Zarzuty dla policjantów z Gdańska w sprawie wycieku filmu z ataku na Adamowicza
Dwóm policjantom z Gdańska postawiono zarzuty za bezprawne udostępnienie w mediach społecznościowych nagrania z ataku na Pawła Adamowicza. Obu zawieszono w czynnościach służbowych. Zabezpieczono też telefony wszystkim policjantom, którzy mieli kontakt ze sprawcą zabójstwa Stefanem W., ponieważ ktoś opublikował jego wizerunek już po zatrzymaniu. W. ma w tej sprawie status pokrzywdzonego.
- Jak ustalono, jeden z funkcjonariuszy, za pomocą telefonu komórkowego dokonał nagrania odtwarzanego na monitorze służbowym zabezpieczonego procesowo od stacji TVN filmu - mówi prok. Grażyna Wawruniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w rozmowie z trójmiejską "Gazetą Wyborczą".
– Następnie przekazał nagranie koledze z wydziału, który udostępnił je w grupie funkcjonariuszy za pośrednictwem aplikacji WhatsApp - dodaje.
Policjanci, obaj z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, nie przyznali się do zarzucanych im czynów.
Rzecznik wyjaśniła, że obu policjantom postawiono zarzuty związane ze złamaniem art. 241 kodeksu karnego, który mówi o "rozpowszechnianiu publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym". Za popełnienie takiego czynu grozi maksymalnie do dwóch lat więzienia.
Zdjęcia sprawcy
Biuro Spraw Wewnętrznych policji prowadzi też dochodzenie w sprawie opublikowania w mediach społecznościowych zdjęcia Stefana W., po jego zatrzymaniu. Na fotografii sprawca zabójstwa stoi w kajdankach, ma zabandażowaną rękę i ślady na twarzy po uderzeniach.
Zabezpieczono telefony wszystkim policjantom, którzy mieli z nim kontakt. Stefan W. ma w tej sprawie status pokrzywdzonego.
Jak wyjaśniła Wawryniuk, osoba, która upubliczniła wizerunek osoby podejrzanej, złamała art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych. Maksymalna kara za popełnienie takiego czynu to także dwa lata więzienia.
Do zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza doszło w niedzielę, 13 stycznia, wieczorem. 27-letni Stefan W. podczas lokalnego finału WOŚP wtargnął na scenę i ugodził Adamowicza nożem kilka razy. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie w poniedziałek 14 stycznia zmarł.
Paweł Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat. Urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej w Gdańsku.
4 stycznia prokuratura postawiła Stefanowi W. zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia.
[ZOBACZ TEŻ] "Był wstydliwy. Mówił, że zmienia się razem z Gdańskiem". Adamowicza wspomina jego asystent:
Czytaj więcej