepionka ta w odróżnieniu od prób zaszczepiania materiałem opartym na ospie prawdziwej prowadziła do łagodnego przebiegu choroby i nie kończyła się śmiercią.
Dzięki szczepionkom udało się po wielu latach ospę prawdziwą całkowicie eradykować, czyli usunąć z organizmów ludzkich, zwierzęcych i otaczającego środowiska.
Epidemia we Wrocławiu
W Polsce ostatnie ognisko ospy prawdziwej było w 1963 roku we Wrocławiu, po przywiezieniu choroby przez powracającego z Indii oficera Służby Bezpieczeństwa.
Miasto otoczono kordonem sanitarnym, wprowadzono obowiązkowe szczepienia dla mieszkańców i sytuację udało się opanować. Obecnie na świecie od ponad 40 lat nie odnotowano nowego przypadku ospy prawdziwej.
Śledząc statystyki zachorowań i zgonów z powodu chorób zakaźnych w Polsce warto zwrócić uwagę na okres przed i po wprowadzeniu szczepień obowiązkowych przeciw odrze. W latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku z powodu odry chorowało w Polsce od kilkudziesięciu tysięcy do dwustu tysięcy osób rocznie. Co roku dochodziło również do kilkuset zgonów.
Po wprowadzeniu szczepień obowiązkowych udało się zredukować ilość zachorowań do około 100 a w niektórych latach nawet do kilkunastu przypadków rocznie a od 40 lat nie odnotowano w Polsce żadnego zgonu z powodu odry. Do poprawy sytuacji epidemiologicznej przyczyniła się również poprawa warunków sanitarnych w kraju, wzrost poziomu opieki zdrowotnej oraz zwiększająca się świadomość społeczeństwa.
W przypadku jednak odry, której wysoka zakaźność przekracza nawet 95 proc., sama poprawa warunków sanitarnych nie pozwoliłaby uzyskać tak dobrych wyników walki z tą chorobą.
Kto się boi szczepionek
Jeszcze w XVIII wieku unikanie szczepienia zostało uznane za dziwactwo. Minęło ponad 200 lat i część ludzi boi się szczepionek. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - szczepionki stały się ofiarą własnego sukcesu. Jeżeli jakaś choroba jest przyczyną dużej liczby zachorowań, część ludzi umiera i nie ma swoistego leczenia, to jest rzeczą naturalną, że każdy chce się szczepić. Jeżeli jednak od wielu lat nie było żadnego zgonu, wielu lekarzy w swoim dotychczasowym zawodowym życiu nie widziało "na żywo" chorego na odrę, to wiele osób może się zastanawiać, czy te szczepienia są nadal potrzebne.
Jeżeli nałożą się na to coraz bardziej natarczywe głosy ruchów antyszczepionkowych, które w duchu Wakefielda straszą autyzmem, jeżeli jakiś inżynier twierdzi, że szczepionki "stanowią ogromne niebezpieczeństwo dla istnienia narodu polskiego", "są potwornie niebezpieczne" oraz "niech dziecko zachoruje na odrę, będzie zdrowsze", to część ludzi ulega tej ułudzie i świadomie uchyla się od szczepień.
Niestety, na śmiertelne efekty zmniejszenia wyszczepialności nie trzeba długo czekać. W Europie w ostatnim okresie doszło do kilkudziesięciu tysięcy nowych przypadków zachorowań i niestety również do kilkudziesięciu zgonów. W Polsce, w której wyszczepialność jest na wysokim poziomie liczba zachorowań nie była tak wysoka jak w innych krajach i nie było zgonów.
Jeśli jednak utrzyma się tendencja wzrostu liczby osób uchylających się od szczepień, to naturalną konsekwencją będzie wzrost zachorowań i niestety po kilkudziesięciu latach przerwy ponownie pojawią się zgony z powodu odry - choroby, o której na początku XXI wieku niemal zapomnieliśmy.
Zagrożone osoby z obniżoną odpornością
Szczególnie narażone na choroby zakaźne są osoby z obniżoną odpornością, zwłaszcza w przebiegu chorób nowotworowych. Często dla tych osób kontakt z jakimś wirusem lub bakterią równoznaczny jest z wyrokiem śmierci.
Smutnym przykładem jest śmierć 6-letniego chłopca we Włoszech. Chłopiec był leczony z powodu ostrej białaczki limfoblastycznej (w 85 proc.uleczalnej). Zgodnie z decyzją rodziców nie był zaszczepiony przeciw odrze. Niestety, wirus ten zaatakował go w okresie leczenia białaczki i spowodował jego śmierć. Chłopiec zaraził się od swojego starszego również niezaszczepionego rodzeństwa.
Tylko we Włoszech w 2018 roku z powodu odry zachorowało 2526 osób, u ponad tysiąca rozwinęły się poważne powikłania, m.in. w postaci zapalenia płuc z niewydolnością oddechową, zdarzały się również zapalenia mózgu. W tym jednym roku zmarło z powodu odry we Włoszech 8 osób. Na tysiąc osób, które zachorowały trzy osoby umarły.
***
Marek Posobkiewicz, lekarz, w latach 2012–2018 Główny Inspektor Sanitarny. W niekonwencjonalny i błyskotliwy sposób opowiada o problemach zdrowia publicznego, śpiewając piosenki własnego autorstwa. Znany jako raper Gisu, rocker Gisu, a teraz Don Gisu (jak Don Vito Corleone z "Ojca Chrzestnego" Francisa Forda Coppoli), zachęca m.in. do szczepień, edukuje o szkodliwości palenia.
Opublikowany ostatnio trzyczęściowy klip "Grypa u bram miasta. Gdzie jest Zięba", z prawdziwym i zaskakującym zakończeniem. Dotyczy właśnie szczepień.
Czytaj więcej
Komentarze